W Warszawie seria szkoleń (...)
Ktoś może ma przecieki czego takiego ambitnego uczą się przez 5 dni?
Warszawo wschodnia Moim zdaniem nie trudno się domyślić, jaki ich cel może być
Tak biorąc na zwykłą logikę i obserwując co się w tych "ichnich" szeregach dzieje.
To będzie seria szkoleń nadal piorących mózgi zborowych śrubek, że tak się wyrażę jako kobieta.
Oraz utwierdzanie w tym, że lepszej organizacji na ziemi nie ma.
I widzę to tak.
Jeśli panowie pozwolicie mi w tym męskim temacie dołączyć mój żeński głos
Wszystko rozjeżdża się im we szwach, co doskonale widać m.in. w statystykach za ubiegły rok służbowy.
Również w posunięciach jeśli chodzi o kwantum dla pionierów specjalnych, stałych i pomocniczych.
Wymagań dotyczących bycia głosicielem, co się absolutnie przekłada na brak dobrych wyników.
I najniższa ochrzczonych w ostanim czasie, już nie idą tam tłumy.
To już nie 350 tysięcy rocznie, ale tylko trochę ponad 150 tysięcy.
I ta liczba raczej już będzie tylko spadać.
Ludzie są coraz bardziej świadomi, mają większy dostęp do wiedzy o śJ.
Różne afery też im w tym nie pomagają.
I myślę, że CK ma ogromną świadomość tego, że traci władzę nad wieloma owieczkami.
Skoro w samym Warwick są ludzie wybudzeni.
Przestaje się to im wszystko trzymać kupy, nie wspomnę o rozjeżdżającej się jakości głoszenia z milczącymi ludźmi przy stojakach.
Coraz mniej chętnych na budowanie coraz to nowych sal z dużą perspektywą na ich sprzedaż.
Trudniej ludzi przyciągnąć na sale po ponad dwóch latach siedzenia na zoomie.
Nie wspominając o służbie od domu do domu, podstawowy kręgosłup działalności, który się przełamał.
No i ten chroniczny brak zainteresowania jednostką, żywym człowiekiem w zborach i jego prawdziwymi problemami.
Nadal się to tylko bardziej pogłębia
Liczą się tylko wypełnione zadania i tylko na tym skupiają się przyjeżdżający nadzorcy podróżujący, kontrolerzy kont zborowych.
To wszystko w podsumowaniu to trochę przypomina łatanie starej szaty nowym materiałem.
Wielu starszych też jest świadoma co się dzieje w tej organizacji.
Wielu musi tam tkwić ze względu na układy rodzinne i braterskie.
Zmieniają się okoliczności, warunki, przybywa wątpiących, jawnych odstępców.
Muszą coś robić by te pozostałe resztki zatrzymać jakoś przy sobie.
No i starsi w zborach, mianowani coraz to młodsi mężczyźni nie mający zielonego pojęcia o życiu.
Karierowicze załapią się szybko na drabinę strażnicy.
To już dawno nie jest ta organizacja, do której ja kiedyś trafiłam.
Stracili bardzo na prawdziwym braterstwie
Szkolenia być może w jakimś sensie opóźnią rozkład tej organizacji.
Ale zapewne nie zatrzymają lawiny ludzi odchodzących stamtąd.
A ich szkolenia zobrazowałabym tak.
Trochę inaczej podany ten sam bigos, teraz nie na porcelanowym półmisku.
A raczej bardziej na fajansowym talerzyku