Proponuję zostawić dywagacje nad tym, czy jakiś kraj jest "demokratyczny" czy też nie. Jak pokazują wydarzenia z naszego kraju z ostatnich lat, a w szczególności z ostatnich miesięcy, pojęcie "demokracji" oraz "praworządności" jest tym, co bez przerwy jest na ustach wszystkich ludzi. Z tym, że raz na ustach jednych, a potem na ustach drugich. Aktualnie widać też, że do więzienia w Polsce także idzie ten, o którym zdecyduje tak władza. Nie zmienia to jednak faktu, że pomijając walki polityczne, zdecydowana większość postępowań sądowych dotyczących zwykłych ludzi odbywa się z poszanowaniem obowiązujących przepisów prawa. Nie mam żadnego powodu, żeby zakładać, że w Rosji wygląda to inaczej.
Poza tym, przypominam, że przed wybuchem wojny na Ukrainie większość osób twierdziło, że demokracja w Rosji nie istnieje, że ludzie w ogóle nie popierają Putina i w ogóle nie wybierają go w wyborach. Po czym po wybuchu wojny okazało się, że ludzie naprawdę na niego głosują i w większości przypadków popierają działania, które podejmuje. Czy to czasem nie jest demokracja? A że demokracją da się sterować i robi to każdy demokratyczny rząd, to zupełnie inna kwestia. Można oceniać sposób w jaki się to osiąga, ale jeśli wziąć pod uwagę siłę propagandy telewizyjnej, to czy stosowana w Rosji, czy w Polsce czy też we Francji - nie ma to znaczenia. Uderza tak bardzo. Kierunek propagandy może się komuś nie podobać, ale propaganda pozostaje propagandą i ma wpływ na demokrację zarówno w krajach "demokratycznych" jak i w krajach "niedemokratycznych".
Jeśli jest paragraf, podajmy go. Potem będzie okazja do oceny, jak został zastosowany. Dziwnym trafem żadna ze stron nie emanuje konkretami. Jeśli uważasz, że to normalne, że Rosja coś "rozmywa", to dlaczego organizacja wprost nie wskazuje zarzutów? Potrafili to robić gdy chodziło o ocenę "ekstremizmu" zawartego w ich publikacjach. Dlaczego dziś już nie wskazują konkretów? Bo łatwiej jest krzyczeć, że powodem jest "prześladowanie religijne". Zupełnie tak samo, jak rasizm w USA. Co któryś czarny ginie z powodu rasizmu, a co któryś ginie z powodu "rasizmu", obok którego pojawia się nielegalne posiadanie broni i dilerka narkotyków. Jak rozumiem w obydwu wypadkach sytuacja jest taka sama i winny jest "rasizm", natomiast nie ma znaczenia, że mierzył do kogoś z broni i akurat to biały go zabił...
Brak konkretów powoduje, że jestem sceptyczny i uważam, że może być tam coś, co nazwalibyśmy "drugim dnem".