Podaj jeden przypadek (...) kobiety, która uchroniono przed przemocą domową (prawdziwą).
Ja znam taki jeden przypadek, ale uprzedzam że szczegóły będą dość drastyczne...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Była sobie patologiczna para „sponsor” w wieku przedemerytalnym i jego dużo młodsza „utrzymanka”...
Mężczyzna około połowy życia spędził w więzieniu, odsiadując wyroki za gwałty i za handel narkotykami, a jego utrzymanka pochodziła z patologicznej rodziny, była w dzieciństwie bita i gwałcona przez ojczyma, dlatego chciała szybko wyrwać się z domu, początkowo utrzymywała się z prostytucji, później związała się z nim, jako jedynym „sponsorem” i chciała samej sobie wmówić, że jest to „prawie” normalne „narzeczeństwo”...
Facet miał (mówiąc oględnie) „nietypowe” potrzeby seksualne, np. podniecał go widok krwi, wiec lubiał np. zamiast gry wstępnej uderzyć „narzeczoną” piąchą w nos, aby zalała sie krwią.
Nie ma krwi, nie ma seksu, „taki mieli klimat”...
Trzeba mu jednak przyznać, że to on ją utrzymywał, a ona nigdy przez całe życie nigdzie nie pracowała zawodowo, (ponieważ zajęła się prostytucją tuż po skończeniu ośmioletniej podstawówki, więc nie miała żadnego zawodu, miała także kłopoty z czytaniem, z pisaniem i ogólnie miała obniżony poziom inteligencji, ale „nadawała się” do zaspokajania potrzeb seksualnych „sponsora”).
Po za tym, facet zapewniał swoją utrzymankę że ją bardzo mocno kocha, więc nawet jeśli jej kilka lub kikanaście razy w tygodniu przypier... to i tak najważniejsze jest że ją kocha jak nikt inny na świecie...
Pewnego dnia impuls elektryczny z gwiazdozbioru Plejady pobudził serce „sponsora” do wysłuchania amerykańskiej ewangelii.
Przedstawiony przez głosicieli Bóg Jehowa niesamowicie imponował „sponsorowi”, a ponieważ spośród czterech wspaniałych przymiotów Boga Jehowy najbardziej zaimponowała mu Boska MOC, dlatego wielokrotnie próbował „nawrócić” swoją utrzymankę, tłumacząc jej np.:
„ty malutka k..., nie podskakuj..., bo jak w armagedonie Bóg Jehowa ci przypier..., to nie wstaniesz...”
niestety, „malutka” jakoś nie umiała zachwycić się ani patologicznym Bogiem ani patologicznym starotestamentowym zamiłowaniem tegoż Boga do przemocy i do wyniszczania całych narodów...
jej „sponsor” co prawda chłonął amerykańską prawdę jak gąbka, ale niestety nie umiał zerwać ani z papierosami ani tym bardziej z alkoholem, wskutek czego po pewnym czasie zrozumiał, że Bóg Jehowa napewno zamorduje go podczas Armagedonu...
no cóż, historia ma swój „heppy end”, gdyż...
z powodu załamania na tle nerwicowym, „aparatura” przestała „działać” sponsorowi, a wtedy zdroworozsądkowo uznał, że po co ma utrzymywac kobietę, skoro i tak nie może uprawiac seksu.
Pewnego dnia kazał kobiecie „wypier...ć” i dał jej pięć minut na spakowanie się, a ona udała się na dworzec PKP, gdzie zobaczyła plakat organizacji charytatywnej.
Skorzystała z oferowanej pomocy, miała gdzie spać, została wysłana na kurs zawodowy i podjęła pierwszą w swoim czterdziestoletnim życiu pracę zawodową.
W ten sposób świadkowie Jehowy uratowali co najmniej jedną kobietę przed przemocą domową...