Z mojego podwórka. On ok 50 lat przykladny starszy, ojciec i mąż, jego rodzina stawiania za przykład do naśladowania.
Do momentu, aż zaczął opiekować się nową siostrą, panna 25 letnią, ze wsi przeprowadzila sie do miasta .
Woził ja w niedziele do domu rodzinnego sam na sam ok 50 km tam i spowrotem. Spacerowali po lesie to ponoć głoszenie tak sie tlumaczyli. Długo nie trzeba plotki zaczely sie roznosić.
Żona płakała, prosiła twierdził, ze tylko młodej pomaga nic nie ma .Żona upokorzana wstyd po zborze jej robił.Małżeństwo sie sypało zbór sie gorszyl, w międzyczasie z żoną wziął separacje, a pannie dalej rzekomo pomagał. Żona ze zgryzoty wpadła w depresje, pozniej zachorowala na poważną chorobę, dalej
nic go nie obchodziła .
Zmarla. Po kilku miesiącach z panna którą sie opiekował wziął ślub.
Do dziś ponoć żyją w zgodzie jak dwa krety. On 73 ona 48
Jest przykładym starszym. A tfu.