Co ja ci owca mogę powiedzieć...
Sam przeżywam podobne chwile. Jednak ja z żoną postanowiłem już na sto procent, że przed najbliższą obsługą po prostu wyślemy maila zbiorowego i się odłączymy.
Nie wiem, czy takie rozwiązanie sprawdzi się w twoim wypadku, ale warto to przemyśleć. Podejrzewam, że zależy wam pewnie na wybudzaniu ludzi i dlatego ciągle jesteście w organizacji.
My też tak myśleliśmy. I tyle ile mogliśmy zrobić, to zrobiliśmy. Zasialiśmy. Pielęgnujemy. Ale nic więcej zrobić się nie da. Ja ty nie dotrzesz do kogoś, to może ktoś inny to zrobi.
My również z żoną mamy problemy przez nasze wybudzenie. Zbór odrzucił, a rodzina ma za odstępców. Uważają, że studia mojej żony przyczyniły się do zachwiania jej wiary.
Jej rodzona siostra (młodsza o kilka lat) wywala do niej z tekstami "myślałam, że mam do czynienia z osobą dorosłą i dojrzałą duchowo a z tobą to jest czcza gadanina". Sama nie ma podstaw biblistyki a zachowuje się jakby WTS zapewnił jej niesamowite wykształcenie w tej dziedzinie. Albo jak wspominamy o pedofilii"Ja nie raduje się z nieprawości. Z nikim na ten temat nie rozmawiam i nie będę" Krew zalewa.
My doszliśmy do wniosku, że puki możemy pomóc, to pomagamy, ale jak ma to się odbijać na naszym zdrowiu (a tym bardziej kiedy już nie widać nikogo, komu można pomóc), to nie ma sensu się męczyć. Ale to nasza decyzja. Nie każdy ma taką możliwość. W każdym razie jesteśmy z wami.