A bo trzeba było od razu ustalić, kto ma prawa autorskie do ulotki i nie było by problemu.
Wyzwoleni pewnie myśleli, że oni są właścicielami i jedynymi dysponentami ulotki, a okazało się, że są jedynie sponsorami druku.
Niepotrzebny kwas się zrobił.
Z drugiej strony zgadzam się z argumentami M.
Fakt, że Wyzwoleni powstali wcześniej niż AAWA nie jest żadnym uzasadnieniem, bo rzeczywistość jest taka, że więcej zachodnich odstępców lepiej zna Włodka Bednarskiego i jego książkę o roku 1975, niż Stowarzyszenie Wyzwoleni. Podejrzewam nawet, że 99,9% z nich nawet nie jest świadoma istnienia czegoś takiego jak SW.
Natomiast JWfacts.com i Paul Grundy to solidna i szanowana marka (podobnie jak FreeMinds) i jest szeroko rozpoznawana.
Nawet gdyby powstała angielskojęzyczna wersja strony www Wyzwolonych, to nie zawiera ona treści interesujących zachodnich odstępców. Sorry, ale taka prawda. Tłumaczone zakładki tego nie zmienią. Podobny dylemat będzie przy kolejnych planowanych ulotkach.
A ulotka fajna, świetnie zrobiona i mogłaby zrobić dużo dobrego w innych krajach.
Dlatego proponowałbym Wyzwolonym pozostanie przy swojej wersji ulotki, a wersję angielską skonsultować z Paulem Grundy i puścić na zachodni rynek z treściami odpowiadającymi ich oczekiwaniom. W razie potrzeby mogę pogadać z Paulem. Jak go znam, to myślę, że zgodzi się bez problemu i rozreklamuje ją szeroko, podając polskie źródło inicjatywy.
A przy kolejnych projektach warto najpierw dogadać szczegóły, bo każdy myśli, że jest OK, a później spory i dąsy.