Dziękuję za to nieoczekiwanie wyznanie miłosne! Opowiedz swoją historię (o ile chcesz i możesz), bo coś czuję, że jest...nietuzinkowa.
Widzisz jaki dobry początek znajomości
Moja historia nie jest niczym niezwykłym. Zostałam odizolowana od świata. Moja mama poznała mężczyznę, z którym się związała i razem wychowywali mnie w tej wierze od 3 roku życia, więc poza przebłyskami z ubierania choinki nie pamiętam nic. Wychowywali mnie w miłości i ze zrozumieniem, czyli pasem i wyzwiskami. W duchu miłości uczyli mnie również matematyki, ponieważ musiałam liczyć każde uderzenie jakie padło na moje ciało za nieposłuszeństwo wobec Boga. Kiedy dojrzewałam moje życie zostało wypełnione szkołą, służbą, zebraniami i pracą (mniej więcej od 12 roku życia pracowałam), więc nie miałam czasu na nic więcej. W szkole oczywiście znosiłam prześladowania. Po nocach czytałam książki, bo były one w moim domu niedozwolone (przemycałam je w tajemnicy i ukrywałam jak się dało). Później zaczęło się dziać w moim życiu tak, że byłam molestowana, ale jak wszyscy wiemy, nie można szkodzić organizacji, więc wszystko zostało zamiecione pod dywan. Wtedy zaczęłam karmić się nienawiścią. Chodziłam na zebrania, byłam przykładna i pod przykrywką idealnej, skromnej dziewczynki niszczyłam "niewinne" męskie serca. No cóż, muszę przyznać, że z takim brakiem szacunku w stosunku do kobiet nigdzie indziej się nie spotkałam. Kobieta ma być...i tutaj dostawałam listę wymagań. A mężczyzna ma taką kobietę kochać. No więc to mnie denerwowało, ale cóż...wykłady na temat mojego stanu wolnego były silniejsze to się spotykałam z różnymi dziwakami.
Co sprawiło, że odeszłam? Po prostu już mogłam. Psychicznie byłam na to gotowa, ale jako że jestem samotnikiem, musiałam przygotować sobie odpowiednie warunki do odejścia. Nie chciałam zacząć z niczym.
Poza tym takiego fałszu, plotkowania i niszczenia drugiego człowieka pod przykrywką miłości nie spotkałam nigdzie. Nawet mnie to fascynowało, ale w pewnej chwili stwierdziłam, że już mi się nie chce z tego śmiać, bo szkoda marnować energię na coś takiego
Jeszcze tylko dodam dlaczego zostałam grzesznicą. Gdzieś już tam pisałam, że "kręcenie" stało się moją rozrywką i sprawdzałam jak daleko mogę przekroczyć granicę, sprawdzałam ludzi, mieszałam w zborach. Później stałam się przykładem, dzięki czemu miałam większy dostęp do ludzi.
Na zbór patrzę jak na kupę posypaną brokatem. Może i się świeci, ale jak w to wejdziesz to poczujesz smród
Jeśli chodzi o moje pasje to uwielbiam sport, ale w wolnym czasie robię wszystko co ekstremalne (za co też miałam często przechlapane), bo jakoś tak adrenalina mnie woła.
To naprawdę skrócony życiorys, przepraszam za ilość słów, ale niezbyt często rozmawiam o tym z ludźmi