ciekawy jestem czy możliwy byłby (uwzględniający dzisiejsze realia) "powrót do PRL-u", w sensie:
nieformalna niezarejestrowana organizacja zbierająca się w mieszkaniach prywatnych, studiująca publikacje wydrukowane na czarno-białej drukarce emeryta Kazika z Pierdziszewa, kongresy na leśnej polanie bez wynajmowania stadionów, wznowienie łażenia od domu do domu, itd. itp.
bez TV, bez brudnych kastingów, bez jw.org, bez stojaków, bez sal królestwa, bez RKB, itd.itp.