Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 7 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 345731 razy)

Offline Roszada

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1140 dnia: 23 Kwiecień, 2018, 20:43 »
Tazła Ty ich po prostu znokautowałaś. :)
Popsułaś im humor na resztę dnia. :-\
No i zrównałaś odstępców z nimi, pokazując przy okazji, że tacy istnieją i na dodatek chodzą im po piętach. ;)


Offline josh82

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1141 dnia: 23 Kwiecień, 2018, 20:45 »
 
          Moja przygoda ze stojakiem.

     



Jeden wziął, spojrzał i mówi, że to nie jest ich, wciska mi do ręki. Ja nie chcę wziąć, pytam jak to nie ..pisze, że świadkowie? Pisze o Ameryce, pisze ? Czemu się wypieracie, że to nie wasze?
Ten drugi wziął, przejrzał i mówi..że to same kłamstwa.
Ja oczy jak stare 5 zł..jak to śJ kłamią?  :o Oni, że to nie są świadkowie, tylko odstępcy. Pytam, co to za różnica? Oni, że tacy wyrzuceni. Na co ja..ale znają się na was? Więc skąd pewność, że kłamią? Bo to źli ludzie są. Więc znów się dziwię..a to u was są źli ludzie?  :o Widać, że ich to irytuje..mówią, że jak chcę więcej się dowiedzieć o nich, to mogą mnie odwiedzić i dłużej porozmawiać.

Patrzę na nich, na ich stojak, biorę w końcu od nich tę moją ulotkę podchodzę do stojaka wciskam ją między ich szpargały i mówię...nie, dziękuję. Skoro oni kłamią, jaką mam gwarancję, że wy mówicie prawdę i jeszcze mam was do domu wpuścić?  Ani tak naiwna, ani zdesperowana nie jestem. I odeszłam ze skrzywioną, zawiedzioną miną.  :-\


Teraz zrozumiałem Twojego awatara - Zdziwienie pełnym pyskiem . :)


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1142 dnia: 23 Kwiecień, 2018, 20:55 »
Tazła Ty ich po prostu znokautowałaś. :)
Popsułaś im humor na resztę dnia. :-\
No i zrównałaś odstępców z nimi, pokazując przy okazji, że tacy istnieją i na dodatek chodzą im po piętach. ;)

  W tej kwestii jestem bardzo egoistyczna, mój humor jest najważniejszy.  ;D
Miałam powiedzieć, że..tacy dwaj bardzo mili panowie..ale nie chciałam przeginać, jeszcze by się pokapowali, że drę z nich... :D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 553
  • Polubień: 14441
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1143 dnia: 23 Kwiecień, 2018, 21:24 »
Tazła Ty ich po prostu znokautowałaś. :)
Popsułaś im humor na resztę dnia. :-\
No i zrównałaś odstępców z nimi, pokazując przy okazji, że tacy istnieją i na dodatek chodzą im po piętach. ;)

No nie wiem. Na zebraniu opowiedzą swoją wersję. Dostaną kilka litościwych poklepań po ramieniu, kilka litościwych pokiwań głowami nad losem uciemiężonych głosicieli, następnie będzie kilka mocnych uścisków dłoni i zapewnień że tylko ich regularne uczestnictwo na zebraniach pozwoliło im wydostać się z zasadzki szatana itd itd.
 Normalnie następni herosi wiary zostali powołani do istnienia.  ;D
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1144 dnia: 26 Kwiecień, 2018, 19:04 »
   
     Ojciec jest głową rodziny, a matka jej sercem.
     

       Damian jest najmłodszy z trójki rodzeństwa, najstarsza jest Justyna i średni Marek.
Gdy cofa się w przeszłość, pamięta jak wszyscy razem chodzili do kościoła, ubierali choinkę, śpiewali sto lat nad tortem urodzinowym. Później w ich życie zaczęły się wplatać zebrania i różne spotkania religijne, na nie też chodzili wszyscy razem.
Był okres, kiedy rano szli do kościoła, a po południu na zebranie. Później nastąpił rozłam, z tatą do kościoła,a z mamą na zebrania. Rodzice się kłócili, zarzucali sobie brak odpowiedzialności, aż w końcu po komunii siostry ojciec wyprowadził się z domu.

Po rozwodzie zostali z mamą, tata zabierał ich co drugi weekend do siebie. Początkowo wszystko było ok, jednak gdy matka stawała się coraz większym świadkiem ich życie nie było już takie jak kiedyś. Bał się spotkań z ojcem, wiedział, że zabierze ich do kościoła, że będą w miejscu, które nie podoba się nowemu Bogu ich matki. A gdy wrócą do domu, będą wypytywani gdzie byli i co robili? Cała trójka bardzo szybko nauczyła się kłamać i mówić matce to, co chciała usłyszeć. Gdy mówili prawdę, przez kilka dni musieli słuchać o tym, że źle robią, że armagedon itd. itp. Mój rozmówca uważał siebie i rodzeństwo za bardzo złe dzieci, takie co to na pewno zginą i nikt ich nie uratuje.

Damian, niewiele jeszcze rozumiał z tego, co się dzieje na świecie i w kraju. Słyszał jak po zebraniu dorośli mówili o nadchodzącym armagedonie i zagładzie dla złych ludzi, że to już na pewno teraz nastąpi. Bardzo się bał, najchętniej nie wychodziłby z pokoju, droga do szkoły, wyjście z budynku, było dla niego prawdziwą męką. Bał się, że nagle domy, sklepy zaczną się walić, ziemia pękać, powstaną wielkie wyrwy w ziemi, a z nieba polecą kule ognia.

Pewnego dnia strasznie wiało, zbliżała się burza, śpieszył się, aby jak najszybciej dotrzeć do domu. Z każdym przebytym metrem zapadała coraz większa ciemność, a wiatr nabierał na sile. I nagle coś huknęło obok chłopca, tak bardzo się przeraził, że zmoczył spodnie. Nie patrzył co to, z płaczem uciekł do domu. Wbiegł do pokoju, złapał swojego ukochanego psa i schowali się pod łóżkiem. Burza szybko minęła, później okazało się, że to wiatr złamał gałąź i to wcale nie taką dużą, ale dla niego to było całe ogromne drzewo.

Podczas jednej z wizyt u ojca, zabrał ich na zakupy, celem był Marek. Okazało się, że mężczyzna szykuje syna do komunii. Gdy wrócili do domu, zaczęli rozmawiać na ten temat, siostra nic się nie odzywała, ona już była bardziej świadkiem, czasem sama swoich barci straszyła armagedonem. Damian, niewiele rozumiał, za to Marek słuchał, a później padł przed ojcem na kolana, obłapił go za nogi i...
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1145 dnia: 26 Kwiecień, 2018, 20:38 »

No nie wiem. Na zebraniu opowiedzą swoją wersję. Dostaną kilka litościwych poklepań po ramieniu, kilka litościwych pokiwań głowami nad losem uciemiężonych głosicieli, następnie będzie kilka mocnych uścisków dłoni i zapewnień że tylko ich regularne uczestnictwo na zebraniach pozwoliło im wydostać się z zasadzki szatana itd itd.
 Normalnie następni herosi wiary zostali powołani do istnienia.  ;D

   Oby im tylko po kontakcie ze mną, nie kazali kwarantanny przechodzić.  ;D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1146 dnia: 09 Maj, 2018, 11:11 »
   
     Ojciec jest głową rodziny, a matka jej sercem.
     

       Damian jest najmłodszy z trójki rodzeństwa, najstarsza jest Justyna i średni Marek.
Gdy cofa się w przeszłość, pamięta jak wszyscy razem chodzili do kościoła, ubierali choinkę, śpiewali sto lat nad tortem urodzinowym. Później w ich życie zaczęły się wplatać zebrania i różne spotkania religijne, na nie też chodzili wszyscy razem.
Był okres, kiedy rano szli do kościoła, a po południu na zebranie. Później nastąpił rozłam, z tatą do kościoła,a z mamą na zebrania. Rodzice się kłócili, zarzucali sobie brak odpowiedzialności, aż w końcu po komunii siostry ojciec wyprowadził się z domu.

Po rozwodzie zostali z mamą, tata zabierał ich co drugi weekend do siebie. Początkowo wszystko było ok, jednak gdy matka stawała się coraz większym świadkiem ich życie nie było już takie jak kiedyś. Bał się spotkań z ojcem, wiedział, że zabierze ich do kościoła, że będą w miejscu, które nie podoba się nowemu Bogu ich matki. A gdy wrócą do domu, będą wypytywani gdzie byli i co robili? Cała trójka bardzo szybko nauczyła się kłamać i mówić matce to, co chciała usłyszeć. Gdy mówili prawdę, przez kilka dni musieli słuchać o tym, że źle robią, że armagedon itd. itp. Mój rozmówca uważał siebie i rodzeństwo za bardzo złe dzieci, takie co to na pewno zginą i nikt ich nie uratuje.

Damian, niewiele jeszcze rozumiał z tego, co się dzieje na świecie i w kraju. Słyszał jak po zebraniu dorośli mówili o nadchodzącym armagedonie i zagładzie dla złych ludzi, że to już na pewno teraz nastąpi. Bardzo się bał, najchętniej nie wychodziłby z pokoju, droga do szkoły, wyjście z budynku, było dla niego prawdziwą męką. Bał się, że nagle domy, sklepy zaczną się walić, ziemia pękać, powstaną wielkie wyrwy w ziemi, a z nieba polecą kule ognia.

Pewnego dnia strasznie wiało, zbliżała się burza, śpieszył się, aby jak najszybciej dotrzeć do domu. Z każdym przebytym metrem zapadała coraz większa ciemność, a wiatr nabierał na sile. I nagle coś huknęło obok chłopca, tak bardzo się przeraził, że zmoczył spodnie. Nie patrzył co to, z płaczem uciekł do domu. Wbiegł do pokoju, złapał swojego ukochanego psa i schowali się pod łóżkiem. Burza szybko minęła, później okazało się, że to wiatr złamał gałąź i to wcale nie taką dużą, ale dla niego to było całe ogromne drzewo.

Podczas jednej z wizyt u ojca, zabrał ich na zakupy, celem był Marek. Okazało się, że mężczyzna szykuje syna do komunii. Gdy wrócili do domu, zaczęli rozmawiać na ten temat, siostra nic się nie odzywała, ona już była bardziej świadkiem, czasem sama swoich barci straszyła armagedonem. Damian, niewiele rozumiał, za to Marek słuchał, a później padł przed ojcem na kolana, obłapił go za nogi i...

I zaczął przeraźliwie płakać, prosić ojca, aby nie kazał mu iść do komunii, bo będzie musiał zginąć w armagedonie. Po chwili płakała cała czwórka, jednak to Marek jako ten, o którego los chodziło najbardziej dramatyzował. W pewnym momencie w tym swoim..nie chcę umrzeć w armagedonie, popadł w taką histerię, że ojciec mocno go chwycił, aby go poskromić i zaczął bardzo spokojnie mówić..ci iii już ci iii...

Następnego dnia panowała milcząca atmosfera, ojciec nic nie mówił tylko się do nich uśmiechał. Damian był ciekaw jak to będzie? Bał się o brata, że jednak może zginąć, a z nim także i ojciec, bo przecież nie słucha prawdy. Wybiegał myślami w przyszłość..jak to z nim będzie i był przerażony. W jego dziecięcej główce zrodził się plan..na ten czas jego komunii ucieknie z domu, będzie się ukrywał na działkach, a jak będzie już po wróci do domu. Jehowa na pewno doceni jego starania i go oszczędzi, a jak jego to może i tatę.

Gdy wracali do domu, ojciec spakował wszystkie rzeczy, jakie kupił Markowi i kazał zabrać.
Już ani słowem nie wspomniał o komunii. Matka, gdy zobaczyła garnitur i wszystko, co z sobą przynieśli jakby się wściekła. Zaczęła im zarzucać głupotę, brak Boga w sercach i że dla grzeszników nie będzie miejsca w raju. Justyna zaczęła się usprawiedliwiać..mamusiu, ja wiem, że się to Jehowie nie podoba, że tata jest grzesznikiem. Chodzę tam tylko dlatego, że sąd tak kazał. Jak idziemy do kościoła to udaję, że się modlę. Matka zaczęła ją chwalić i przytulać, Marek nic nie mówił, za to Damian rozpłakał się i uciekł do pokoju. Bo on się z ojcem modlił, tak jak go kiedyś oboje rodzice uczyli. A teraz nie wiedział, nie rozumiał kto jest kto, co dobre, a co złe?

Jednak od tamtego zajścia, ojciec już więcej ich nie zabrał do kościoła, za to matka ze zdwojoną siłą zaczęła ich edukować religijnie.
Siostra w wieku 13 lat była już po symbolu. I choć matka i wszystkie ciotki się nad nią rozpływały, tak Damian nie lubił siostry. Nie dlatego, że była już świadkiem i czuła się ważniejsza, lepsza , ale za to, że mówiła o ojcu tak samo, jak matka. A jego tak bardzo bolało, tak strasznie cierpiał, gdy słyszał, iż ojciec niebawem zginie, bo służy szatanowi.
Chwilami miał tak dość tej szarpaniny, tego strasznie, zmuszania do zebrań, chodzenia po domach...że nawet myślał, aby się rzucić pod pociąg.

W wieku 11 lat pierwszy raz się upił, podobało mu się. Nikogo i niczego się nie bał, mówił matce i siostrze co myśli. Wtedy dostawał bicie i zamykano go w pokoju, aby czasem nikt go nie widział. Starsi koledzy nie tyle ile mu imponowali, ale mieli alkohol, a on go znieczulał.
Kiedyś upił się do nieprzytomności i wylądował w szpitalu. Gdy oprzytomniał, przyszedł do niego lekarz, staruszek podpierający się laską. Nie umoralniał, nie ganił, zapytał tylko...dlaczego pijesz? Bo to, że dziecko sięga po alkohol nie jest normalne, musi być jakiś powód. Po krótkiej przepychance otworzył się i powiedział dlaczego.
Pogłaskał go po głowie, powiedział, że będzie dobrze i poszedł. Później była policja i jakaś pani, nie wie kim była, ale mu się lepiej z nią rozmawiało niż z matką. To jej powiedział, że chce mieszkać z ojcem, bo w domu dłużej nie wytrzyma.

Po dwóch tygodniach to ojciec odebrał go ze szpitala, zabrał do siebie, a tam już czekały na niego wszystkie jego rzeczy. Do dziś razem mieszkają, ale już w domu na peryferiach miasta, z żoną Damiana i dwójką dzieci.
Justyna w wieku 30 lat zakochała się w człowieku ze świata, dla niego odeszła z organizacji, adoptowali dwójkę dzieci.
Marek po buncie wieku dorastania został świadkiem w wieku 22 lat, a dziś jest wielką org szychą w centralnej Polsce. I choć założył rodzinę to jest to raczej rodzina z nazwy.
Jak twierdzi Damian, jedno co ich łączy to wspólne siedzenie na zabraniach.

Matka nadal jest świadkiem, nigdy mu nie wybaczyła tego, że uciekł do ojca. Nie zna jego żony ani wnuków, nie zna też męża i dzieci córki. Na maksa poświęca się głoszeniu, jest wdzięczna Jehowie za tak udanego syna, jak Marek. Dziwna ta duma, rządzi się innymi kryteriami niż u normalnych ludzi. I choć Damian nie ma żalu do matki, to mówi..że jego brat jest..zimnym, wyrachowanym i bezwzględnym człowiekiem, a matce nie zostało nic jak tylko delektować się tym, co jej zostało. Taką resztką uczucia z  "rodzinnego stołu".
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Lame Dog

  • Gość
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1147 dnia: 09 Maj, 2018, 18:15 »
Opowieść może nie tak dramatyczna, jakich sporo w tym wątku, ale z podobnym morałem...
Życie w ORG - u szczęścia nie przynosi.
Jeśli już, jest to sielanka na pokaz. Dla braci, rodziny, znajomych z FB...
Często Ci ludzie oszukują siebie samych.
Prawdziwe szczęście to życie w rodzinie, która akceptuje i wspiera.
Damian dostał szansę wyjścia z orgowskiej matni i skrzętnie ją wykorzystał.


Offline Światus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1148 dnia: 09 Maj, 2018, 19:29 »
Organizacja zabija wszystkie pozytywne uczucia.
Jedyne, co gorliwy świadek ma w głowieto;
1. Raj dla siebie.
2. Co ludzie (zborowe plotkary i reszta, która ma ich w d...) powiedzą?
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?


Offline Bugareszt

  • Pionier
  • Wiadomości: 757
  • Polubień: 848
  • Dzięki bogu jestem ateistą. Nigdy nie byłem w org.
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1149 dnia: 09 Maj, 2018, 19:43 »
Ja nigdy nie rozmawiałem ze świadkami jak pukali do drzwi , do pół roku od kiedy pracuje z dwoma świadkami pomyślałem że jak chcą porozmawiać to czemu nie i niestety z przerażeniem odkryłem że ci ludzie niestety nie znają bibli , mają faktycznie wyuczone regułki ale jak już widzą że ktoś zna Biblię i nie można mu kitu wciskać za każdym razem robią odwrót , przysłali chyba potem jakiegoś starszego ale chyba też doszedł do wniosku że nie bardzo daje się nabrać na to co mówi i też niby musiał pilnie wyjść, podejrzewam że gdzieś sobie odnotowali bo po wizycie tego ostatniego już nikt nie zagląda do mnie
Nie mamy prawa naszej nieznajomości praw rządzących światem uważać za przejaw boskości. To tylko nasza niewiedza.


Offline dziewiatka

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1150 dnia: 09 Maj, 2018, 20:30 »
Zauważyłem,że niektórzy świadkowie są szczęśliwi jak są nieszczęśliwi.Robią wszystko by popsuć relacje z bliższą i dalszą rodziną w imię szukania szczęścia w nieszczęściu.Gdy zostają sami są szczęśliwi bo jak twierdzą wtedy Jehowa ich nie zostawi.Nikt im chyba nie powiedział żeby zmienili terapeute bo obecny ich oszukuje.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1151 dnia: 11 Maj, 2018, 20:08 »
Opowieść może nie tak dramatyczna, jakich sporo w tym wątku, ale z podobnym morałem...
Życie w ORG - u szczęścia nie przynosi.
Jeśli już, jest to sielanka na pokaz. Dla braci, rodziny, znajomych z FB...
Często Ci ludzie oszukują siebie samych.
Prawdziwe szczęście to życie w rodzinie, która akceptuje i wspiera.
Damian dostał szansę wyjścia z orgowskiej matni i skrzętnie ją wykorzystał.

  Jest jeszcze coś, dorośli chyba nawet nie są świadomi, jakie spustoszenie w małej główce robią te wszystkie nauki. Jak młody człowiek bierze wszystko dosłownie, ile rodzi się przekleństw, które towarzyszą człowiekowi przez całe życie.

Przykład Damiana pokazuje, jak bardzo dosłownie brał to wszystko co słyszał w organizacji czy od matki.
Iluż z nas jest takich jak on, którzy mimo swoich lat, nadal w pierwszej chwili wzdrygamy się w pewnych sytuacjach?

I jeszcze coś, ogromny plus dla ojca. To on dla dobra dzieci odpuścił, wiedział jak reagują, jak się boją.
Odłożył swoje ambicje, rodzinną tradycję na bok, wybrał dobro dzieci. Ich spokój, komfort psychiczny, którego i tak nie zaznały, ale zawsze było im lżej.
A dziś ma nagrodę, kochające dzieci , wnuki. Ma ich przy sobie i mówi, że warto było się ''poddać''.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Światus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1152 dnia: 12 Maj, 2018, 19:24 »
I jeszcze coś, ogromny plus dla ojca. To on dla dobra dzieci odpuścił, wiedział jak reagują, jak się boją.
Odłożył swoje ambicje, rodzinną tradycję na bok, wybrał dobro dzieci. Ich spokój, komfort psychiczny, którego i tak nie zaznały, ale zawsze było im lżej.
A dziś ma nagrodę, kochające dzieci , wnuki. Ma ich przy sobie i mówi, że warto było się ''poddać''.

Zgadzam się, czasami warto ustąpić.
Ważne, żeby robić to z miłości, a nie z tchórzostwa, albo dla świętego spokoju.
Wydaje mi się, że tam, gdzie jest prawdziwa miłość, żadna propaganda nie wygra.
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1153 dnia: 27 Maj, 2018, 11:23 »


Byłoby na świecie o wiele mniej zła, gdyby zło nie mogło występować pod przykrywką dobra.


      Agata pamięta z wczesnego dzieciństwa choinkę, święta i wszelakie uroczystości w domu. Była komunia brata i czterdzieste urodziny taty, ale także był alkohol. Po takich imprezach jeszcze kilka dni rodzice imprezowali, nim wreszcie pr​zestali pić i ogarnęli dom po imprezie.
Ojciec zazwyczaj brał kilka dni urlopu i balowali z matką. Później był jakiś czas spokoju, on wracał do pracy, a ona zajmowała się domem jak przykładna gospodyni.

Pewnego razu, po takim maratonie zapukali do ich drzwi świadkowie.
Agata miała wtedy osiem lat, brat czternaście, chłopak chciał spławić gości, ale wyszła zataczająca się matka i wdała z nimi w dyskusję. Pamięta brata, który bardzo się za nią wstydził, próbował wepchnąć do pokoju, ale wiadomo jak to z pijanym. Była chętna do dyskusji i bardzo mądra w tym swoim rozumowaniu.
Zostawili jakieś czytadła ( tak nazywa Agata) i obiecali przyjść za kilka dni.

Gdy ponownie ich odwiedzili, matka była już na potężnym kacu i nie bardzo chętna do rozmowy.
Jednak miłe panie bardzo szybko ją usprawiedliwiły, pocieszyły, że rozumieją, że potrafią pomóc itp.
I chyba tej pomocy kobieta uczepiła się najbardziej. Od tego dnia świadkowie stali się częstymi gośćmi w ich domu. Zaczęły się zebrania, ojciec też się przekonał i tak po roku, oboje byli już świadkami Jehowy.
Agata do dziś ze łzami w oczach wspomina dzień, gdy rodzice wyrzucali do kosza ozdoby choinkowe te kupne i te, które robiła z bratem. Jej kolekcję Smerfów, bajek o wróżkach i różnych takich.
Jako mała dziewczynka nie rozumiała tego, co za Bóg może kazać dziecku wyrzucić zabawki? Za co chce ją tak ukarać, przecież ona nic złego nie robi, a jej zabawki to już w ogóle.

I choć bycie świadkami nie odmieniło rodziców, nadal pili i to coraz więcej, to po kilku latach zaczęli wywierać presje na syna, aby przyjął symbol, chłopak nie chciał.W pijackim amoku oboje rodzice wyrzucili chłopaka z domu.
I znów Agata nie rozumiała..co za Bóg jest po stronie pijanych rodziców, a nie po stronie jej brata? Kochanego Radka, który był jej nie tylko bratem, ale bardzo często rodzicem. To on chodził do szkoły na zebrania, gdy rodzice byli pijani, to na podawał leki, gdy była chora, a oni nie domagali się. To także on przychodził do niej w nocy, gdy była burza, aby się nie bała, bo rodzice byli zbyt pijani, aby w ogóle cokolwiek słyszeć.
A teraz go nie było, chciała za nim biegnąć, ale ojciec ją złapał i powiedział, że zginie w armagedonie tak samo, jak on. W tamtej chwili było jej wszystko jedno, mogła zginąć choćby już, byle z nim. Odgrażała się rodzicom, że jeszcze ją popamiętają.....
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 219
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1154 dnia: 27 Maj, 2018, 14:32 »
Jatiw -Tazła
Ciekawa i przerażająca historia z życia.
Zastanawiam się '' w imię czego'' tak można zniszczyć  z premedytacją uczucia dziecka?
Indoktrynacja (Ww) + alkohol, to śmiertelna broń dla osób uczuciowych, wrażliwych....
Owa idea: Tworzy/ stwarza maszynki, ku nienawiści i ostracyzmu w społeczeństwie (groza)