a dlaczego nie było żadnej kary za zjedzenie owocu z drzewa życia?Bo nie było zakazu?Jak nie było zakazu to dlaczego nie jedli z tego drzewa?Bo nie rosło w środku Edenu i może o nim nie wiedzieli?Dlaczego tak ważne drzewa nie rosły obok siebie?Czyżby jedno drzewo było bardziej ważne,lub bardziej ''niebezpieczne'',że rosło w środku i tylko do niego tyczył się zakaz?
No, ale to właśnie drzewo życia było pośrodku ogrodu, a to drugie, wiedzy dobra i zła - nie wiadomo.
Może było blisko.
Pamiętam rozmowę na ten temat z jednym bratem ze zboru.
Albo oni regularnie jedli z drzewa życia, ale zostali odcięci od przedłużania
tej możliwości;
albo nigdy z niego jeszcze dotąd nie spożyli. Ja jestem za tą drugą opcją,
ponieważ uzasadnienie wypędzenia ich z Edenu brzmi:
"a teraz, żeby czasem nie wyciągnął ręki, zerwał, zjadł i żyłby na wieki".
Można z tym dyskutować, ale mi się wydaje że jednorazowe spożycie
według tego opisu, gwarantowało wieczność. Może nie w owocu leżała moc,
tylko to literalne drzewo służyło do symbolicznego celu, jakim było prawo do życia bez końca.
Zjedzenie z niego pieczętowało obietnicę sankcjonowaną przez spożycie z drzewa życia.
Być może więc, ludzie mieli sięgnąć po ten owoc, sankcjonując prawo dopiero po jakimś czasie?
Po czasie próby?
... a tu nagle, Bóg sam widzi zagrożenie! Człowiek omal nie zrobił szach-mat!
Więc jest akcja odcięcia go. Taaaaka zamiana... To drzewo musiało być chyba
bardzo ważne z jakiegoś prawnego punktu widzenia, jak widać...
No więc chyba i system odpornościowy wpadł w okres pogwarancyjny