Witaj GrzesiuZajęty!
Mnie bardzo interesują takie momenty w życiu ŚJ (i w ogóle ludzi np. niewierzących w ogóle), od których zaczyna się nawrócenie.
Ja nigdy świadkiem nie byłam, więc nie do końca rozumiem, dlaczego to zdanie ''My kochamy wszystkich ludzi, ...'' było u Ciebie przełomowe. Tzn. domyślam się, że SJ kochają tylko siebie nawzajem, bo reszta świata to ten straszny Babilon, ale czy mógłbyś coś więcej o tym napisać?
Pozdrawiam!
witaj.
Po części sama już sobie na to pytanie odpowiedziałaś
. I teraz już trzeźwiej do tego podchodzisz niż ja wtedy. Jak już pisałem znajdowałem się w takiej sytuacji życiowej gdzie zostałem oszukany po przez najbliższą mi osobę/ W sposób tak perfidny- iż trzeba sobie dosadnie powiedzieć. Tu już byłeś naiwny- bo nie byłeś ostrożny.
od kogoś kiedyś słyszałem fajny przykład. Dotkniesz skrzydła motyla choć raz- już nie będzie mógł latać.
Będąc w takim stanie- szukałem ukojenia w zborze, wśród ludzi którzy są radośni,szczerzy.itd.
Ponieważ siedziałem wtedy w pierwszym rzędzie, (co raczej nie miało zwyczaju- przeważnie przychodziłem ok 5 min. przed zebraniem aby unikać tak zwanych "small talk" rozmów) usiadłem w 1-szym rzędzie aby chłonąc wykład po których czułem się po prostu lepiej. Pokarm duchowy.
Nie pamiętam już dziś jaki był jego temat. Ale jeżeli kogoś UWAŻNIE słuchasz i mu się bez przerwy przyglądasz aby nie uronić choć jedno słowo, za uważasz nagle, jak grom z nieba- że osoba wypowiadająca słowa MY KOCHAMY WSZYSTKICH ludzi zmienia postawę, okazuje lekkie zdenerwowanie i porusza się niezgrabnie, coś takiego jak by miał nagle puścić bąka
a ty robisz się zamiast niej czerwona, podążasz?
i tak czułem się do końca zebrania. Człowiek zostaje pobudzony do myślenia- przychodzi najpierw logika- twoje własne słowa powyżej.
następne sytuacje mnie tylko w tym stanowisku utwardziły. Jak osoba która ma przywilej być starszym w zborze, może podczas prywatnej rozmowy powiedzieć do ciebie "nie wierzgaj tak- my cię pokierujemy". Co zrobiłem- pokornie zamknąłem dziób:) a bez odpowiedniego tonu, dodatkowo, muzyki też nie będzie:),
Piszę to z PUNKTU WIDZENIA z tamtego czasu- Nie wstydzę się tego pisać, bo dziś jestem inną osobą. Biblia została w domu, Pragnienie za Bogiem wróciło.
Życie prywatne jest top. Najpodatniejsza na nauki Świadków Jehowy jesteś wtedy- kiedy jesteś przed nimi.obnażona ze swych własnych uczuć.
NIE MÓWIĘ O WSZYSTKICH- bo i w tym czasie poznałem kapitalnych ludzi- ale to były sporadyczne znajomości. I chętnie bym sobie nie raz jeszcze z nimi porozmawiał- ale wiem że DOKTRYNA która jest im, po przez Ciało kierownicze (Biblia nie ma z tym nic wspólnego) nie pozwala.
Więc ich nie kuszę, nie prowokuję do sytuacji które mogą być dla nich nie komfortowe.
Raz jeszcze nawet podjąłem próbę- taki wewnętrzny "sprawdzian" ducha, poszedłem na pamiątkę, niestety...a może stety (bóg wie)? usiadłem na końcu ławki, nikogo nie znałem. Wiesz co się stało???
Podszedł z zimnym spojrzeniem jakiś starszy Pan do mnie, nazwę to żartobliwie "Strażnik pucharu i emblematów"
usiadł bez słowa obok mnie, choć miejsca jeszcze było.......i co ja mam tobie powiedzieć Morenika?
Procedura dobiegła końca, z czystym sumieniem pojechałem do domu.
Nie należę obecnie do żadnego stowarzyszenia religijnego, nie szukam wrażeń, mam psa i zajefajną babkę:)
nie jest wszystko na różowo, ale był deszcz i przyszło Słoneczko. Reszta przyjdzie z czasem.
Bóg pozostaje ten sam, to otoczenie wokół niego się zmienia.
Pozdrawiam