CK słabo szukało, skoro nie znalazło tego wersetu;
Obj. 11:18 Ale narody bardzo się rozgniewały i Ty okazałeś swój wielki gniew. Nadszedł też wyznaczony czas na to, żeby osądzić umarłych i nagrodzić+ Twoich niewolników — proroków+ — i świętych, i bojących się Twojego imienia, małych i wielkich, oraz żeby zniszczyć tych, którzy niszczą* ziemię”+.
ale Ciało Kierownicze zna ten werset, a za "moich czasów" (około 30 lat temu) był to praktycznie jedyny werset na tematy ekologiczne, który świadkowie Jehowy umieli znaleźć i przytoczyć z Biblii...
przypomina mi się stare, a nawet bardzo stare doświadczenie ze służby kaznodziejskiej sprzed prawie trzydziestu lat
zagadnięty domownik próbuje argumentować, że od (jak to ujął) "religijnych dyrdymałów" ważniejsze jest codzienne dbanie o świat w którym żyjemy i mówi nam że on chętnie posłuchałby co mamy do powiedzenia na temat ekologii
osoba która towarzyszyła mi w służbie zacytowała ten właśnie słynny werset z Apokalipsy
osoba ta miała duże problemy z płynnym czytaniem więc trwało i trwało i trwało aż dukając doczytała ów werset do końca, po czym zrobiła niesamowicie dumną z siebie minę (jakby chciała powiedzieć "a widzi Pan?! Biblia na WSZYSTKIE tematy ma odpowiedź!")
domownik posłuchał, cierpliwie czekając aż moja towarzyszka skończy czytać (nie tak długi przecież tekst biblijny) a potem powiedział:
no właśnie, zobaczcie sami, jak niepraktyczne są wszelkie religijne dyrdymały...
widać że Waszego Boga prawie nie interesują sprawy związane z ekologią, ma tyle innych spraw do załatwienia: to, to i tamto, a na samym końcu od niechcenia przypomina sobie o ekologii, ale też nie ma nic dobrego do zaoferowania oprócz stalinowskich rozwiązań...
napijecie sie państwo kawy czy herbaty?! Powiedzieliśmy co chcemy, domownik zniknął w kuchni, nie było go dłuższą chwilę, aż przyszedł z tacą, ubrany w wojskowe moro i czapkę majora policji, podał kawę i herbatę i mówi do mnie:
nie miałem lepszych rekwizytów pod ręką, ale proszę wyobrazić sobie że jestem żołnierzem albo policjantem a pan do mnie zadzwonił zgłosić że jacyś bandyci napadli na pana rodzinę; niech pan sobie wyobrazi że ja jako przedstawiciel służb mundurowych przyjeżdżam i trzymając w ręku nabitą broń spokojnie sobie liczę "na paluszkach": zabito pana ojca, jeden, zabito pana matkę, dwa, zabito pana siostrę, trzy, zabito pana dwóch braci, cztery i pięć; ciotka, sześć, wujek, siedem, dziadek, osiem, babcia, dziewięć, kuzynka dziesięć... Potem spokojnie mierzę do przestępcy, zabijam go, mowię: jedenaście, a na koniec spokojnie znudzony patrzę na zegarek...
czy uznałby mnie pan za dobrego żołnierza lub za dobrego policjanta? Przecież "zniszczyłem tych którzy niszczyli" pańską rodzinę?!
Ja aż zakrztusiłem się kawą, domownik szybko podbiegł do mnie, energicznie uderzył mnie kilka razy po plecach, a ja mu za to podziękowałem; Domownik upewnił się że nic mi nie jest i dalsza pomoc nie jest potrzebna, a po chwili kontynuuje:
teraz chyba rozumie pan, dlaczego nie zachwycam się tym co wasza religia mówi o ekologii?!
no cóż, szczęka opadła mi z wrażenia, kompletnie nie wiedziałem co odpowiedzieć...