No dobrze, możemy zgodzić się z tym, że alkoholizm to jednostka chorobowa, taka sama jak cukrzyca lub niedoczynność tarczycy.
Są jednak alkoholicy, którzy żyją bez alkoholu już długie lata i są świetnie w stanie kontrolować chorobę. W sumie podobnie jest z cukrzycą czy niedoczynnością tarczycy. Te choroby także można kontrolować. To, co łączy wszystkie te choroby to jednak potrzeba dyscypliny, na którą jednak nie każdy jest w stanie się zdobyć.
Moje pytania więc brzmią:
Być może świadkowie Jehowy powinni wykluczać także cukrzyków, którzy nie trzymają diety i dowodzą tym samym braku szacunku do życia? Insulina wszystkiego nie załatwi.
Czy to samo nie powinno dotyczyć ludzi, którzy swoim stylem życia i ponownie dietą niszczą organizm lekceważąc niedoczynność tarczycy?
Całkiem na poważnie pytam, bo tak jak zachorowanie na coś lub brak choroby nie leży w czyjejś mocy, tak podejście do niej już w zasadzie tak. Znam świadków z poważną otyłością, która wpływa na zaawansowaną cukrzycę, ale nie mają problemu żeby jest normalnie, walić tort na deser, a ich lekarz przepisuje im już potrójną dawkę insuliny względem tego, co brali na początku.
Im dalej w las, tym więcej drzew. Uważam, że uczciwe byłoby wykluczanie także cukrzyków, którzy tak jak alkoholicy zawalają temat. Tylko paragraf jest inny, bo tutaj jest pijaństwo, a tam rażący brak szacunku do życia, co potwierdzi każdy lekarz.
Piszę to rzecz jasna trochę przekornie, ale widzę w tym absurd i niekonsekwencję. Arbitralne podejście do sprawy. A według WHO z powodu alkoholizmu i jego powikłań umiera rocznie 3 mln osób, gdzie analogicznie w przypadku cukrzycy i jej powikłań prawie 7 mln.