Gdy byłem młody, przystojny i wysportowany, będąc już w organizacji zlecono mi abym w niewielkim zakresie zaopiekował się starszą siostrą, lat ok. 75 - 80 lat. Organizowaliśmy zbiórki do służby u niej, dokonywałem drobnych napraw, czasami coś kupiłem. W sumie sympatycznie było, siostra pisała wiersze, niestety nieopublikowane, a ja miałem możliwość się z nimi choć w jakieś części zapoznać. Nie wiem jak to wyglądało w innych zborach, ale w tamtym czasie ówcześni starsi, w tym przypadku stanęli na wysokości zadania. A ja cóż młody chodziłem i chodziłem aż siostra zmarła.