W południe wyjeżdżałem z wnuczkami na "bezkrwawe łowy" w pola (w celu namierzenia stad śródpolnych sarenek, dla uciechy dzieci) i nagle pojawił się wóz strażacki, zawyły syreny i strażacy z megafonów coś przekazywali, ale, że byłem blisko, to nic nie zrozumiałem, bo zostałem ogłuszony kakofonią decybeli.Po powrocie za dwie godziny pytam "moją byłą", co ogłaszali strażacy, a ona mi mówi, że zbiórkę odzieży i żywności dla Ukrainy. Pytam się więc specjalnie, czy pomoże, a ona do mnie z takim tekstem:
- A po co mam pomagać światu?
Jeśli pomogę to tylko swoim!
A po chwili:
- A ty pomożesz?
A ja na to (będąc mimo wszystko trochę zszokowany jej kategoryczną odpowiedzią):
- No wyobraź sobie, że ja też pomogę, ale tylko światu!
Po chwili dodałem: Niekoniecznie swoim!
Zaznaczam, iż "moja była" prawie codziennie siedzi godzinami na zoomie i zachowuje się jak nawiedzona czy opętana. Ubiera się odświętnie pomimo trudności zdrowotnych, nieraz zapina plakietkę, śpiewa, klaszcze, gada z laptopem, normalnie Rydzykowy moher. Parę dni temu upiekła placek, pokazała wszystkim, były ochy i achy, a potem zapleśniał jej po paru dniach.