Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"  (Przeczytany 171068 razy)

Offline PoProstuJa

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #495 dnia: 24 Wrzesień, 2019, 01:51 »
Nie pisałem w tym wątku już dawno, bo w sumie historia zamknięta i nie ma o czym więcej pisać, ale ostatnio wydarzyło się coś, co znowu otworzyło stare rany i postanowiłem o tym tutaj wspomnieć.

Byliśmy z Leną w sklepie, wybieraliśmy meble do łazienki, ekspedient oprowadza nas pokazując różne szafki, aż tu nagle ni stąd ni zowąd widzę... moją teściową! Podeszła do Leny i bez słowa ją przytuliła. Potem mnie, a potem znowu ją. Będąc w lekkim szoku poprosiłem ekspedienta, żeby nas na chwilę zostawił. Przypominam, że od 3 lat nie mieliśmy ani z nią, ani z resztą rodziny Leny żadnego osobistego kontaktu, a gdy ostatnio byliśmy na pogrzebie na którym również byli oni nawet nie patrzyli w naszą stronę.

No więc trwało to może z minutę jak w milczeniu teściowa stała z Leną, dało się słyszeć, że pociąga nosem, oczy we łzach. W końcu spojrzała jej w oczy i pyta czy wszystko dobrze itd. Przez chwilę miałem nadzieję, że może coś się zmieniło, że może zaczęła dostrzegać obłudę organizacji. Nie wytrzymałem i zapytałem: "Danusia, czy chcesz, żeby dalej tak było jak jest, czy może wreszcie coś zmienimy, zaczniemy znowu się normalnie spotykać?". Na to usłyszałem odpowiedź w stylu: "Maciej, a co tu zmieniać? Tu się nie da nic zmienić. Byliście w prawdzie i odeszliście, znacie zasady". Szczerze mówiąc chciałem wtedy jej wykrzyczeć, że jest hipokrytką, bo właśnie w tym momencie te zasady złamała, ale się powstrzymałem. Zapytałem ją "co takiego strasznego zrobiliśmy według Ciebie, że zasłużyliśmy sobie na takie traktowanie?", ale odpowiedź była wymijająca. Nie chciała w ogóle o tym rozmawiać. Tylko jeszcze raz spojrzała na swoją córkę, coś jeszcze powiedziała (m.in. że przekaże nam jeszcze przez moją mamę pieniądze na budowę domu - już wcześniej raz to zrobiła - bo "chce mieć swój mały udział w nim") i poszła. Do końca dnia nie mogłem się otrząsnąć po tym wydarzeniu.

Z mojej perspektywy po prostu załatwiła potrzebę przytulenia się do swojego dziecka i tyle. W głowie nic jej się przez te 3 lata nie zmieniło. Organizacja nadal jest na pierwszym miejscu przed nami. Nadal wszystko to nasza wina...

Ja myślę, że to walka "serca z rozumem". Teściowa narażała swe życie (potencjalna śmierć w Armagedonie) żeby przytulić córkę i zięcia. Znaczy, że ma uczucia do dzieci, ale wizja "gniewu Bożego" cały czas nad nią wisi.

Zdarza mi się rozmawiać z różnymi Świadkami - byłymi i obecnymi. Ci byli są nieraz w takiej matni, że znając na pamięć wszelkie afery z udziałem CK i fałszywe nauki, mimo wszystko mają momenty (a czasem dłuższe chwile) zawahania i chęci powrotu do orga (bo potrzebują towarzystwa).
Cóż więc mówić o aktywnych, nieprzebudzonych Świadkach, którym zależy na tym żeby ich rodzina nie zginęła w Armagedonie?! Myślę, że ten dylemat można porównać do tego, jaki mają Świadkowie - rodzice dzieci potrzebujących transfuzji krwi... niejednokrotnie wolą dopuścić do fizycznej śmierci dziecka, aby zapewnić mu życie wieczne w dłuższej perspektywie.
Jakkolwiek to brzmi... teściowa chce dla Was dobrze... Jak bym jej dała plusa za "ludzkie odruchy miłości do dziecka"...
... aczkolwiek każdego normalnego człowieka dopada bezsilność, gdy widzi jak jego bliscy są omotani przez macki religii spełniającej kryteria sekty i składają swoje dzieci na ofiarę bogu Molochowi-JWorgowi.


Offline DontBeUnkind

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #496 dnia: 28 Lipiec, 2020, 20:53 »
O samej historii chyba zostało wszystko napisane, więc nie będę się odnosić. Chciałam tylko dodać, że odstępstwo w Wołowie  ma się bardzo dobrze, a starsi w okolicznych zborach trzęsą dupkami - podejrzewam, że to w dalszym ciągu pokłosie Waszej historii, więc gratuluje że „pociągnęliście za sobą uczniów”. Ukłon.
Nolite te bastardes carborundorum