Kiedyś było nawet specjalne zebranie, na którym można było sobie pośpiewać i pomodlić się:
„Brat Russell zdawał sobie sprawę, że nie wystarczy tylko zgłębiać zagadnienia doktrynalne. Wiedział, iż należy też dawać wyraz swemu oddaniu, aby serca ludzkie przepełniło głębokie docenianie miłości Boga oraz pragnienie wysławiania Go i pełnienia dla Niego służby. Usilnie zachęcano klasy do urządzania co tydzień specjalnego zebrania. Nazywano je czasem »zebraniem domowym«, ponieważ odbywało się w mieszkaniu prywatnym. Na program tego spotkania
składały się modlitwy,
śpiewanie hymnów oraz »świadectwa« opowiadane przez obecnych. Te ostatnie były nierzadko relacjami z pokrzepiających przeżyć, które dziś zwykliśmy nazywać doświadczeniami; mówiono też o niedawno przebytych próbach, trudnościach i kłopotach, z jakimi trzeba się było borykać w tamtych czasach” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 238).
„
1932 [rok] (...) zastąpienie zebrań modlitwy, wysławiania i świadectwa zebraniami służby” (Skorowidz do publikacji Towarzystwa Strażnica 1986-2000, 2003 s. 94).
No tak, służba to służba.