O, to będzie łatwiej jak w realnym życiu.
Jesteś zbyt pewny siebie. Widocznie jeszcze nie trafiłeś na "kamień". Dziś rozmawiałem z Zofią ex-śJ z pod granicy białoruskiej (Admin ją zna). Ciężko jej już dotrzeć 8 km. do poczty opłacić rachunki. Poprosiła naczelniczkę poczty, by dokonać przez listonoszkę, która jest rzekomo śJ. Owszem wstąpiła, otrzymała 110 zł. a pokwitowanie miała przynieść na drugi dzień. Owszem, było w skrzynce na listy, ale bez pieczątki. Zadzwoniła na pocztę, ale naczelniczka poinformowała, że poszła na zwolnienie lekarskie. Zofia uskarżała się (nie wiem skąd wie), że ta listonoszka śJ zaprzecza o pobraniu jakichkolwiek pieniędzy. Jaki niosek? Taki, iż próba odzyskania pieniędzy mogłaby zakończyć się oskarżeniem Zofii o zniesławienie. Kto w takiej sytuacji miałby łatwiej proces przegrać?
Rzecz jeszcze w tym, że niejedni lubią wyzwania wspinać się na najwyższe szczyty gór w mroźną porę roku, inni płynąć samotnie kajakiem przez ocean itp., ryzykując życiem. Podobnie jest z prawowaniem, gdzie niejednemu mniej chodzi o odzyskanie szkód, ale niektórym najwyższą frajdę sprawia, gdy niema wygranej racji, a ją wygra. Czasem trudno odróżnić pieniactwo od dania lekcji sprawiedliwości lekceważącemu Prawo.