Piszesz: "Najpierw sięgałeś po ustawę a teraz po przestępstwo." Ja z kolei napisałem te słowa: "Zgodnie z Twoimi wywodami jeśli student "A" zawrze umowę z wykładowcą "B" na napisanie utworu "Praca magisterska", to "A" może się swobodnie, po napisaniu jej przez wykładowcę "B" i zapłaceniu mu za stworzenie owego utworu, podpisać się swoim nazwiskiem", gdyż obrazują one dokładnie to, co piszesz, że jest legalne, mianowicie kupienie licencji na piosenkę i przywłaszczenie sobie autorskich praw osobistych do niej. Przywłaszczeniem autorskich praw osobistych nazywam nie ujawnianie autora utworu, z którego się korzysta. Po drugie o tym przestępstwie mówi artykuł 115 ustawy, po którą sięgam. Tylko ta ustawa reguluje tę sprawę, o której rozmawiamy.
Piszesz: "Odpowiedź jest oczywista a wywody twoje." Nie ma żadnych wywodów. Sprawa jest trywialnie prosta. Jeśli w jakikolwiek sposób ktokolwiek lub jakakolwiek instytucja podaje fałszywe autorstwo danego utworu lub zataja autora danego utworu, z którego korzysta (bez względu na to czy osoba ta lub owa instytucja zapłaciła autorowi czy nie), dopuszcza się czegoś, co nazywamy plagiatem.
Napisałem rzeczywiście te słowa: "Czyli jednak zasada jest taka: znajdziesz jedną okładkę "do przyjęcia" = cały zespół jest do przyjęcia, choćby otwarcie wyznawał satanizm."
I następnie tak je doprecyzowałem: "Nie wiem czy nie chce się Ci czytać ze zrozumieniem czy to ja niepoprawną władam polszczyzną. Tak czy owak wiele razy już mnie nie zrozumiałeś. Tak i tu nie wyczułeś, że zdanie zostało przeze mnie napisane w trybie przypuszczającym. Więc, wyprowadzając Cię z błędu, powiadam: nie twierdzę, że WTS wyznaje otwarcie satanizm. Ukazuję jedynie paradoksalne konsekwencje Twojego rozumowania logicznego. Może warto, zamiast za aksjomat uznać zdanie "WTS się nie myli w tym co robi, więc będę za wszelką cenę i wszelkimi sposobami bronił ich praktyk", spokojnie i bez emocji podchodzić do tego, co piszą i czego nauczają."
Ty piszesz: "Ja nie pytałem, czy WTS "otwarcie wyznaje satanizm", tylko czy Audiomachine "otwarcie wyznaje satanizm". Wszak w swojej wypowiedzi powiedziałeś "cały zespół". Skoro mnie zarzucasz czytanie ciebie bez zrozumienia, to ja ci zarzucam brak czytania samego siebie z tym samym. Powiedzmy, że jesteśmy kwita."
Moje słowa są bardzo, bardzo precyzyjne. Ja nie twierdziłem ani że WTS ani że Audiomachine wyznaje satanizm, gdyż w ogóle nie o to chodziło. Moje zdanie miało charakter uniwersalistyczny (dotyczyło Audiomachine i wszystkich innych zespołów). Moje "choćby" można zastąpić "nawet gdyby". Twoja logika wygląda bowiem tak: Jeśli jakiś zespół ma jedną okładkę do przyjęcia to BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO wszystkie piosenki TEGOŻ zespołu są do przyjęcia dla Świadka Jehowy. Ja od tej logiki całkowicie umywam ręce, bo uważam ją bez sensu i twierdzę, że ŚJ nie mają generalnie takiej logiki. Powtarzam tylko w uproszczonej formie coś, co twierdzisz.
Myślałem, że moja konkluzja jest dość klarowna.
Ale zadziwia inna sprawa. Otóż generalnie niemal każdy rasowy Świadek Jehowy działa jak Ty właśnie. Naczelnym dogmatem wyznawanym przez ŚJ jest dogmat "niewolnika jako kanału łączności". A więc kiedy niewolnik mówi, że okładka płyty dużo nam powie o muzyce i żeby się zastanowić po co sięgamy, to taki rasowy ŚJ 1) kiedy ma najmniejsze wątpliwości co do tego, że okładka przekazuje treści niemoralne, okultystyczne, związane z wulgarnym językiem czy przemocą, to wówczas odrzuci z niesmakiem nie tylko płytę, ale i 2) cały zespół muzyczny oraz 3) będzie patrzył jak na "słabego duchowo i potrzebującego rad" innego ŚJ, który mimo ostrzeżenia ją przed czerpaniem z zatrutego źródła tego świata słucha takiej nieprawej muzyki. ALE jeśli taki rasowy ŚJ dowie się, że płyta z taką okładką, którą on jeszcze niedawno z niesmakiem odrzucał i wszystkich naokoło przed zespołem, który taką płytę z takim nieprawym obrazkiem na okładce wydało ostrzegał, dowie się, iż "roztropny niewolnik" zastosował muzykę z tejże płyty podczas zgromadzenia, to działa tak jak Ty. Osoba dostała sprzeczne sygnały (nazywa się to dysonansem poznawczym), ale skoro naczelnym dogmatem jest nieomylność niewolnika to musi osoba ta założyć, że źle zrozumiała wypowiedź o nieprawej okładce ze Strażnicy. W związku z tym będzie wymyślała różne sprzeczne z logiką i zdrowym rozsądkiem bzdury, rozmydlała temat, atakowała ludzi krytykujących niewolnika personalnie, że robią z igły widły itp. Robić tak będzie, aby zredukować swój dysonans poznawczy właśnie i nazywa się to racjonalizacją.
Dobrze obrazują te zjawiska trzy z osiemnastu reguł św. Ignacego Loyoli O trzymaniu z Kościołem:
Reguła 1. Rezygnując z wszelkiego własnego sądu, trzeba mieć umysł gotowy i skory do okazania posłuszeństwa we wszystkim prawdziwej oblubienicy Chrystusa, Pana naszego, czyli naszej świętej Matce, Kościołowi hierarchicznemu.
[...]
Reguła 9. Wreszcie wychwalać wszystkie przykazania kościelne i być wewnętrznie gotowym do wyszukiwania dowodów w ich obronie, a nigdy do ich zwalczania.
Reguła 10. Powinniśmy być gotowi do uznania i pochwalania zarówno dekretów i poleceń, jak i obyczajów naszych przełożonych. Chociaż bowiem czasami nie są one godne pochwały, to jednak występowanie przeciw nim czy to podczas publicznych przemówień, czy to w rozmowach z ludźmi prostymi zrodziłoby raczej szemranie i zgorszenie wśród ludzi – i to zarówno przeciw przełożonym świeckim, jak duchownym. Toteż jak z jednej strony jest rzeczą szkodliwą mówić źle do ludzi pod nieobecność przełożonych, tak może być rzeczą pożyteczną, jeżeli się rozmawia o złych obyczajach z tymi, którzy mogą temu zaradzić.