Naprawdę aż tak do tego podchodziłeś? Ja nigdy nie miałem problemu z wytłumaczeniem tego sobie. Zmiana imion była dla mnie zabiegiem czysto praktycznym, a informowanie o tym w zasadzie wykluczało kłamstwo. Nie wyobrażam sobie w tej organizacji nie zmieniać imion i dopuścić do tego, żeby ktoś zidentyfikował taką osobę (zakładając, że te przeżycia są prawdziwe).
Pamiętam jak brałem kiedyś udział w sesji zdjęciowej na Sali Królestwa z fotografem z Betel, który zbierał zdjęcia z myślą o powiększaniu biblioteki zdjęć używanych następnie w publikacjach. Otrzymaliśmy wytyczne, żeby nikomu nie mówić o takim zaproszeniu. Nie rozumiałem za bardzo dlaczego, aż ktoś inny się nie wygadał i posypała się fala dziwnych zachowań w zborze wobec nas - ludzie przez jakiś czas traktowali nas jak celebrytów, ludzi z jakimiś specjalnymi względami i nie wiem kogo jeszcze, a przecież mieliśmy zrobionych tylko kilka zdjęć. Wyobrażam sobie, że gdybym znalazł się w jakiejś publikacji, niektórzy z tego zboru by mnie beatyfikowali. Z tego samego powodu nie dziwię się, że utrudnia się identyfikację osób z przeżyć. Ktoś taki w lokalnej społeczności odwracałby uwagę od treści. Może okazałoby się też, że niektórzy znają historię z innej strony. A część osób robiłaby sobie z nim zdjęcia i pokazywała innym (bo jak umieszczą cię w literaturze, to jesteś błogosławiony). Głosiciele wyrobili sobie do tego jakieś chore podejście, tak wynika z moich doświadczeń.