Tak mogę. Odczuwam pustkę po tym, gdy postanowiłem, że już nigdy na sali królestwa się nie pojawię. Straciłem poprzez to liczne kontakty z braćmi ze zboru. Nowych przyjaźni i kontaktów na prędko nie nawiązałem, a że mieszkam za granicą to siłą rzeczy prawie wszystko kręciło się wokół polskojęzycznych braci. Byliśmy zdani niejako na siebie. Teraz to wszystko nagle prysło. Mogłem przed nimi grać głupa i udawać rozradowanego Świadka, jednak marny ze mnie aktor i nie potrafię udawać.. 😏Mentalność miejscowych jest zupełnie inna niż ta wśród Polaków. Bardzo ciężko uzyskać ich zauwanie, a jak już to jest bardzo ograniczone. Są nieufni wobec obcych. Brakuje im spontaniczności. Wśród polskich współwyznawców były spontaniczne, grille, spodkania, czy wzajemne odwiedziny. Teraz to wszystko bezpowrotnie utraciłem. Oczywiście jest rodzina, dzieci..,, ale i odległości kilkusetkilometrowe. To wszystko jest trochę skomplikowane a miejscowi bracia byli w zasięgu ręki, bo w promieniu 30 kilometrów..
A jak z wiarą? Oddalenie się od zboru na pewno do Boga nie przybliża, wręcz oddala. Nic już nie czytam, nic nie rozważam, nie prowadzę już doktrynalnych dyskusji. Bo tak szczerze powiedziawszy, to nie można w żaden sposób jednoznacznie powiedzieć, czyje wierzenia są bardziej logiczne i bliższe jakiejś prawdzie. Wszystko zależy głównie od indywidualnej interpretacji. A wiele spraw w Biblii można interpretować na różne sposoby.
Dzisiaj wiem jedno, że aby wyjść należy wpierw położyć na szalę wszystkie rzeczy za i przeciw. A pochopne, nagłe wyjście z sekty może dla niektórych przyspożyć nowych trudności. Dlatego uważam, że podobnie jak z wejściem do organizacji, jak również z jej opuszczeniem jedni potrzebują mniej a drudzy dużo więcej czasu na podjęcie decyzji.
Drogi Gostek: może ów post coś wniesie w Twoją wewnętrzną ROZPACZ, beznadzieję
Modlitwa jak piękne to słowo: pełne głębi, tajemnicze, wyrażające skryte żarliwe prośby, dziękczynienie. Nie jeden z nas odczuwa wielką ulgę, nadzieje, że zostanie wysłuchana.
Modlitwa najprościej ujmując to wypowiadany jednoosobowy monolog, biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, który pozytywnie wpływa na naszą podświadomość – odczuwamy pewne zaspokojenie własnych pragnień.
A może modlitwa to tajemnicze zaklęcie wypowiadane w stosownej chwili?
Każdy doskonale stwierdza w skrytym swoim ''sercu''- to wielki przywilej w pokładanej nadludzkiej nadziei, związana jest z głęboką czcią względem Boga, zdrowia i innych życiowych spraw ...itp.
Zazwyczaj modlimy się w trudnych chwilach w beznadziei, rzadko ona uwypukla dziękczynienie, cóż tacy jesteśmy.
''Jak trwoga to do Boga'' – Czy tak jest naprawdę?
Uważam, że inne pobudki skłaniają do modlitwy ''… 21 Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża,
mamy ufność wobec Boga, 22 i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego,
ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. ...'' (1 J 3:21,22)
Jednak inne osoby wyrażają modlitwę w inny spektakularny sposób.
Czy taka forma zostanie wysłuchana?
"...Panie, mówiłem, tam na gałęzi drzewa siedzi kruk. Rozumiem, że Twój majestat nie może
się zniżać do mówiącego. Lecz ja potrzebuję znaku. Gdy skończę moją modlitwę, spraw, aby
ten kruk odleciał. To będzie jakby skinienie w moją stronę na znak, że nie jestem zupełnie sam
na świecie...
I patrzyłem na ptaka. Ale on siedział nieruchomo na gałęzi. Wtedy znowu zwróciłem się
ponownie.
Panie, mówiłem, masz słuszność. Twój majestat nie może się zniżać do moich żądań. Gdyby
kruk odleciał, byłbym jeszcze smutniejszy. Bo taki znak byłby znakiem danym mi przez kogoś
równego - a więc znowu przeze mnie samego, znowu byłby odbiciem moich pragnień. I ciągle
tkwiłbym w swojej samotności.
I oddawszy pokłon wróciłem.
Lecz wtedy właśnie moja rozpacz ustąpiła miejsca nieoczekiwanej radości..."