Teoria jest taka: ks10 5:11, albo str. 62
Przykładowe sytuacje, w których na ogół nie wszczyna się działań sądowniczych:
Do domu starszego wiekiem chrześcijanina,
który mieszka sam, wprowadza si osoba płci odmiennej, by się nim opiekować. Nie ma żadnego dowodu, że istnieje między nimi romantyczne
uczucie, ani powodu, by podejrzewać ich o niemoralne postępowanie.
Zwrot w teorii: na ogół nie wszczyna się, w praktyce często oznacza: na ogół się wszczyna.
Świadczą o tym opisane wcześniej przypadki. Znam takich kilkanaście. Być może znamy te same.
Dużo zalezy od ludzi. Grono starszych po przeanalizowaniu wszystkich okoliczności stwierdza, że nie ma potrzeby podejmować żadnych działań. Nie ma też zgorszenia. Ale pojawia się nowy starszy. Przekonuje innych, że jednak jest problem. Nagle zaczyna się zgorszenie. Rusza machina sądownicza. I tak niektórzy dostrzegli problem, który wcześniej nie istniał.
Inne grono starszych. Fanatyczne. NO rozsądny, liberalny, ostudza ich zapał na 2 lata. Pojawia się nowy NO i daje się przekonać, że jest problem. Rusza machina sądowniacza.
Inne ujęcie zagadnienia. W gronie starszych dochodzi do przepychanek lub nawet regularnej wojny. Albo starsi się zmienili, czyli niektórych skreślono i pojawili się nowi. Wcześniejsze liberalne decyzje w sprawie pomieszkiwania razem osób bez sakramentu małżeństwa są zastępowane fanatycznymi rozporządzeniami. W ramach tej wojny następuje udowadnianie swoich racji. Sami pomieszkujacy są sprowadzeni wtedy do tzw. kart przetargowej. Rusza machina sądownicza.
Jeszcze inne ujęcie. Powiedzmy, on lat 70 i więcej schorowany, ona 30 lat po przejściach, niemająca się gdzie podziać. Mają wspólny mianownik. Są to 'słabe' osoby, czyli słaby przeciwnik.. Stają się łatwym łupem dla grona starszych, którzy z niewyjaśnionych przyczyn nagle chcą dbać o czystość zboru i walczą ze zgorszeniem.
Ci sami starsi gdy pojawia się w zborze problem z art.200 § 1 kk nie mają sił podjąć tematu. Nagle nie ma starszych do załatwienia sprawy. Mija całe zgorszenie. No nie całe – zgorszeniem są ci, którzy o tym mówią. Nie podejmuje się żadnych działań. Wcześniej odważni, rycerscy starsi, chcący bronić czystości zboru Bożego, nagle chowają się po swoich norkach.
Kim oni są? Nie trudno domyśleć się jakie mam osobiste zdanie na temat takich zamianowanych.
Rozwiązania typu zamek w drzwiach lub osobne wejście są śmieszne. Czy do uprawiania miłości, tej fizycznej, potrzebna jest sypialnia, łóżko z baldachimem? A samochód, winda, ławka w parku, toaleta w samolocie się nie liczą? Ile trzeba do kontaktu fizycznego? Całej nocy, wieloletniego pomieszkiwania?
Przecież to jest czasem przysłowiowy kwadrans. Czyli 15 minut. W tym:
7min – zanęcanie, rozpinanie,
7min – ubieranie się i inne zacieranie śladów
1min – miłość właściwa
Zrozumiałe jest powiedzenie: okazja czyni złodzieja. Ale jeśli nie ma okazji to nagle złodzieje przestają istnieć? A może okazja potrafi pokazać, kto złodziejem nie jest?
Najłatwiej jest rozkazać takim wyprowadzkę. Ale jak trzeba pomóc schorowanemu XX-latkowi, albo znaleźć kąt dla bezdomnej XX -latki, to wtedy okazuje się, że starsi dbają o dobro duchowe zboru. Bo jakby mieli tak pomagać każdemu fizycznie, to sprawy duchowe zeszły by na dalszy plan. A to głowie zboru by się nie spodobało.