Zaciekawiły mnie te słowa
widząc ponadprzeciętną niechęć ŚJ do lekarzy i całej medycyny
, zwłaszcza że taka teza wielokrotnie pojawia się na forum (a więc _chyba_ nie jest jednostkową obserwacją jednego Gostka, ale szerszym zjawiskiem...
mnie nie ma już w zborze oficjalnie 18 lat, a nieoficjalnie nieco ponad 22 lata, a więc całą epokę, całe jedno pokolenie... Pamiętam jednak, że "za moich czasów" jedyne zastrzeżenie, jakie ŚJ mieli do medycyny to była transfuzja... no może jeszcze wstydzili się chorób psychicznych... ale wszystko inne leczyli normalnie... szczepienie niemowląt było oczywistością a inne szczepienia nie były konieczne bo nie było wtedy żadnych epidemii...
nie zaprzeczam tezie Gostka że świadkowie Jehowy są niechętni wobec całej medycyny, ale jakoś wydaje mi się nieprawdopodobne, aby były one zgodne z obiektywną rzeczywistością...
owszem, za moich czasów nie było FaceBooka, więc osobnik nawet świrnięty nie był nakręcany przez innych świrów... a na pewno nie był nakręcany w takim stopniu jak obecnie...
owszem, za moich czasów do zborów nie trafiali kompletni bezmózgowcy, gdyż nie było jeszcze kultury obrazkowej ani jw.org abu filmików o Zosi i Piotrusiu itp. odmóżdżaczy, a dodatkowo każdy świadek Jehowy musiał własnymi oczami _przeczytać_ papierową papkę propagandową (czytanie to jednak jakiś wysiłek, a więc przerasta zupełnego bezmózgowca), ...
owszem, od moich czasów wiele się zmieniło... ale jakoś nie mogę uwierzyć w tę niechęć do medycyny... zwłaszcza że za moich czasów nie spotkałem w zborze ani jednego antyszczepionkowca ani jednego płaskoziemcy, natomiast fani różnych teorii spiskowych stanowili śladową mniejszość (i nawet oni naginali te teorie pod teokratyczny przekaz)...