Ów 50-latek z nadaszyniakowatego opowiadania mógł planować zgwałcenie ale (co o wiele bardziej prawdopodobne) mógł być zwykłym chamem który planował zadowolić się buraczanymi próbami zawstydzania tychże nastolatek, a celem do którego dążył mogło być np. ujrzenie jak zawstydzona panna czerweni się i spuszcza wzrok na podłogę.
Co do opowiadania Nadaszyniaka, to wcale nie stwierdzono burackiego zachowania ówczesnego gospodarza w stosunku do tych dwóch młodych głosicielek. Może chciał miło spędzić czas w towarzystwie dwóch młodych dziewczyn, napić się herbaty i zwyczajnie z nimi porozmawiać nie tylko o PŚ???
Oczywiście Gandalf Szary ma rację. Ów 50-latek mógł planować miłą rozmowę na tematy inne niż Biblia.
Wracając jednak do tematu "zagrożeń" w służbie kaznodziejskiej, pamiętam że na szkoleniu dla pionierów zostaliśmy pouczeni, aby "grzecznie lecz stanowczo" reagować na wszystkie zaczepki, które są adresowane do kobiet i że poparto tę radę wersetem o "nie rzucaniu pereł przed wieprze".
Pozwolę sobie opisać jak ja Sebastian osobiście zastosowałem tę radę w praktyce.
W piękny letni dzień uczestniczyłem w służbie kaznodziejskiej, w której towarzyszyła mi piękna 20-kilku-letnia głosicielka, którą nazwę w tym opowiadaniu Zosią (imię zmienine). Jeden z gospodarzy zaprosił nas na swój przydomowy ogródek. Rozmawialiśmy z nim siedząc przy stoliku i popijając zrobioną przez gospodarza kawę.
Gospodarz zapytał, jakimi zasadami moralnymi świadkowie Jehowy kierują się w sprawach seksualnych i czy nasze stanowisko jest takie samo jak stanowisko Kościoła Katolickiego, a jeśli nie, to na czym polega różnica. Moja towarzyszka nic nie odpowiedziała, wiec ja krótko zreferowałem stanowisko Towarzystwa Strażnica.
Uważamy, że seks to coś pięknego i wspaniałego, ale tylko w obrębie małżenstwa mężczyzny i kobiety. Nie akceptujemy seksu pozamałżeńskiego ani przedmałżeńskiego. Pod tym względem nasze stanowisko można uznać za podobne do nauczania kościoła katolickiego. Różnica polega na tym, że my traktujemy te zasady poważnie. Druga różnica polega na tym, że zdominowane przez katolików społeczeństwo polskie inaczej ocenia kobietę a inaczej mężczyznę. Kobieta która pozwoli sobie na seks przedmałżeński jest czasami bardzo brzydko nazywana „szmatą”, a męzczyzna uchodzi za „wielkiego maczo” i wszystko mu wolno. Niektórzy ludzie bardzo dziwią się że wśród świadków Jehowy „postawa maczo” nie budzi zachwytu, ale potępienie i że mężczyźni w przypadku popełnienia grzechów seksualnych są traktowani przez zbór tak samo surowo jak kobiety.
Mimo że „nie mówiłem nic nieprzyzwoitego”, gospodarz był wyraźnie zdziwiony otwartością z jaką jego goście wypowiadają się na tak krępujący temat jak zasady dotyczące moralności seksualnej i być może właśnie dlatego pozwolił sobie zadać pytanie, które wtedy Sebastianowi „mocno NIE spodobało się”...
Gospodarz popatrzył na młodą głosicielkę i patrząc jej prosto w oczy zapytał: „Czy dobrze zrozumiałem, że pani, pomimo _bardzo_ zaawansowanego wieku, nie tylko nadal jest dziewicą, ale nigdy nie trzymała pani nawet penisa w ustach?!”
Głosicielkę to pytanie bardzo mocno zasmuciło i oburzyło, ale nic nie odpowiedziała. Widziałem że z oka spłynęła jedna łza, a głosicielka mocno nabrała powietrza, aby uspokoić się, a ponieważ miała duży biust, więc i ja i gospodarz z łatwościa zauważyliśmy sposób w jaki głosicielka próbuje opanować gniew.
Owszem, głosicielka była ubrana w sposób, który nie eksponował jej urody, więc gospodarz mógłby pomylić się o kilka lat gdyby zapytano go o wiek tej kobiety, ale... w mojej ocenie musiał zdawać sobie sprawe że nie jest to ani trzydziestolatka ani nastolatka i że kobieta ma dwadzieścia kilka lat. Mówienie o „zaawansowanym” wieku, a tym bardziej o „bardzo” zaawansowanym wieku (z intencją zakwalifikowania jej do tzw. „starych” panien), to zwykłe buractwo i już „za samo to” gospodarzowi należałaby się „piątka z liścia”... ale byliśmy „w służbie”...
Siedziałem po przeciwnej stronie stolika, na przeciwko gospodarza domu, który mocno zdziwił się, gdy ja wyciągnąłem w jego kierunku swoją prawą rękę, wyprostowaną w łokciu i wyprostowałem pięć palców. Moja dłoń zatrzymała się kilkanaście cm przed twarzą gospodarza, a ja głośno i wyraźnie powiedziałem: „STOP!”
Cofnąłem dłoń, a gospodarz popatrzył na mnie, a wtedy ja powiedziałem, że „mam propozycję”, dotyczącą kontynuowania tej rozmowy. Gospodarz zdziwiony spytał „na czym ta propozycja polega”.
Ja „zaproponowałem” wtedy: „pan teraz grzecznie przeprosi moją koleżankę, a wtedy my oboje będziemy udawali że nie usłyszeliśmy pańskiego nieprzyzwoitego pytania”.
Gospodarz milczał przez około dziesięć sekund i nie umiał wymówić ani słowa.
Wtedy ja wstałem z krzesła i powiedziałem: „Zosiu, idziemy dalej...” a gdy zdziwiony gospodarz na mnie popatrzył, powiedziałem patrząc mu w oczy: „nie zaakceptował pan mojej propozycji, dlatego ani ja ani Zosia nie widzimy możliwości kontynuowania tej rozmowy...”
Po tych słowach i ja i Zosia opuściliśmy to podwórko i poszliśmy dalej.
Po kilku dniach przypadkowo spotkałem tego człowieka na ulicy. Spytał mnie „dlaczego tak nerwowo zareagowałem”, a wtedy ja spokojnie odpowiedziałem: „Niech pan potraktuje sposób zakończenia tamtej rozmowy na podwórku jako moją odpowiedź jak _praktycznie_ my świadkowie Jehowy traktujemy zasady dotyczące moralności. Unikamy przemocy, ale _praktycznie_ dbamy o okazywanie szacunku kobietom.”