Przykre, ale to samo życie. Najgorsze w tym jest to, że taką przeprawę bliskim, a niejednokrotnie i sobie zafundowali " bogobojni i głęboko wierzący ludzie" ( ludzie też umieściłam w cudzysłowie bo uważam iż na to miano też trzeba zasłużyć). I tak niejednokrotnie bywa, że to się później obraca przeciwko nim.
Kto sieje wiatr ten zbiera burzę....
Znam wiele bolesnych historii, jednak nim o nich wspomnę publicznie, upewniam się czy taka Osoba nie ma nic przeciwko. Jedni pozwalają, inni nie i to też trzeba uszanować.
Mamy bardzo podobnie, też wybaczyłam. Przypisałam to naiwności i ludzkiej głupocie bo żaden mądry człowiek stosujący się do dekalogu tak nie postępuje, ale żadnych zażyłości.
Kiedyś moja matka powiedziała do mojego syna...och wnusiu ( ten sam co miał zginąć przez głupią matkę w armagedonie) jak bym chciała doczekać twojego wesele i jeszcze prawnuczki... młody jej nic nie odpowiedział,
ale gdyby to przy mnie powiedziała odparłabym bez ogródek.....a kto cię zaprosi?
Dokładnie tak jej mówię że jest wielka. Na co ona odpowiada że uratowała człowieka, a nie matkę.
Właściwie to mam łzy w oczach, jak to czytam.
Dla mnie to jest nie do wyobrażenia, o czym piszesz Ty i Szyszoonia, znam jeszcze jedną osobę eks, która miewa rzadki kontakt z rodzicami, którzy zostali śJ, znam też młode osoby "jedną nogą", którym rodzice wyraźnie zapowiedzieli ostracyzm i to wszystko jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe.
Wydaje mi się, że chyba między mną a rodzicami nigdy nie było takiej opcji żebyśmy zerwali kontakt. Łączyło nas zbyt wiele poza organizacją... tylko mój były mąż mi groził, że jeśli oni będą kiedyś wykluczeni, to "zabroni mi z nimi utrzymywać kontakt". Nie wiem do dziś, jak to chciał technicznie przeprowadzić - jakim cudem miałby zabronić mi wsiąść w tramwaj po pracy i do nich pojechać? Nie bylam ubezwłasnowolniona, prowadziłam samodzielne życie zawodowe i towarzyskie.
Był taki moment, że ja tkwiłam w mackach organizacji, a moi rodzice już byli nieczynni długo, bo znali "prawdę o prawdzie" i do dziś mi wstyd, bo kiedyś im powiedziałam, że "odeszli od prawdy" - na tamten moment byłam jeszcze ogłupiona praniem mózgu... ale nawet wtedy nie pomyślałam, by ograniczać kontakt, nie mieściło mi się to w głowie. Miewałam dość, gdy tato informował mnie o coraz to nowych machlojkach organizacji, ale to dlatego, że balam się decyzji o odejściu i tego, jak to wszystko ugryźć.