Ponownie bardzo wszystkim dziękuję za szczere i rzeczowe posty
Dzisiejszy komentarz dedykuję osobom, które tak jak ja zaczynają się wybudzać i otwierać coraz szerzej oczy na wszelkie fałszerstwa nauk jw.org i niestety nie mogą liczyć na zrozumienie zainfekowanych krewnych.
Spotkała mnie dziś przykra wymiana zdań z dwiema najbliższymi osobami, które rzecz jasna są Świadkami, z mężem i z moją mamą. Mimo, iz mężowi starałam się otworzyć oczy przez ostatnie dwa tygodnie, czytając nawet fragmenty z Kryzysu oraz puszczając mnóstwo materiału na You Tube, mimo ogromu zdziwienia i wręcz oburzenia wszystkimi przedstawionymi faktami, oznajmił mi dziś iż mam mu dać święty spokój, nie niszczyć mu życia, nie namawiać go do odstępstwa a jeśli to się nie zmieni to się rozstaniemy, zaraz po tym jak doniesie na mnie starszym zboru. Potem trochę ochłonął i dodał aby każdy z nas żył swoim życiem bez wtrącenia się do religii, której on i tak nigdy nie zmieni bo jest najlepsza ze wszystkich mimo tych „kilku uchybień „( każdy jest niedoskonały .....). Powinnam tez docenić, że mam porządnego męża który nie pije, nie pali itp. a jeśli mam za dobrze to mogę sobie wziąć katolika to się przekonam jaka będzie różnica.
Z kolei mamie ( totalny mur nie do przebicia: organizacja to świętość i jest równoznaczna z Jehową) wspomniałam tylko o „zwolennikach drogiej whisky” z CK i filmiku na poparcie a od razu usłyszałam, że to odstępcy zmanipulowali filmik a jeśli wierzę, że jest prawdziwy to mam to pokazać starszemu z naszej grupy ( największy fanatyk i manipulator słowny w całym zborze niestety), to mnie uświadomi jak bardzo grzeszę, że w ogóle poruszam takie tematy. Mówiąc krótko: TOTALNA WALKA Z WIATRAKAMI!!! O ile mamie się nawet nie dziwię, bo spodziewałam się takiej reakcji, o tyle mąż który dowiedział się tylu rzeczy!!! bardzo mnie rozczarował. Woli to fałszywe poczucie bezpieczeństwa w zborze od samodzielnego myślenia i wzięcia odpowiedzialności za wiarę w swoje ręce.
No ale cóż, ja, czyli osoba której brak pokory (wniosek mojego męża) może pocieszę inne osoby na tym forum, iż nie są same jeśli również muszą się zmagać ze wszystkim w pojedynkę. Wierzcie mi, nie jest lekko, ale damy radę !!! Nie możemy sobie wmówić, że białe jest czarne i odwrotnie. Bóg na pewno by tego nie chciał! Tym optymistycznym akcentem zakończę dzisiejsze przemyślenia.
Pozdrawiam wszystkich szczerze
Janne,
ponownie opisałaś zagadkę, nad którą zastanawiałam się (i nadal zastanawiam) już od paru lat, czyli:
dlaczego uświadomiony Świadek nie odchodzi z organizacji?Męczyło mnie to pytanie, bo przecież jako Świadek byłam uczona, że trzeba działać automatycznie - jeśli w jakiejś religii widzisz fałsz, to musisz ją opuścić. I ja tak postąpiłam... Ale jest cała rzesza Świadków... którzy najpierw czytają "Kryzys sumienia", oglądają wszystkie "odstępcze" filmiki, wertują odstępcze fora od deski do deski... po czym stwierdzają, że jednak nadal będą Świadkami...!
Powiem więcej... nie dość, że tak stwierdzają, to jeszcze zrywają kontakt z innymi odstępcami!
To już jest obłuda do kwadratu - być de facto odstępcą (bo jest nim każdy, kto wątpi w choć jedną naukę Ciała Kierowniczego), WIEDZIEĆ, że duża część nauk Świadków jest fałszywa, znać afery z udziałem organizacji (choćby te pedofilskie - i to na całym świecie), a jednocześnie całkowicie odżegnywać się od innych odstępców!
Gdybym nie obserwowała tego zjawiska na własne oczy, to nie uwierzyłabym, że może istnieć taka kategoria ludzi. Ale istnieją... naprawdę...
Dlaczego tak się dzieje, mogę tylko dywagować, ale mam następujące przemyślenia:
1. Błędem jest założenie, że jeżeli przekażę komuś WIEDZĘ, to będzie to jednoznaczne z tym, że zacznie on zgodnie z nią DZIAŁAĆ!
Wydaje się to oczywiste, że jesli pokażę dowody czarno na białym, że rok 1914 jest wymyślony, to przeciętny Świadek mi podziękuje i od tego dnia przestanie wierzyć w tę naukę. Ależ skąd - jakiś procent owszem przestanie wierzyć, ale pozostali nadal będą się upierać przy swoim.. a nawet bronić tych nauk.
Przełożę to na przykład z życia wzięty...
Kiedyś ludzie palili papierosy i nie wiedzieli o ich szkodliwości. Dzisiaj świat jest zalany WIEDZĄ na temat szkodliwości palenia - w internecie są miliony artykułów, milion książek, programy w telewizji, reportaże, dzieci w szkole dowiadują się, że palenie powoduje raka płuc. Co więcej... na opakowaniach papierosów zamieszczane są zdjęcia narządów palaczy zaatakowanych przez raka oraz ogromne napisy: Palenie zabija!
Czy dzięki tej akcji informacyjnej pozbyliśmy się wszystkich palaczy z kuli ziemskiej? Jakiejś części na pewno, ale pozostali palą nadal. Co więcej... są kolejni - wyposażeni w WIEDZĘ, którzy sami wchodzą w ten nałóg!
Obecnie modne są e-papierosy. W mediach zaczęły pojawiać się artykuły o ich szkodliwości... ileśtam osób zdążyło już umrzeć lub czekają na przeszczep płuc.. Ale kto by w to wierzył?! E-papierosy nadal sprzedają się jak świeże bułeczki, a młodzież wciąga masowo dymek z pary wodnej... wzbogaconej w związki chemiczne, które mogą uszkodzić im płuca.
Podsumowując: wiedza nie jest równoznaczna z działaniem. Zasypywanie obecnych Świadków wiedzą o fałszywości ich nauk nie przyczyni się do tego, że od razu zechcą porzucić swoją religię, ale przyjmą dodatkowo postawę obronną.
2. Nikt nie lubi przyznawać się do błędów i źle o sobie myśleć...
Jeżeli ktoś wierzy w nauki Świadków przez 30 lat życia, a później dowiaduje się, że są one wymyślone, to może:
a) wszystkiemu zaprzeczyć i udowadniać, że kłamstwo to jednak prawda
b) przyznać się przed samym sobą, że popełnił błąd... powiedzieć sobie wprost: byłem głupi/a.. przez 30 lat słuchałem kłamców... dałem sobą manipulować... nie zrealizowałem niektórych życiowych planów, bo słuchałem grupki ludzi z Ameryki...
Wybranie wariantu "b" sprawia, że człowiekowi robi się smutno, przez parę miesięcy chodzi przygnębiony, rozczarowany, jest prawie w żałobie... no ale na szczęście ten stan mija. Uświadomienie sobie, że się popełniło błąd skutkuje tym, że można postanowić, aby ten błąd jakoś naprawić. To pierwszy krok w dobrą stronę, ku wolności... nawet jeśli nadejdzie ona za kilka lat.
Wybranie "a" sprawia, że żyje się wiecznie w kłamstwie i zaprzeczeniu. Ale ochraniam swoje ja...
Bo ja wcale nie jestem głupia!, tylko głupi są ci wredni odstępcy... co przecież kłamią... Tak kłamią, że aż sami kręcą filmiki, do których wynajmują aktorów przypominających członków ciała kierowniczego! Film z Dżefrejem Jacksonem trwa kilka godzin... też oczywiście fałszywy... ten łysy, to wcale nie jest członek CK... wszystko jest podstawione i wyreżyserowane... nawet Angus Stewart nie jest adwokatem tylko odstępcą, a Szatan siedzi za kamerą
3. Brak celu w życiu, pustka, niepewność, brak kręgosłupa moralnego
Kiedyś usłyszałam od kogoś, że Świadkowie są jak żółwie. Nie mają swojego własnego kręgosłupa w środku, tylko skorupę na zewnątrz. Jeżeli ich tej skorupy pozbawić, to nie są w stanie funkcjonować, tak jak żółw nie może żyć bez swojego pancerza.
Myślę, że przynajmniej w przypadku części Świadków jest to trafna diagnoza. Jeżeli by odebrać im to w co wierzyli, to zostaną z niczym... z palcem w czarnej dziurze.
Kiedyś rozmawiałam ze znajomą, która mi powiedziała: Ja się z tym wychowywałam od dzieciństwa. Ja tylko to znam.
No i fakt... gdzie taka osoba pójdzie? Będzie chodzić po kościołach czy innych ugrupowaniach żeby znaleźć nową religię? Będzie na siłę starała się dopasować do "świata" i zacznie obchodzić święta, których nigdy nie obchodziła i nawet nie wie jak to robić?!
Pustka, nic, czarna dziura... gdzie iść?
Owszem, wiem że jestem w więzieniu... ale tu jest przynajmniej codziennie micha tego samego żarcia, a na wolności nie wiadomo co będzie? Może trzeba będzie szukać jedzenia? Może umrę z głodu, bo sobie nie poradzę?
A zresztą... przecież świat jest taki zły... na pewno nie znajdę tam przyjaciół! Lepiej trzymać się zboru - owszem, tam też są źli bracia, ale to przynajmniej wróg którego znam - na własnej krwi wyhodowany!
4. Strach, lęk, obawa
Strach i lęk przed wszystkim - przed starszymi zboru, przed rozpoczęciem nowego życia, przed ośmieszeniem się wśród lokalnej społeczności, przed wykluczeniem, przed utratą znajomych/przyjaciół ze zboru, przed utratą rodziny, przed popełnieniem kolejnego błędu - np. wyjście z jednej sekty i trafienie do kolejnej sekty, przed gniewem Boga i utratą życia w Armagedonie
---
Janne, z moich obserwacji wynika, że mentalne wyjście z organizacji Świadków wymaga co najmniej wielomiesięcznego "przeobrażania umysłu". Aby zacząć go przeobrażać, najpierw należy przyznać przed sobą, że wierzę w fałszywe nauki. A niektórzy nigdy nie dochodzą do tego etapu.
To co przeżywają osoby "wybudzające" się, to naprawdę moment kryzysowy w ich życiu, świat im się wali, rozpada na kawałki, to w co wierzyli rozpływa się w powietrzu.
Myślę, że podobnie mogą czuć się osoby, które żyją w długoletnim związku i nagle okazuje się, że zostały zdradzone. Albo osoby, którym zmarł bliski członek rodziny. To jest cała karuzela uczuć, głównie składająca się z emocji, które ciągną człowieka w dół.
Najbezpieczniej jest więc wszystkiemu zaprzeczać, upierać się, że czarne jest białe i jakoś dalej żyć w tym co się zna.
Co ciekawe, Świadkowie nie potrafią zrozumieć katolików, z którymi studiują Biblię! Jak się pan Kazimierz upiera, że on chce obchodzić święta Bożego Narodzenia, bo w jego domu to taka tradycja, bo całe życie tak robił, bo lubi tę atmosferę świąt... to Świadek patrzy na niego groźnym okiem i od razu wynajduje informacje o babilońskich zwyczajach. I wielce się martwi, że pan Kazimierz nie robi szybkich postępów duchowych, bo przecież już po pół roku studium powinien wszystkim pierdutnąć, wyrzec się dotychczasowego życia i podążać już tylko prawidłową, świadkową, ścieżką do raju! A jak żona pana Kazimierza się buntuje przeciwko jego studium ze Świadkami, to uuuuu... niedobra żona, prześladowania od Szatana! Pan Kazimierz przeciwstawia się żonie i bierze chrzest! Brawo! Jaki gorliwy! A żona zginie w Armagedonie... trudno. Nie ma zrozumienia dla jego rodziny, która cierpi, że ich ojciec i mąż porzucił religię przodków i poszedł do jakiejś "amerykańskiej sekty".
Odwróćmy jednak sytuację... gdy to w rodzinie Świadków jest ktoś, kto chce zmienić religię na inną albo po prostu odejść z organizacji... Wtedy kończy się wyrozumiałość! Owszem, katolik musi zostać Świadkiem jak najszybciej, żeby uniknąć zagłady! Ale Świadek w żadnym wypadku nie może zmienić religii! Zaczyna się więc... system donosów do starszych, kłótnie, szantaże - żona na męża, ojciec na syna, babcia na wnuczkę itd. A po wykluczeniu... brak kontaktów z własnym ojcem / synem / wnukiem.. tak jakby nie istniał...
To ja się pytam - kto lepiej traktuje członków swojej rodziny - Świadkowie czy ludzie "ze świata"?! Ilu ludzi "ze świata" wyrzeka się ojca czy syna, gdy ten zmieni religię, i traktuje go jak umarłego?
Bo u Świadków, zgodnie ze Strażnicą, ma to być 100% ochrzczonych członków zboru, którzy z pogardą odrzucają każdego wykluczonego / odstępcę.
Dla otuchy dodam jednak, że choć wiedza nie równa się działanie, to jest jednak nadzieja na wybudzenie gorliwych Świadków! Z tym, że w tym wybudzaniu najczęściej "pomagają" starsi zboru i/lub inni członkowie zboru.
Krótko mówiąc - najszybciej wybudza się ten Świadek, który dostanie w tyłek z jakiegoś powodu od swoich współwyznawców. A to starsi zrobią mu komitet sądowniczy, bo posłuchają fałszywych oskarżeń. A to nikt się nim kompletnie nie zainteresuje, gdy będzie potrzebował pomocy w biedzie, albo jakiś "brat" doprowadzi go do biedy. Albo jego dziecko zostanie wykluczone, a zbór zamiast wpierać takiego biednego rodzica, to jeszcze będzie słał pogardę w jego kierunku. Albo współmałżonek nagle zrobi skok w bok, rozwali swoje małżeństwo, znajdzie młodszą kobietę i po roku wykluczenia"skruszony", wraz z nową żoną, zostanie z powrotem przyjęty do zboru jako wzorowy brat.
Myślę, że strzał w pysk od Świadków (tych ze zboru i tych w domu) najszybciej otrzeźwia człowieka! I wtedy taki zszokowany, gorliwy Świadek zaczyna się zastanawiać - jak to możliwe, że skrzywdzili mnie bracia?! Bracia z religii prawdziwej! Jak to możliwe, że w religii prawdziwej dzieją się takie rzeczy?! I właśnie wtedy zaczyna być gotowy na to, żeby zacząć szukać materiałów "odstępczych".
Tak więc paradoksalnie - kop w tyłek ze strony zboru - uratował już niejedną rodzinę i sprowadził ich ku odstępczej wolności! Znam osobiście takie przypadki.
Tylko czekać Janne, aż Twój mąż - straszący Cię donosem - sam zostanie obrany jako obiekt prześladowań ze strony starszych! No bo przecież nie pilnuje dobrze swojej żony... takiemu nie należą się w zborze żadne przywileje... zdegradować go, a jak kandyduje na jakieś stanowisko.. to olać go... I jeszcze jakiś komitecik sądowniczy można przy okazji machnąć... Że niby komitet w sprawie żony, ale przy okazji "przetrzepiemy" go, czy nie ma jakichś odstępczych poglądów!
Bracia ze zboru też go nie pocieszą... co najwyżej będą gorliwie unikać, bo kto by się zadawał z mężem odstępczyni...?! Takich problemowych ludzi lepiej omijać z daleka...
Janne, nie musisz się więc aż tak martwić! Jak sama muru nie przebijesz, to bracia ze zboru Ci w tym pomogą... wezmą Twojego męża w obroty... i dowie się biedak w końcu na czym polega "miłość" w zborze!