Czytałam a propos apostazji, że w Warszawie, tylko na Sadybie, z lekcji religii wypisało się ostatnio 300 uczniów... A tendencja się szerzy w całej Polsce.
Zapewne łatwiej wypisać się z religii w szkole niż z kościoła, ale moim zdaniem i tak warto próbować. Nie twierdzę, że trzeba mieć od razu potwierdzenie z Watykanu o apostazji, ale aby przynajmniej podjąć jakiekolwiek kroki. Brak kroków oznacza chęć przynależności, a przynależność oznacza zgadzanie się z poglądami danej religii / organizacji.
Na Białorusi niektórzy milicjanci publicznie palili swój mundur, albo papiery. Zapewne oficjalnie inaczej się załatwia wystąpienie z milicji, ale przynajmniej publicznie zadeklarowali oni, że nie zgadzają się z tym co robi ich dyktator oraz pozostali milicjanci.
Po co coś publicznie deklarować? A choćby po to, żeby po 30 latach nikt mi nie zarzucił, że świadomie popierałam zło. Choć dla mnie ważniejszy jest mój komfort psychiczny, a na drugim miejscu jest opinia innych.
Właśnie z tego powodu oficjalnie odeszłam od Świadków. Oczywiście, mogłam się ukrywać przed starszymi i przestać chodzić na zebrania, ale takie postępowanie nie oznacza, że już nie jestem Świadkiem. Dopóki publicznie nie zadeklaruję, że NIE zgadzam się z poglądami Świadków, to cały czas będę za niego uważana i cały czas starsi będą mieli do mnie "prawo"... na przykład żeby słać mi liściki, że mam się stawić na komitecie sądowniczym.
Są rzeczy, które po prostu trzeba uciąć toporem, a nie wiecznie uciekać od ostatecznej decyzji z obawy przed światem. No chyba, że ktoś się zgadza z poglądami ŚJ czy KK... to wtedy rzeczywiście nie musi nic robić... po prostu przynależy z automatu do religii i już.