Jako ośmio- dziewięcioletnia dziewczynka bardzo bałam się Armagedonu. Pamiętam jak brałam książkę, którą z nami studiowano, otwierałam na stronce i przyglądałam się Armagedonowi, był przedstawiony rysunek, walące się domy, kościół, dymy, rozwalone ulice pochłaniające " ludzi ze świata", kobieta z koralami na szyi kończąca życie w Armagedonie, ( rozumiałam, że za bardzo się stroiła - te korale). Pytałam: a może ta pani była dobra, tylko lubiła nosić korale. Odpowiedz, że śJ maja być skromni, nie obwieszać się złotem, wisiorami itp. i odczytany werset z 1 Tymoteusza 2:9 'kobiety nie powinny stroić się w kunsztowne sploty włosów, ani w złoto, czy perły.' No to mamy już na dziecku wywołany lęk przed Armagedonem i wzbudzanie niepewności co do ubioru.
Inna sprawa, to prowadzący studium z tatą, bracia, których to słowa grzmiały mi w głowie w całej mojej małej istotce, że jak tato się nie ochrzci, to zginie w Armagedonie. Jak ja nie raz płakałam z tego powodu, że nasz tato nie będzie z nami w raju na ziemi, bo zginie w Armagedonie. Jak ja to bardzo przezywałam, płakałam , patrzyłam na ojca i widziałam go zabitego w Armagedonie.
Takie to szkody emocjonalne wywołują nauki WTS.
Sami podają przykłady bajek dla dzieci, że teraz przemoc w tych bajkach, że nie stosowne, a tu takimi ilustracjami Armagedonu, a do tego "praniem mózgu" od dzieciństwa, wizjami katastroficznymi oddziałują na psychikę i emocje dzieci i dorosłych.