83
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Sebastian dnia 02 Wrzesień, 2025, 20:46 »
Dzisiaj chcę opisać niefajne zjawisko występujące w sekcie świadków Jehowy w Polsce, a dotyczące zawierania "zbyt pochopnie" związków małżeńskich.
Opiszę skutki do jakich prowadzi destrukcyjna mieszanka rygorystycznych zakazów seksualnych i donosicielstwa i plotkarstwa oraz wymogu "aby przyszły współmałżonek był ochrzczonym świadkiem Jehowy płci przeciwnej".
Seks dozwolony jest wyłącznie w ramach "zawartego w USC małżeństwa kobiety i mężczyzny", a ten rygorystyczny zakaz seksualny jest skutecznie egzekwowany.
Wiele małżeństw NIE jest zawieranych z miłości ALE "pod przymusem" gdyż "niestety nie można" w żaden inny sposób zaspokoić popędu seksualnego.
Tutaj NIE piszę o szantażu, ale o "zwykłym" przymusie obyczajowo-społecznym.
Większość świadków Jehowy zawiera małżeństwa w obrębie grupy wyznaniowej i po ślubie mieszka razem z osobami które też wyznają religię świadków Jehowy.
Mam na myśli wspólne zamieszkanie albo tylko ze współmałżonkiem albo razem ze współmałżonkiem i rodzicami albo razem ze współmałżonkiem i z teściami.
Każdy świadek Jehowy "ma obowiązek być kapusiem" czyli musi informować starszyznę zborową o "poważnych grzechach" swoich współwyznawców.
Obowiązek "bycia kapusiem" dotyczy też obowiązku donoszenia na własną żonę lub na własnego męża lub na własne dziecko lub na własną synową lub zięcia.
Wszyscy donoszą na wszystkich.
Ten obowiązek donosicielstwa "nie sprzyja" (eufemizm) budowaniu silnej więzi emocjonalno-uczuciowej. To zrozumiałe, gdyż trudno jest "zaufać kapusiowi".
Druga przyczyna braku więzi między współmałżonkami to sprawiane przez społeczność zborową trudności, aby młodzi ludzie mogli normalnie poznawać się i budować więzi emocjonalne.
Środowisko świadków Jehowy to małe plotkarskie zbory. Mężczyzna pierwszy raz spojrzy na kobietę i nawet jeszcze nie zdąży przemyśleć sobie "czy w ogóle jest zainteresowany" aby starać się o tę konkretną kobietę, a już kilkanaście osób spragnionych "sensacji" zaczyna plotkować "będzie ślub czy nie będzie".
Młodzi nie mogą "nie zauważeni" pójść na randkę do kina czy do kawiarni. Nie mogą spotkać się na grillu. Nie mogą pójść wspólnie na wycieczkę w góry ani popływać na basenie. Nie mogą, gdyż każde takie zdarzenie jest od razu powodem do wielu plotek. To wszystko nie sprzyja wzajemnemu poznawaniu się i nie sprzyja mądrym decyzjom o właściwym wyborze współmałżonka.
"Niestety", seks jest dozwolony tylko w małżeństwie, a z każdego seksu przedmałżeńskiego świadek Jehowy musi "tłumaczyć się przed komisją śledczą", która nakłada surowe kary i m.in. może wykluczyć "grzesznika" ze zboru...
Wykluczenie ze zboru skutkowałoby ostracyzmem, tzn. dotychczasowa rodzina i dotychczasowi znajomi całkowicie zrywają wszelkie kontakty z osobą wykluczoną.
To _dlatego_ wielu młodych ludzi _pochopnie_ podejmuje decyzję o małżeństwie.
Młody mężczyzna (np. 19 lat lub 23 lata) odczuwa silny popęd seksualny ALE nie może "bez konsekwencji" zaspokoić popędu seksualnego np. idąc na wiejską dyskotekę i zaciągając do łóżka pannę "której wystarczyłoby postawić piwo".
Młody świadek Jehowy "niestety musi" ożenić się, gdyż w innym przypadku nie może zaspokoić swoich normalnych biologicznych potrzeb seksualnych.
Mężczyzna ten wpada na niezbyt mądry pomysł i oświadcza się swojej koleżance ze swojego zboru. On wcale jej nie kocha. Nie mają wspólnych zainteresowań.
Niepokojące jest że nie ma między nimi żadnej więzi emocjonalnej i uczuciowej.
Ale pomimo tych wszystkich okoliczności koleżanka "nadaje się" na jego stałą partnerkę seksualną. Musi jednak zostać jego żoną. "Mus to mus", niestety...
Stąd pochopna decyzja o zawarciu małżeństwa.
Z opisanego powyżej powodu wśród świadków Jehowy znaczna część małżeństw (w niektórych zborach nawet połowa lub więcej) to nieudane małżeństwa bez miłości i bez dojrzałości i nastawione tylko i wyłącznie na zaspokojenie czysto biologicznej potrzeby egoistycznego współżycia seksualnego dla przyjemności.
Wg mnie, codzienne życie w takim pochopnie zawartym małżeństwie "niewiele różni się" od współżycia seksualnego z obcą kobietą na wiejskiej dyskotece.
Główna _różnica_ jest taka, że mężczyzna "przez kolejne dni i miesiące" współżyje seksualnie _z_tą_samą_ "obcą kobietą", a zamiast "postawić piwo" trzeba wspólnie uzgadniać co kupować na kolację, którą wspólnie zjedzą przy małżeńskim stole.
Główne _podobieństwo_ to: brakuje ("jak podczas seksu na dyskotece") głębokiej więzi uczuciowo-emocjonalnej będącej podstawą budowania udanego związku.
Wiele z tych małżeństw szybko rozpada się i dochodzi do rozwodów. Jeżeli w takim związku urodziło się dziecko, to dorasta ono w niepełnej rodzinie albo w rodzinie (użyję eufemizmu) "funkcjonującej nieprawidłowo".
Świadkowie Jehowy szczycą się tym że rzekomo "przestrzegają wysokich norm moralnych" w zakresie etyki seksualnej, ale w mojej ocenie jest to nieprawda.
W mojej ocenie "przedobrzyli" z wyegzekwowaniem zakazów, a praktyka życiowa pokazała do jak smutnych konsekwencji prowadzi takie "egzekwowanie zakazów".