wśród świadków Jehowy z okolic Jeleniej Góry krążyły opowieści o zamordowaniu w drugiej połowie lat 40-stych konkretnej 15letniej dziewczynki przez żołnierzy wyklętych, który mieli rzekomo sympatyzować z Polską Walczącą i z Akcją Katolicką albo z Armią Krajową.
To był ten przypadek
"W roku 1946 z różnych stron kraju zaczęły do Biura Oddziału napływać informacje o brutalnych aktach przemocy, których się dopuszczano na Świadkach Jehowy. Wyjątkowo bezwzględnymi wrogami okazały się oddziały formacji partyzanckiej Narodowe Siły Zbrojne. Działalność ich była wymierzona nie tylko przeciw władzom komunistycznym, lecz z inspiracji kleru katolickiego — także przeciwko Świadkom Jehowy....
Na przykład w dniu 1 marca 15-letnia Henryka Żur z okolic Chełma wybrała się z bratem z miejscowego zboru do pobliskiej miejscowości, żeby odwiedzić zainteresowanych. Były to jej ostatnie odwiedziny. Oboje wpadli w ręce członków NSZ, którzy owego dnia kwaterowali w tej wiosce. Brat, choć dotkliwie pobity, uszedł z życiem. Siostrę przez kilka godzin straszliwie torturowano. „W duchu możesz sobie myśleć, co chcesz, tylko przeżegnaj się po katolicku, bo inaczej czeka cię kula” — doradzał jeden z dręczycieli. W końcu młodą siostrę wywleczono do pobliskiego lasu i zastrzelono. Nie udało się złamać jej prawości."
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/301994018#h=184"Została pochowana na cmentarzu w miejscowości Biskupice"
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awiadkowie_Jehowy_w_wojew%C3%B3dztwie_lubelskimrzekomo "nie chciała przeżegnać się" i właśnie za to została zamordowana.
Moje sensowne pytania były ignorowane. Pytałem skąd w ogóle wiadomo, że "nie chciała przeżegnać się". Jak rozumiem, ona zginęła więc nie mogła nikomu opowiedzieć ostatnich chwil przed śmiercią. Sytuacja w lesie, kilkadziesiąt lat temu, więc nikt tego nie nagrał. Na jakiej podstawie opowiadacie mi tę historię.
Na te pytania nie uzyskałem odpowiedzi. Wskazano mi adres jej sędziwych rodziców którzy w 1988 jeszcze żyli i mieszkali w J.Górze
Uznałem że wpaść tam i pytać seniorów o rodzinną tragedię byłoby mocno "niefajne", więc zrezygnowałem z tej metody weryfikacji.
Teraz po kolejnych 36 latach jej rodzice zapewne już nie żyją.
W tym przypadku naocznym świadkiem był pobity i ocalały brat zakatowanej dziewczyny.
Nawet gdyby jego relację o próbach wymuszenia katolickiego przeżegnania podważyć, co jak w wypadku wydarzeń w Zemborzycach wcale nie było nieprawdopodobne, to sam fakt torturowania i zastrzelenia ofiary pozostaje bezsporny.