Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Zdrowie...na drugim planie.  (Przeczytany 10719 razy)

Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Zdrowie...na drugim planie.
« Odpowiedź #30 dnia: 21 Styczeń, 2016, 20:16 »
I tak, lekarz MA LECZYĆ i właśnie to próbuje robić - transfuzja jest właśnie zabiegiem medycznym wymagającym zgody pacjenta bądź pełnomocnika, a rozmową lekarz często próbują przekonać do konieczności transfuzji w celu ratowania życia lub zdrowia.

  Oni tylko potrafią się zasłaniać chorobami jakie płyną w związku z przyjęciem krwi i o zabiegach przeprowadzanych bez transfuzji.
Ale już o plusach nie wspomną, a wystarczy jeden wielki, że komuś się uratuje życie. Nawet w planowanych zabiegach nie da się wszystkiego przewidzieć. Następuje jakiś krwotok i bez krwi nie ma ratunku.

Oni tak mają że gdyby na całym świecie były dwa przypadki zachorowania na jakąś chorobę w wyniku transfuzji to na to by się powoływali, a nieważne że setki ludzi umierają.
Jakiś czas temu siedziałam z teściową u neurologa i siedzi pani czyta strażnicę. Zerknęłam raz, drugi uśmiechnęłam się i już kobitka gotowa do ataku. Udaję zainteresowaną tym co mówi,a z racji miejsca zmierzam  w kierunku krwi. I ona mówi że jej brat miał wypadek, był nieprzytomny i ona się nie zgodziła na podanie krwi i jest z tego dumna, bo spotka się z bratem w raju. Nie komentuję  tylko przytakuję.
Pytam jej dlaczego już nie obchodzą świąt BN skoro kiedyś obchodzili? Odpowiedziała że nowe światło , kanał, ble ble bla.... i wiedzą, że takie świętowanie jest złe.
A więc pytam...a co będzie jak za rok, dwa, pięć nowe światło, kanał ble ble ble...to samo co ona mówiła oznajmią wszem i wobec, że można przyjmować krew bo w biblii jest pisane o spożywaniu, a nie o ratowaniu życia  przez transfuzję, czy nadal pani będzie z siebie taka dumna?
Nic nie odpowiedziała, jakby mogła rzuciłaby mi się do gardła i przegryzła. Nagle z pogodnej, serdecznej kobiety przeistoczyła się w wściekłą babę. Wrzuciła strażnicę do torebki i wyszła.

Wydaje mi się jednak, że było tam miejsce na wskazane tych dwóch osób.

A teraz żałuję, że nie byłam wystarczająco dociekliwa żeby porozmawiać z mężem dokładnie o treści tego dokumentu. Choć nie wiem czy w ogóle chciałby rozmawiać.

  Raczej nikogo z rodziny tam nie wpisał, teraz ma w innym miejscu "rodzin".
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline tomek_s

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 109
  • Polubień: 2037
  • Nigdy nie byłem ŚJ.... KRK
Odp: Zdrowie...na drugim planie.
« Odpowiedź #31 dnia: 21 Styczeń, 2016, 21:47 »
Pytam "straszego" - mojego kolegi, czy naprawde odmówiłby transfuzji, gdyby to dotyczylo jego dzieci... Odpowiedział z całą stanowczością "oczywiście".
Dopytałem, czy jest świadom tego co mówi.
Odpowiedział, że" jak najbardziej", zapodał wersety...

Zimny dreszcz mnie przeszedł widząc jego kamienną twarz. 
„Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim” (Mt 8:11),


Offline amber

Odp: Zdrowie...na drugim planie.
« Odpowiedź #32 dnia: 22 Styczeń, 2016, 12:45 »
U nas to były teoretyczne rozmowy, bo dzieci nie mamy, ale mąż jednoznacznie nie odpowiedział, że nie protestowałby przeciwko ewentualnej transfuzji. Mam nadzieję, że jednak miałabym coś do powiedzenia.... chociaż zaraz... Pewnie gdyby dziecko miało transfuzję, mąż mógłby zostać wykluczony? Bo co do nacisków na niego nie mam wątpliwości.


Offline amber

Odp: Zdrowie...na drugim planie.
« Odpowiedź #33 dnia: 22 Styczeń, 2016, 12:47 »
  Oni tylko potrafią się zasłaniać chorobami jakie płyną w związku z przyjęciem krwi i o zabiegach przeprowadzanych bez transfuzji.
Ale już o plusach nie wspomną, a wystarczy jeden wielki, że komuś się uratuje życie. Nawet w planowanych zabiegach nie da się wszystkiego przewidzieć. Następuje jakiś krwotok i bez krwi nie ma ratunku.

Oni tak mają że gdyby na całym świecie były dwa przypadki zachorowania na jakąś chorobę w wyniku transfuzji to na to by się powoływali, a nieważne że setki ludzi umierają.
Jakiś czas temu siedziałam z teściową u neurologa i siedzi pani czyta strażnicę. Zerknęłam raz, drugi uśmiechnęłam się i już kobitka gotowa do ataku. Udaję zainteresowaną tym co mówi,a z racji miejsca zmierzam  w kierunku krwi. I ona mówi że jej brat miał wypadek, był nieprzytomny i ona się nie zgodziła na podanie krwi i jest z tego dumna, bo spotka się z bratem w raju. Nie komentuję  tylko przytakuję.
Pytam jej dlaczego już nie obchodzą świąt BN skoro kiedyś obchodzili? Odpowiedziała że nowe światło , kanał, ble ble bla.... i wiedzą, że takie świętowanie jest złe.
A więc pytam...a co będzie jak za rok, dwa, pięć nowe światło, kanał ble ble ble...to samo co ona mówiła oznajmią wszem i wobec, że można przyjmować krew bo w biblii jest pisane o spożywaniu, a nie o ratowaniu życia  przez transfuzję, czy nadal pani będzie z siebie taka dumna?
Nic nie odpowiedziała, jakby mogła rzuciłaby mi się do gardła i przegryzła. Nagle z pogodnej, serdecznej kobiety przeistoczyła się w wściekłą babę. Wrzuciła strażnicę do torebki i wyszła.

  Raczej nikogo z rodziny tam nie wpisał, teraz ma w innym miejscu "rodzin".

Muszę z nim o tym porozmawiać. Podpowiedziałaś mi dobry kierunek, z którego spróbuję skorzystać :)