w schyłkowym ustroju socjalistycznym (lata 80-te XX wieku) wiele spraw którymi państwo oficjalnie nie chciało zająć się "nieoficjalnie" zajmowała się nigdzie nie zarejestrowana "inicjatywa prywatna". co było określane np. jako "fuchy"...
mówiąc pół żartem pół serio, takim odpowiednikiem "fuchy" w zakresie "certyfikatów" własności może być to, że niektórzy głosiciele "po prostu" wyobrażali sobie, że konkretne nieruchomości "wkrótce" będą należały do nich... "bo tak"...
wchodzi głosiciel do pięknej willi, a właściciel do niego: "wypier...ć, bo psa z łańcucha spuszczę"
głosiciel opuszcza czyjąś posesję i na zewnątrz mruczy sam do siebie "ja tutaj niedługo będę mieszkać"
no cóż: "wyobraźnia, wyobraźnia, wyobraźnia, wyobraźnia jest od tego..."