myślę że dla organizacji ŚJ najważniejsze jest aby nadzorca jużniepodróżujący nie poszukał sobie pracy zawodowej
myślę że w dzisiejszych czasach bycie nadzorcą to robota (wg zasad "pełna dyspozycyjność za miskę ryżu") kompletnie nieatrakcyjna dla większości ludzi i jw.org jeśli już znajdzie frajera który chce brać na siebie takie obowiązki na takich marnych warunkach finansowych to nie chce go wypuścić ze swoich szponów
niektórzy z nich mogliby przecież rzucić tę robotę i wziąć sie np. za "wykładanie na wyższej uczelni" (oczywiście: mówię o wykładaniu kafelek w łazience) a ich żony np. usiąść w supermarkecie za ladą - i mieć gdzieś ten cały kierat ciągłe jeżdżenia przeprowadzki itd.itp.
inni zatrudniliby się chociażby jako stróże nocni albo przy grabieniu liści - i też podziękowaliby
a skąd wtedy jw.org po zakończeniu epidemii nabrałoby frajerów na ich miejsce?!
Myślę, że chętnych do przejęcia pałeczki jest całkiem sporo, ale to taka moja obserwacja. Jest sporo byłych NO, specjalnych, oni chętnie by wzięli to na siebie. Jest też wielu młodych po różnych kursach, którzy aż się garną - i to nawet piszę w takim pozytywnym sensie, czasem to są nawet w porządku ludzie. W moim obwodzie jest teraz młody NO, to jego pierwszy obwód, ma ok. 35 lat. Zdolny, bystry. Gdyby chciał to spokojnie robiłby karierę z żonką i to nie za ladą w supermarkecie. Jest zasadniczy jak na oficera JW przystało, ale też nie robi problemów, ze spraw z których nie powinien.
A tak na marginesie... to nie wiem, czy takim nadzorcom wizyty na zoomie nie są na rękę. Nikt ich nie ciąga po terenie, nie muszę się męczyć. Na zoomie studia, studia z dziećmi, jakieś odwiedziny, sms, telefon, itd... Nie muszą co tydzień jeździć, pakować się, itd. Oczywiście zostaje kwestia izolacji, to akurat może emocjonalnie dobijać. W dużej mierze to zależy od osobowości, wydaje mi się, że wielu z nich to pasuje, a ich żonom jeszcze bardziej.