Z którego szpitala Ty wyszedłeś przyjacielu? Nie mogę się nadziwić jak czytam Twoje posta
Pozdrawiam
Bartek212701 nie wiem dlaczego taki Twój post. Być może o nazwę masoni?
Jeżeli chodzi o drukowanie np. Strażnic, książek - wtedy Badaczy Pisma Świętego, dopiero póżniej śJ - to działało podziemie, przecież był zakaz.
Będąc dzieckiem, chyba 8-10 letnia dziewczynką, pamiętam jak byłam z rodzicami na zgromadzeniu w lesie, trzeba było iść, aby nie podpaść, małymi grupkami z przerwami, taka konspiracja. Bardzo się bałam, że zamkną rodziców do więzienia, a ja co bez nich zrobię, gdzie pójdę? a może i mnie zamkną. Pamiętam to co mówił prowadzący zebranie brat, aby nie zdradzić skąd mamy Strażnice, u kogo się spotykamy, że gdyby kogoś złapano nie podawać adresów, najlepiej mówić, że nic nie wiemy. Najgorsze było dla mnie jako dziecka, usłyszeć, czy oddalibyśmy życie za braci (np. wtedy w zakazie, za braci dostarczających Strażnice itd.), aby tych braci nie zdradzić. Czułam się odpowiedzialna, wzięłam sobie to do serca, a przecież byłam tylko 8-10 letnim dzieckiem, bałam się, zastanawiałam się jak bardzo będzie to bolało, gdyby mnie zabijano, czy będzie to podcięcie szyi nożem, czy zabiciem mnie kulą z pistoletu. Tak myśląc o tym i chcąc nie zdradzić pomyślałam, że dobrze oddam życie za braci, dam się zabić.
Dziś powiem tak, wolałabym nigdy tego nie słyszeć. Jako dziecko lęk bo zakaz, lęk bo Armagedon.
Moja Mama poznała wtedy jeszcze Badaczy Pisma Świętego, potem śJ. Mama była prześladowana tak inaczej, niż dzisiejsze "prześladowanie stojakowych", aby uiścić opłaty za miejsce, była oblewana fekaliami podczas głoszenia i zamknięta przez Milicję na 24/48 godz. Miała wiele tych starych książek, starych Strażnic innego formatu niż obecne, chyba format A4 i ja to pamiętam, sama trzymałam te książki i te duże Strażnice w rękach i były wydrukowane tak, ze brudziły ręce tuszem.