Witam Was serdecznie.
Dziękuje za komentarze, które były dla mnie ważne i wspierające mnie w trudnych chwilach. Łzy płynęły, gdy je czytałam, bo wiedziałam, że rozumiecie o czym piszę, co przeżywam. Dziękuje za Wasze pozdrowienia, a świadomość, że jesteście gdzieś tam i że w ogóle jesteście życząc mi dobrze, rozumiejąc z czym się zmagam po odejściu z WTS.
Dziękuje Stanisławowi za wspieranie mnie podczas rozmów telefonicznych, za serdeczność i cierpliwość w wysłuchiwaniu mnie. Za pomoc osobistą, gdy ja sama już nie chciałam należeć do organizacji śJ, po "przebudzeniu", a byłam zaproszona przez braci starszych na komitet sądowniczy, z którego nie skorzystałam. Jest to temat świeży, bolący i bardzo skomplikowany. W sumie to był kawał czasu bytności organizacji, całe moje życie, pół wieku. Z początkiem tego roku uwolniłam się od psychomanipulacji, która niszczyła mnie, "mnie taka jaką byłam w głębi siebie, a jaka miałam być w/g organizacji. Odniosę się jeszcze do tego.
Roszado, Tobie dziękuje za pracę i czas włożony w wykazanie błędów i " zmieniających się świateł " w naukach WTS. Gdy tak szłam krok po kroku w czytaniu, porównywaniu i uświadomieniu sobie jaki jest ich ogrom, przerażenie moje, szok, żal i poczucie, że zostało się oszukanym doprowadziły do ostatecznego zerwania więzów z organizacją śJ.
Cytuje słowa Roszady "Podziwiam odwagę. 30 lat to szmat czasu, często prawie pół życia dorosłego." - po nich tak się wypłakałam, bo to całe życie moje w "nie prawdzie", gdzie "coś" mi tam w organizacji nie pasowało ! a chwilę pózniej czytałam sobie Roszady i Was wszystkich słowa " podziwiam i gratuluje odwagi" i czułam się już duuuużo lepiej. Godniej, spokojniej.
Również dziękuje za swój wkład i pracę, jaki ma na Forum WTS Archive, tłumacząc na j. polski ważne dokumenty WTS i dając ludziom możliwość poznania "tajnych" zaleceń WTS-u.
Pomyśleć, że 50 lat byłam śJ a nie wiedziałam o istnieniu książki tylko dla starszych zboru " Paście trzodę Bożą" !! A treść tej książki, to jak zwyczajny instruktaż
Poczułam się bardzo, bardzo oszukana przez tę organizację.
Te 30 lat, to liczone od chrztu.
"Kryzys sumienia" R. Franza kupiłam, czytam. Obrzydliwość organizacji jaką w tej książce odnajduję, nie przyszłaby mi nawet na myśl.
Jak organizacja śJ i jej nauki, czy raczej metody psychomanipulacji, wpływają na jednostki i życie doświadczałam od dzieciństwa do teraz. Mąż, czynny śJ żyje " swoim oddzielnym życiem", zgodnie z zaleceniami w Strażnicach stosuje wobec mnie ostracyzm. Może nawet jest mu to na rękę. Sam miał założoną " niebieską kartę" za wieloletnie stosowanie wobec mnie przemocy psychicznej. Wycierpiałam psychiczne poniżanie, wyzwiska, zostawianie mnie w chorobie bez pomocy, nawet bez podania mi " czegoś do zjedzenia" gdy leżałam chora w gorączce. Sam zjadł i wychodził z domu. Teraz słyszę, że jestem "odstępcą" i on ze mną nie rozmawia. Mąż otrzymał w zborze" upomnienie" i "okazał skruchę". Teraz codziennie na stojaku od 8:00 do 10 lub od 10:00 do 12:00.
Będę na dziś kończyć.
W dniu gdy będę mogła znowu napisać, odezwę się do Was.
Myślę o Was, o Waszych przeżyciach, doświadczeniach, rozterkach związanych z WTS.
Dziękuje za podzielenie się nimi.
Bardzo Serdecznie pozdrawiam Was