Dla osób, które mocno wierzą, może to jest jakaś alternatywa, zamiast świadków.
Mam w związku z tym pytanie do Natana.
Byłeś wiele lat śj, też chyba mówcą kongresowym, teraz jesteś sporo poza, mocno udzielasz się w takich akcjach.
Nie czujesz się jak świadek Jehowy, tylko trochę w "innym garniturze"?
Estero, dziękuję za to pytanie. Ja się "mocno" nie udzielam. Na tego rodzaju spotkaniach przemawiam raz, góra dwa razy w roku. One odbywają się w ten sposób, że przeważnie jest jedno spotkanie organizowane na południu kraju przez Krzysztofa, Rafała i Grzegorza, oraz jedno spotkanie na północy, organizowane przez ośrodek Apollos z siedzibą w Bydgoszczy. A na co dzień jestem zajęty opieką nad synem, pracą korektora, tłumacza i redaktora na komputerze, zakupami, opłacaniem rachunków itp. - zwyczajne życie. W niedzielę uczęszczam do mojego miejscowego kościoła. Nie jestem pastorem, starszym ani diakonem - nie pełnię żadnej oficjalnej funkcji w żadnym kościele ani nie pobieram żadnej pensji za usługi religijne. Wygłaszam kazania i wykłady, owszem, ale nie jest to bardzo często.
Nie czuję się jak świadek Jehowy, bo wyleczyłem się z wszelkiego sekciarstwa. Magda wspominała o dziwnych poglądach na medycynę niektórych ex świadków. Ja takich nie mam. Może ktoś się obawia, że jestem jakimś fundamentalistą protestanckim czy ewangelikalnym, czy może fanatykiem. Nie jestem, natomiast na pewno jestem wierzącym chrześcijaninem. Szanuję także szczerych wyznawców tradycyjnych wyznań. Np. mój najlepszy Przyjaciel jest katolikiem, a z Roszadą mam dobre relacje od lat. Interesuję się od dawna Prawosławiem i osobiście wolę jego wykładnię Trójcy niż interpretację zachodniego chrześcijaństwa (tak katolicyzmu, jak i całego protestantyzmu).
Droga Estero, wszystko sprowadza się do tego, czy zachowujemy otwarty umysł oraz otwartość na ludzi.