- Nigdy nie wiadomo w czym, jak, komu, i co pomoże. A ta książka już w czymś pomogła, ledwie zawitała pod nasze strzechy. Ona zaczyna się cytatem z Dziejów Apostolskich 4:20:"Nie możemy nie mówić o tym, cośmy widzieli i słyszeli." I właśnie tę parę słów natchnęło naszego forumowego Światusa (sam mi o tym opowiedział) do stworzenia ciekawej, a zarazem bardzo mądrej oraz przyszłościowej, trafnej "złotej myśli", tyczącej się styku świadków Jehowy i byłych świadków. Otóż on zapisał:
"Gdy Świadkowie Jehowy milczą - Byli Świadkowie mówią o tym co widzieli i słyszeli."
Oczywiście pierwsze skojarzenie prowadzi do pandemii. Jeśli świadkowie nie głoszą to głośmy my! Półtora roku nie plączą się nam pod nogami, wykorzystajmy ten czas dobrze. Ale jak nam się plączą po forach, na Facebooku, czy YouTube to widzę. Tym bardziej nie możemy milczeć. A jak wiadomo jest słowo mówione i pisane. Słowo pisane to też rodzaj wypowiedzi, rozmowy czy wymiany zdań między sobą. Przecież nasze forum takie jest. Przecież to książka pisana przez nas wszystkich. Pisana codziennie przez kilka już kolejnych lat. Można ją wydać w papierze, stworzyć audiobooka czy e-booka. I chociaż rzeczywiście, niektórzy nawołują do jej zakończenia, to jednak jak dotąd stale jest grupa zapaleńców, którzy mają coś ciekawego do odkrycia czy wniesienia na jej strony i stale są odbiorcy tej twórczości, czyli czytelnicy.
Ale wracam jeszcze do tej "złotej myśli". Co to tak naprawdę znaczy? A czy to takie ważne, żeby byli świadkowie coś mówili? Po co to i na co komu? I do jakich byłych świadków my należymy? Do tych mówiących, czy milczących? Jakie to ma znaczenie? Niektórzy zresztą nawołują tutaj do milczenia. "Milczeć czy mówić, oto jest pytanie!" Pisać książki czy nie pisać?
Parę lat temu miałem umówioną wizytę w Dominikańskim Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. Miałem się spotkać z psycholożką i dyrektorem tego centrum. Poproszono mnie, abym przywiózł książki, wszelkie artykuły, ze wskazaniem także na opowiadania, spisane przeżycia, świadectwa, czy też jak u świadków się mówi - doświadczenia, oraz wszelkie listy odejściowe. Wszystko to co dotyczy organizacji, ludzi tam będących, jak i ją opuszczających, czy też będących już poza jej nawiasem. Myślę sobie po co to im. A że się tym wszystkim interesowałem i gromadziłem, toteż uzbierało się z tego sporo kilogramów. Nie śmiałem się pytać, ale wyszło to w trakcie rozmowy. Pokazano mi ich świeżo wydany Biuletyn o mechanizmach psychomanipulacji, ja chciałem kupić ze 20-30 egzemplarzy, a wtedy dyrektor zaproponował wymianę poza gotówkową. Ja zostawiłem parę książek, których nie mieli i te wszelkie świadectwa, a dostałem 20 czy 30 (już teraz tego nie pamietam) sztuk pachnących jeszcze farbą nowiusieńkich Biuletynów. Miałem wrażenie, że zrobiłem lepszy interes.
Ale przy tej okazji wyjaśniło się, że wszelkie materiały pochodzące z wewnątrz sekt destrukcyjnych mają kolosalne znaczenie z punktu widzenia badaczy sekt. Jeśli się chce kogoś uznać za pokrzywdzonego i jeśli staramy się skutecznie pomóc takiej osobie, to musimy wiedzieć, czy rzeczywiście taka czy taka grupa jest wstanie to i to człowiekowi robić. Ale jak to ustalić, jak grupa (sekta destrukcyjna) ukrywa zło w swoich szeregach, mataczy, zamiata pod dywan, zamyka się na świat czy wręcz przekazuje na zewnątrz fałszywe informacje? (dezinformacja), czy też skutecznie wykorzystuje prawo państwowe (pewną miarę nietykalności Związków Wyznaniowych jaką gwarantuje Konstytucja w Polsce)?
Otóż mówiąc i tak w dużym skrócie, im więcej jest świadectw, ludzkich opowiadań i spisanych przeżyć oraz wszelkich doniesień (prasa, media) tym łatwiej ustalić czy to jest prawda i fakt. Zasada jest taka, iż ten pewnik pojawia się wtedy, jak wiele osób opisuje te same zdarzenia, mają takie same przeżycia i takie same lub podobne podają fakty z tej samej sekty. Te osoby mogą pochodzić z różnych krajów, to nawet lepiej, bo można łatwiej wykluczyć, że się znają i się w jakichś celach porozumiały by tak, a nie inaczej opowiadać. Czyli, jeśli coś opowiada osoba, twierdzi, że padła ofiarą jakiegoś rodzaju wykorzystania w grupie religijnej, to nie mając co najmniej kilku takich samych doniesień z tej samej grupy, trzeba nadal czekać i szukać, bo nie da się na tej podstawie stwierdzić, że jest na pewno ofiarą. Ale, jeśli nieznający się ludzie, nigdy się nie spotkały i piszą lub opowiadają, że w danym kulcie ma miejsce to i to, wtedy jest pewność, iż rzeczywiście jest to prawda. Prosty mechanizm, ale trudny nieraz do uchwycenia.
Nie wiem, czy dobrze to przekazałem co chciałem, ale na końcu mój gorący apel: piszcie książki, opowiadania, świadectwa, swoje złe i dobre doświadczenia, listy odejściowe z organizacji i co tylko można. Nie przestawajcie z tym. To mogą być dowody w sprawie.
BO GDY SAMI ŚWIADKOWIE JEHOWY NA TE TEMATY MILCZĄ, BYLI ŚWIADKOWIE MÓWIĄ O TYM, CO WIDZIELI I SŁYSZELI W ORGANIZACJI !!!