Czy są jakieś wypracowane praktyki przywabienia potencjalnych zainteresowanych do wózka?
Jak przyciągnąć uwagę przechodniów?
Funkcjonują wypróbowane w boju patenty (oficjalne bądź nieoficjalne)?
Czy odchodzenie od wózka, celem ośmielenia „zwierzyny”, to intencjonalna i przemyślana strategia?
Może warto zastosować zestawianie wózków w wymyslne formacje lub klucze: (podkowa, strzała, gwiazda, trójkąt, krzyż odpada…
)?
Jakie sposoby i zanęty dają wymierne rezultaty?
Ktoś to mierzy? Są jakieś badania, teokratyczne zalecenia czy doświadczenia wytrawnych wózkowiczów?
Pole do popisu jest wprost nieograniczone, a dominuje i pokutuje pasywne podejście…
A tyle metod można opracować i wdrożyć.
Oddziaływanie na zmysły - techniki wizualne: flaga, stroboskop, kogut,
oddziaływanie akustyczne: syrena, okrzyk bojowy, jodłowanie, techniki brzuchomówcy,
działanie na podświadomość: spryskanie wózka teokratycznym feromonem, jakieś triki ze sztuczną grawitacją…
Na ile kreatywności można sobie pozwolić podczas orki rydwanem?
~~
Stefan właśnie przysposabiał rydwan i szykował się do wyjścia do służby. Wstawił pod folię i zabezpieczył gumą dwa najnowsze wydania zeszłorocznej Strażnicy, przylizał do klaty krawat oraz przetarł obuwie skórką od banana. Ze schyloną głową zmełł pośpieszne skierowaną w górę modlitwę, by zaklepać sobie pomyślność.
- A może weź Jezebel? Taki ładny dzień, niech się poopala - zasugerowała Jadwinia, wręczając mu kanapki z rzodkiewką i serem, a „do drugiej łapki” butelkę mineralnej z dzióbkiem, „żeby nie uświnił krawata i nie zalał koszuli”.
- Zabieranie zwierząt na głoszenie chyba nie przyniesie chwały organizacji?! Widziałeś innych głosicieli, żeby chodzili do służby z pieskami? - zapytał bardziej sam siebie Stefan.
- Co ci zależy? Przecież papuga to nie pies! To fascynujące dzieło Jehowy! - kusiła Jadwinia - Zobaczysz, wzbudzisz większe zainteresowanie!
Argument był zaiste celny i Stefanowi błysnęło oko. W końcu osobiście, wytrwale poddawał papugę teokratycznej tresurze, co było elementem szerzej przemyślanego planu przypodobania się nadzorcy podczas obsługi. W końcu tyle czasu czeka na zamianowanie na sługę…
Ruszył więc z animuszem i po kwadransie zziajany, lecz w bojowym nastroju zamustrował się na dyżurnym skwerku. Obok rydwanu z literaturą wyeksponował klatkę z papugą, wcześniej uzupełniwszy jej poidełko wodą.
Zapowiadał się fantastyczny dzień. Stefan czuł, jakby sam Jehowa z synem machali do niego przyjaźnie, przybijając żółwiki z wysokości swoich niebiańskich tronów.
Jak na zawołanie, natychmiast pojawili się trzej młodzi zainteresowani. "Szadrak, Meszak i Abed-Nego" - skojarzył Stefan i zachichotał mimowolnie, podniecony perspektywą teokratycznej aktywności na rzecz Królestwa.
- Epicki ptaszon! - skwitował pierwszy, zbliżywszy się. - Jak ma na imię? - zapytał podnosząc oczy na Stefana.
- Jehooowa! - rzuciła nieoczekiwanie papuga.
- Jezebel - poprawił pośpiesznie Stefan. - Jehowa to imię Boże… - zaczął klarować Stefan, ale nie dane mu było dokończyć.
- Patrzaj, Tapir, wierząca papuga!
- Normalnie, gadająca chrześcijanka! Biszop, nawiąż kontakt! Zapodaj jej coś z religii! - młodzieńcy wyraźnie się ożywili.
- Jehoowa! Daj orzeszka! Jehowa, Jehoowa! - raz po raz rzucała Jezebel, łypiąc na gapiów.
- Sztos! A modlitwy zna jakieś? Przeżegnać się umie? - zaczęli sobie pokpiwać.
- Co to za rasa jest? - zagaił rzeczowo Biszop
- Ani chybi Ara papieska! Swojego nie poznajesz, Biszop? - przerzucali się uwagami.
Stefan obserwował ich w milczeniu, wycofany, ze zmarszczonymi brwiami, zaskoczony niespodziewanym obrotem spraw.
- Wstąp do Jehowych, Paprot, dostaniesz taką w komplecie z garniakiem i całym ekwipunkiem. Kto wie, może ci jeszcze katarynkę dorzucą! - odgryzł się Biszop.
- Będzie jakiś występ? Ptak coś powie jeszcze? - indagował Paprot,
- Pan da koledze ten wasz horoskop - wtrącił się osobnik zwany Tapirem - Biszop też z branży religijnej jest. Syn księdza! Pana ptak wyraźnie go zafascynował, że tak powiem… - dodał i zarechotał.
Do grupy zbliżyła się wytworna pani w czerwonym sweterku i kusej, dzianinowej spódniczce ze wystrzyżonym przez stylistę Sznaucerkiem w golfikowym wdzianku pod kolor outfit’u właścicielki. Na widok papugi cała utonęła w zachwycie.
- Śliczniutka jestem! - zwróciła się pieszczotliwie do Jezebel grubo uszminkowanymi ustami zwiniętymi w ryjek, przybliżając twarz do klatki.
- Szkarrrrłatna bestia! - zaskrzeczała Jezebel. Uśmiech momentalnie spełzł jej z oblicza. Strzeliła karpia i prostując się wciągnęła powietrze by coś odrzec, ale uprzedziła ją Jezebel.
- Wielka nierządnica! Wielka nierządnica! - wypaliła, przestępując na żerdce z nogi na nogę.
Pani spłonęła pąsem. Chłopaki zgięli się w pół w konwulsjach śmiechu.
Zrobiło się zamieszanie. Sznaucerek zaczął warczeć i ujadać na całe towarzystwo, więc wciąż oburzona właścicielka usiłuję odholować zwierzę, targając za smycz.
- Arrrmagedon! Arrrrmagedon! - rozdarła się Jezebel złowieszczo, uskoczywszy w róg klatki.
Stefan próbując opanować chaos do jakiego nie przywykł, zirytowany wycedził przez zęby w stronę ptaka:
- Zamilcz, bo ukręcę Ci łeb!
- Żadnej krrrwi! - zatrzeszczała pobudzona Jezebel, trzepocząc skrzydłami!
- Mega brawurka! Szacun! Pan jesteś lepszy zawodnik! – młodzież zaczęła z entuzjazmem komentować spektakl, gdy już opadł im szczyt wesołości.
Stefan z czołem zroszonym potem, w duszy pomstując na Jadwinię, bez słowa jął pośpiesznie zwijać cały kram, by czym prędzej ewakuować się ze skwerku...
- O! Szybko wróciłeś! Pewnie całą literaturę rozpowszechniłeś! - zagdakała przymilnie Jadwinia z kuchni, słysząc w drzwiach szamocącego się z całym majdanem Stefana.
Drobnym truchtem, szurając paputkami wybiegła przed niego, niczym córka Jeftego, cała drżąca z wyczekiwania na potwierdzenie pomyślnych wieści, spragniona budującego świadectwa.
Stefan upocony i napęczniały z gniewu, niedbale odłożył klatkę i wózek po czym manifestacyjnie grzmotnął buty na środek przedpokoju. Spojrzeniem pełnym błyskawic niemal osmolił jej brwi.
- Przez ciebie doznałem prześladowań! Byłem przedmiotem szyderstw i obelg! Jestem spalony na tym terenie! Nie pójdę tam więcej! Na dodatek Jehowa przestał mi błogosławić! Wszystko przez ciebie! A papuga… (tu przerwał, żeby zaczerpnąć oddechu) - …żeby ją skarlały Goliat zjełczałą manną tuczony trącał!! - eksplodował gejzerem pretensji, po czym z drżącą brodą w teatralnej pozie udręki zwiesił głowę i ramiona.
- Eeee… Dramatyzujesz, Stefan. Jak się wstydzisz, to zapuść brodę. Nikt cię nie rozpozna wtedy! - poleciała Salomonem Jadwinia.