Ten materiał z Morissem dowodzi tego, że problem z odpływem z orga jest poważny.
W dobie internetu i łatwego dostępu do informacji coraz trudniej trzymać w ryzach rząd dusz.
Ludzie czytają, oglądają, zaczynają zadawać pytania.
To jak z cieknącą łodzią. Nie są w stanie załatać dziury (fałszywe doktryny, pedofilia, itp...), więc wypompowują wodę (wykluczją "odstępców).
Jednak pompa nie radzi sobie z nadmiarem wody i łódź powoli idzie na dno.
Co do samego materiału, to napiszę jedno: jeśli brakuje argumentów, wtedy zaczynają się groźby.
I z tym mieliśmy tu do czynienia.
No cóż...religia miłości przecież.
A na ile był to poważny przekaz, to warto było poczekać do samego końca. Ten śmiech jak z sitcomu podsumowujący te dziewięć minut tego czegoś, był najlepszą puentą.
Jak to mówią, śmiech na sali.