Czym sytuacja opisana przez ciebie różni się od sytuacji wszystkich innych dzieci? Na przykład takich, których rodzicami są antyszczepionkowcy. Oni także podejmują decyzję za swoje dzieci i także składają je na ołtarzu swoich przekonań "religijnych". Jak widać jednak, cały czas ludzie mają prawo decydować w takich sprawach, ponieważ nie są to sprawy proste. Co ma wziąć pod uwagę sąd, dokonując oceny takiej sytuacji? Czy jeśli wierzenia rodziców są szkodliwe, to czy w ogóle powinny być dopuszczalne w społeczeństwie? A nawet, jeśli są szkodliwe i je dopuszczamy, to przecież są to przekonania tych rodziców, którzy podejmują takie decyzję w najlepszym interesie dziecka. To oczywiście nie jest najlepszy interes tego dziecka, ale oni są w to bardzo przekonani i wierzą, że właśnie to jest dla ich dzieci najlepsze.
Nie mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której rodzic bije dziecko kablem od komputera albo drzwiami od lodówki. Taka sytuacja byłaby jasna. Natomiast sytuacja taką, o jakiej rozmawiamy tutaj, już nie jest jasna. Postawienie granicy pomiędzy poglądami jest bardzo trudne - gdzie są te akceptowalne, a gdzie nie. Jeśli sędzia odbierze prawa rodzicielskie w takiej sytuacji w kraju takim jak Polska, czy jakimkolwiek innym, w którym świadkowie Jehowy są zarejestrowanym związkiem wyznaniowym, to będzie to oznaczać, że sąd odmówił prawa do wolności religijnej. Wolność religijna natomiast ma to do siebie, że rodzice mają swobodę wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi poglądami, co znów zakłada, że wychowują je w ich najlepszym interesie (nawet jeśli tak nie jest, ale są co do tego przekonani).
Wprowadzenie takiego prawa jak twoje byłoby co najmniej groźne. Przekazywanie rządom większej miary władzy prędzej czy później prowadzi do jej nadużycia. Dziś chcesz odbierać dzieci świadkom Jehowy, jutro odbiorą je tobie - dziś jeszcze nawet nie wyobrażasz sobie, co mogłoby być powodem takiej decyzji, ale jeśli zezwolisz na to raz, granica zostanie przesunięta, a potem kolejny i kolejny raz. Co więcej, jak będą odbierać dzieci tobie, pod drugiej stronie będą stać Fantomy i klaskać, żeby "pozbawić cię władzy rodzicielskiej na zawsze".
Lekarzowi raczej nie współczuję, ponieważ jeśli zostajesz lekarzem, musisz brać pod uwagę tego typu kwestie. Jest ich mnóstwo, na każdym kroku, nie dotyczą tylko świadków Jehowy. Licz się z tym i rób swoje, nawet jeśli będziesz podejmować trudne decyzje i nie wszyscy będą z tego powodu zadowoleni. Oceniam ich pracę jako bardzo ważną l, trudną i odpowiedzialną. Współczucie to jednak nie jest to słowo.
Współczuć lekarzowi w tej sytuacji, to jak współczuć żołnierzowi, który zostaje wysłany na front w dniu wojny. Halo? To żołnierz. Lekarz natomiast jest bezustannie związany z ceną ludzkiego życia, a w takiej sytuacji potencjalne trudności natury moralnej są na każdym kroku. Z jakiegoś zresztą powodu przysięgają to, co przysięgają... Raczej nie dla zabawy.
Niestety nic nie zastąpi zdrowego rozsądku. Jeśli rodzic nie odzyskuje go nawet w chwilach, gdy jego dziecku grozi śmierć, raczej nie ma dla niego ratunku. Natomiast daleko posunięte ograniczanie praw zwykłym ludziom ze względu na tak daleko idącą patologię, zawsze kończy się źle. Dziś wydaje się to świetnym pomysłem, ale jak budzisz się z ręką w nocniku, to już jest za późno.