Cześć,
założyłam wątek o starszych zboru, choć nigdy nim nie byłam
Mogłam tylko obserwować ich działania.
Myślę, że w zależności od okresu (czy to były w Polsce lata PRLu, czy rok 2000, czy obecnie) starsi zboru mieli większą lub mniejszą swobodę w działaniu w zborze według własnego uznania.
Przypuszczam, że kiedyś ta swoboda była większa, natomiast mam wrażenie, że od jakichś 10 lat prawie wszystko podporządkowane jest Ameryce.
Przenosząc to na metaforę McDonalda. Wydaje mi się, że kiedyś starsi mogli do "menu" wprowadzić swoje wariacje "hamburgera" - takiego swojskiego Wieśmaca. Natomiast obecnie raczej nie mają już szans "przemycić" nic swojego. Wszystkie "hamburgery" samolotem przylatują z USA i nie ma tu miejsca na autorskie wariacje.
A może się mylę? Może ktoś kto teraz jest starszym i tu zagląda sprostuje me poglądy?!
Może teraz jest więcej swobody, a może nigdy jej nie było?
Ja amerykańskie "jadło" dostrzegam w tym, że totalnie zdegradowano lokalnych mówców. Na zgromadzeniach od 2 lat nie ma Polaków, ale są tylko filmy - wykłady z Ameryki.
Poza tym ewolucja szkoły teokratycznej też zwolniła ludzi z myślenia!
Pamiętam jak wyglądała szkoła teokratyczna 20 lat temu. Trzeba było stworzyć 5-minutowy punkt na podstawie jednego wersetu! Albo 2 - 3 wersetów. To była "moja broszka" co do niego wsadzę. Zaczęło się to zmieniać jakieś 10 lat temu. Pojawiły się wtedy już gotowe tematy, gotowe materiały, gotowe wersety... Trzeba było głównie zaaranżować scenkę. Natomiast to co się ze szkołą zadziało od momentu wprowadzenia stojaków to już parodia...
Bo wystarczy powiedzieć" proszę obejrzeć ten filmik". Nawet Biblii już nikt nie nosi ze sobą.
Odnoszę wrażenie, że podobna ewolucja zadziała się ze starszymi - kiedyś mieli jeszcze coś do powiedzenia, a dziś to głównie przedstawiciele korporacji z USA. Tacy kierownicy poszczególnych małych "McDonaldów", którzy głównie pilnują żeby pracownicy przychodzili do pracy, żeby punkt był czynny i żeby cały utarg poleciał do USA.
Też macie takie wrażenie?