(...) Z tym komitetem Abba, to ty tak na poważnie?
Całkowicie. Wiesz, jak jest...
Jeśli raz poruszysz taki temat, to jeszcze się nic nie dzieje,
chociaż i tak automatycznie trafiasz na listę tych,
którym się baczniej będą przyglądać. Więc jeśli dojdą ich słuchy,
że rozmawiasz o takich rzeczach, to z błahej sprawy może się
zrobić duża. Jak w kawale o wielkim tenisie
Ale to tylko dowodzi, że w org masz mówić tylko rzeczy po-zy-ty-wne.
Ja po zebraniach miałem nieraz zakulisowe rozmowy.
Zwłaszcza jeden starszy się zawsze czepiał, taki co sam lubił towarzystwo,
pieniążki i alkohol - i to było ok; natomiast nie było ok, że ja mówię
normalnym delikatnym i budującym językiem o realiach życiowych,
o niewynoszeniu się nad innych, o miłości do innych chrześcijan,
o ciekawych, acz sprawdzonych szczegółach z Biblii. To mu przeszkadzało,
normalnie dostawał puchnięcia tętnic szyjnych, kiedy mówiłem cokolwiek
z akapitu od siebie. Na przykład kiedyś wspomniałem, że w oryginale
jest Kyrios i niektóre wersety wskazują na Chrystusa, chociaż bracia
oddali to słowem Jehowa. No wyobrażacie sobie popełnić tak ciężki grzech?
Kiedyś po zebraniu dostałem od niego
taką reprymendę, że bracia nie mają czasu na takie szczegóły, żeby je analizować,
więc czy jest sens poruszać takie głębokie rzeczy. Powiedział mi, że powinienem
mówić tylko to, co jest zrozumiałe i utwierdzi braci w wierze.
No to ja mu na to, że właśnie takie głębokie rozważania utwierdzają naszą wiarę.
To co, mamy tylko mówić o służbie i wszystko co nas samowychwala?
Więc usłyszałem oczywiście, że skoro "Niewolnik" nie wypowiada się w tych kwestiach,
to lepiej to zostawić, bo oni dają pokarm na czas słuszny i skoro tego nie piszą,
to istotne to obecnie nie jest. Oczywiście ja wiedziałem,
dlaczego ów "niewolnik" "nie wypowiada się" w tych kwestiach
, no ale tego
już mu powiedzieć nie mogłem, bo było by niebudująco. Ale opisując to chcę zaznaczyć,
żebyście tego nie odbierali tak, że ja byłem jakimś takim zborowym pieniaczem,
czy jakimś przemądrzałkiem, który jak się zgłasza, to wszyscy czekają na sensację.
Bo i tacy się czasem znajdą w zborach, którzy tworzą kontrowersje. Nic z tych rzeczy.
Ja tego nigdy nie popierałem, takich postaw. Ale nawet jako starszy zboru, starałem się kłaść nacisk na taką
normalność, na życie, a nie tylko służba, służba i służba i sztywność na zebraniu.
Ogólnie to miło wspominam to wszystko. Jednak prawdziwa trauma i ból zaczęły się,
kiedy zacząłem się przebudzać i zobaczyłem, że nie mam w tych ludziach dosłownie
żadnego wsparcia, a nawet wyraźnie czułem ich niechęć i wrogość, a także zaczęła
odczuwać to moja Bogu ducha winna rodzina. To miało dla mnie
największe znaczenie w przebudzeniu, większe niż jakiekolwiek błędy, grzechy czy brudy
organizacji...
Tak że widzisz, jeśli taki jegomość zaczyna nagle rozważać powody błyskania
do kamer tvjotwuorg finglami na palcach CK i pytać o przesłuchania Goeffreya Jacksona,
a ja go nie ignoruję, tylko cenię jego roztropność i rozmawiam,
to zaczynam być już niewygodny. Tak więc, trochę za uszami miałem,
ale nigdy nie mówiłem nic w sposób uszczypliwy, nigdy nie prowokowałem
nikogo. Wiesz, oni mają tak ucho wyczulone na takich, że są w stanie
zostawić sprawę gwałciciela i pijaka, ale Twojej nie odpuszczą!
W końcu, gdy uległem przebudzeniu, przestaliśmy całą rodziną chodzić,
jak wielu braci, którzy obecnie są na tym etapie.
Wracając do wątku, tak właśnie rozumiałem stawianie spraw Królestwa
na I miejscu. Niestety praktyka pokazuje, że w organizacji, sprawy Królestwa
są postawione poniżej spraw organizacji, stąd cała propaganda, tak naprawdę odwracająca
uwagę od Biblii i jej prostego przekazu, a manipulująca pojęciami w taki sposób,
by szeregowy głosiciel rozumiał pod pojęciem "służby" głoszenie nauk organizacji;
pod pojęciem prostego życia - czas dla organizacji
pod pojęciem wykształcenia - zagrożenie (bo ludzi studiujący mają mózg, który szybko
łapie informacje z zewnątrz)
itp... o ludzie, a miało być krótko