Śmieszą mnie te paradokumentalne filmy. Ludzie je oglądają jak "M jak miłość" i myślą, że to dzieje się naprawdę. Nie dostrzegają też, że każde zdjęcie na stronie tytułowej strażnicy czy na jw.org jest po prostu reklamówką, porównywalną z tym co widzą co dzień na Polsacie.
Kiedy człowiek uświadomi sobie, że wszystko to są ustawki, świat JW zaczyna wyglądać zupełnie inaczej.
Na mnie osobiście do wyrzygu sprowadza się dokument o pomocy jakiej udzielał Sanderson na Filipinach. Zabrali 2 kamery, jedna się zepsuła, ale widzimy sceny z kręcenia filmu. Czyli była trzecia kamera. Ponadto sceny podejmowania decyzji o kręceniu - to dokument czy reklama? Podsumowanie całości to Mateusza 6:2
Kiedy więc dajesz dary miłosierdzia, nie dmij przed sobą w trąbę, jak to czynią obłudnicy w synagogach i na ulicach, żeby ludzie ich wychwalali. Zaprawdę wam mówię: W pełni odbierają swą nagrodę