Cześć. Na początku przepraszam za ortografię - nie jestem do tego stworzony ;/. Nie specjalnie lubię pisać i wynaturzac się o sobie
Jakkolwiek każdy z przedmówców po trochu gadał 'z sensem' to nie wydaje mi się, że dziwny styl pisarski Miśka powinien prowokować ataki, lub kwestionowanie Jego historii życiowej lub motywacji. Sam przyznał, że nie jest pisarskim 'orłem' (bez bicia- ja też nie jestem). Wydaje mi się też, że każdy z nas wychodzi z borga w mniejszym lub większym stopniu PORANIONY- nie tylko emocjonalnie ale i MENTALNIE- to ostatnie powoduje, że nawet po przekonaniu się, że nie jest to Prawda- dalej próbujemy 'głosić'
innym- myślę, że jest to podświadome i trudne dla nas do zauważenia. Potrzeba czasu, żeby spojrzeć na siebie z perspektywy i poprawić skrzywienia mentalne.
U mnie to trwało chyba ze dwa lata. Na początku, po moim przyłączeniu, nadal sądziłem, że to jest Prawda, i że "ci odstępcy" nie mają poszanowania dla moralności, Boga i tego typu bzdety. Nawet przez "Kryzys sumienia" nie potrafiłem przebrnąć- ze strachu chyba, że to czemu poświeciłem czterdzieści lat życia może się okazać bzdurą wyssaną z palca. Dalej się obawiałem, że "odstępczuchy" mają jakąś ukrytą agendę, i że dobrze się kamuflują.
Miałem szczęście pracować przez 3 lata z bardzo rozsądnie dyskutującym facetem "ze świata", a że mieliśmy mnóstwo czasu na rozmowy w trakcie pracy, pomógł mi spojrzeć na wiele spraw bez emocjonalnego ładunku. Pamiętam jak chciałem mu jeszcze wcisnąć książkę "Stwarzanie" (zgroza!!!) Rozmawiając z nim wiedziałem, że nie jest to człowiek negatywnie zaangażowany w zwalczanie "jedynej-prawdziwej" i że na nic mnie nie chce nawrócić.
Pamiętam, jak chcąc go przekonać do istnienia inteligentnego Boga, puściłem mu jeden ulubiony utwór muzyczny:
coby wykazać, że za inteligencją człowieka (tworzącego takie dzieła sztuki) musi stać siła wyższa.
Wysłuchał moich wynurzeń ("głoszenia") i opowiedział mi o filmie, w którym naukowcy wykazali, jak muzyka była wykorzystywana do celów propagandowych. N.p. nagranie ataku z pierwszej wojny światowej zaprezentowano jako nieme (to był wtedy standard) a sama scena bardzo przygnębiająca- widz od razu dostrzegał rozmiar tragedii i bezsens tej wojny.
Za drugim razem podłożono muzykę z jakimś marszem i komentarzem o "naszych dzielnych chłopcach" i od razu odbiór sceny się zmienił o 180 stopni.
Pomyślałem sobie- "Boże, jak łatwo naszym umysłem manipulować do osiągania politycznych celów!", i chyba dopiero wtedy otworzyłem ucho na argumenty drugiej strony. Zaraz potem poczytałem o tym jak Gerrit Losch wypierał się w sądzie jakichkolwiek związków ze Strażnicą, jak Geoffrey Jackson kłamał Na Komisji Królewskiej w Australii, że nie uważają się za jedynych przedstawicieli Boga na ziemi, jak wypierają się, że nie izolują wykluczonych od rodziny...... wtedy po prostu mnie ścieło..... normalnie czułem się tak jakby ktoś z bliskich mi umarł, a ja nie mam gruntu pod nogami.... że co?- że wszystko w co wierzyłem przez te lata to jedno wielkie kłamstwo i manipulacja???!
Teraz kiedy słucham wypowiedzi "Tonego-ciasne spodnie" albo pozornie sympatycznego Stephena Letta - dopiero teraz dostrzegam jacy to są manipulanci - chyba tak ze 3-4 lata zajęło mi odrzucenie wpajanego, totalitarnego toku myślenia i pokrętnej interpretacji wersetów Biblii.
Zaczałem słuchać filmików Lloydsa Evansan oraz Kim and Mikey- to było tak, jakby woda tamę przerwała, i wcale nie od razu poczułem się z tym dobrze. Lata indoktrynizacji dają o sobie znać niestety :-(
Wcale się więc nie dziwię, że Misiek siedzi w tym jeszcze po uszy - musi trochę czasu upłynąć zanim sam zrozumie, gdzie jeszcze przemawia przez niego "Strażnica".
Dajcie chłopakowi spokój na razie, niech pisze i się powoli odprogramowuje. Mam nadzieję, że dużo jeszcze ciekawego napisze, a sam nauczy się krytycznie analizować swoje zachowanie i życie- tak jak my wszyscy tutaj.
Nie, bombardowania miłością nie będzie (wszyscy mamy złe skojarzenia- i dobrze), ale ze zrozumieniem to się tutaj spotkasz :-)
Nie bój się, i dużo czytaj- to jedyna metoda na wyjście z matni.
Pozdrawiam,
R.