Myślę, że na podstawie wskazanego przez ciebie fragmentu nie jesteśmy w stanie określić "wymagań, które należy spełnić, by spożywać Wieczerzę Pańską". Skąd pewność, że dozorca spożywał Wieczerzę? Czy można wysnuć taki wniosek z tego fragmentu? Co rozumiesz pod pojęciem "najbliższej Wieczerzy"? Czy masz na myśli to, że odbywała się regularnie, a może że była zorganizowana?
Zadaje te pytania, bo uważam, że nie można stwierdzić, że dozorca spożywał Wieczerzę. Może raczej należałoby ustalić, czy wszyscy chrześcijanie ją spożywali? Bo jeśli tak, to wtedy jest podstawa by uważać, że dozorca także to robił. Wieczerze mogły odbywać się zarówno w jakiś zorganizowany sposób jak i spontaniczny. Czy Wieczerzę można było spożyć samemu? Lub wyłączenie z domownikami?
A co z resztą wskazanego przez ciebie wersetu? Czy chrzest domowników dozorcy był ważny? Dlaczego mowa jest o tym, że to on uwierzył, a cały dom został ochrzczony? Czy nie jest to odniesienie do patriarchalnej konstrukcji społeczeństwa tamtych czasów, co wskazywałoby na to, że Pan domu podjął decyzję za siebie oraz za domowników, a potencjalnie także za niewolników? Czy to byłoby w porządku? Można oczywiście to romantyzować, ale jeśli osadzić to twardo w realiach tamtych czasów, to raczej romantyczne to nie było.
Wreszcie, dlaczego próbujesz to wszystko ubrać w jakiś proces rodem z Czego uczy Biblia? Tam można przeczytać, że trzeba spotkać odpowiednich ludzi, chcieć, uwierzyć, poznawać Biblię itd... To świetna opcja, gdy chce się organizować komuś życie w sekcie. Świadectwa różnych ludzi pokazują jednak, że Bóg może przyjść do człowieka w bardzo różny sposób i żaden ze wskazanych przez ciebie punktów nie jest wymagany. Ludzie budzą się któregoś dnia i zaczynają myśleć o Jezusie. Czy Bóg może ich tak pociągnąć do swojego syna czy nie? Ja tam nie odmawiam Bogu takich możliwości, a wtedy jakiekolwiek próby standaryzowania procesu, układania go w punkty mogą być nie tylko bezużyteczne, ale także szkodliwe - bo to furtka dla sekt.