W moim przypadku, nie wiele się zmienia, bo jakoś tak się złożyło, że przez czas bytności w orgu jakoś nie zabiegałem zbytnio o towarzystwo. Pomijam czas nastoletnosci, bo wtedy naturalnie czlowiek szukał towarzystwa... zawsze miałem kilka osób z którymi rozmawiam, spotykam się i to mi wystarcza. Podczas czasu gorliwości w orgu to raczej ja organizowałem jakieś duże wyjazdy na narty itp. Poprostu powoli przestałem je organizować dla dużych grup. Bez echa, czasem jak od święta się pojawię na zebraniu to ktoś zagai czy coś robię, ale to chyba raczej pytanie bo nie mają za bardzo o czym gadac. Ogólnie to w orgu, zebrania i służba to ekwiwalent spotkań towarzyskich. Jeśli przestajesz w tym uczestniczyć, to zapominają o tobie. Przyjdz na zebranie i cyk, nagle sobie przypominają że jesteś i pytają jak się masz... na moje pytanie dlaczego nie zadzwonił, skoro tak bardzo martwił się o mnie, milkną... wszystko w orgu jest warunkowe, ale to chyba nic odkrywczego.