Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BYLI... OBECNI... => BYŁEM ŚWIADKIEM... nasze historie => Wątek zaczęty przez: Geldar w 14 Październik, 2017, 21:56

Tytuł: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Geldar w 14 Październik, 2017, 21:56
Postaram się tutaj opisać swoją historię. Nie jest łatwo wracać do przeszłości wypełnionego prześladowaniami ze strony własnej rodziny.Spotkało mnie dużo cierpienia i bólu.

Urodziłem się w rodzinie zagorzałych katolików. Mój ojciec lubił sobie wypić a jak wypił lubił robić awantury i bić Mamę. A bił ją łomem albo pięściami po twarzy. Moja mama zmarła, gdy miałem 6 lat na tętniaka mózgu. Mimo że mam o 11 lat starszego brata, nie zaopiekował się mną, wolał kolegów. Jednak ojciec szybko znalazł sobie inną kobietę i w miarę moja sytłacja się zmienieniła na lepsze. Niestety nie na długo, wkrótce mój brat pod koniec lat 90 przyniósł do domu nową wiarę. Byłem wtedy jeszcze w podstawówce. Na początku nie zwracałem żadnej uwagi na jego nową wiarę, nic nie wiedziałem o Jehowie. Mój brat się szybko ochrzcił, pamiętam jak mój ojciec zabraniał bratu chodzić na zebrania i zamykał drzwi. Niestety mój braciszek wykorzystał zdolności psychomanipulacji aby zwrócić moją uwagę na jego wiarę. Najpierw mówił o armagedonie, że jak nie zostanę Świadkiem Jehowy, to czeka mnie zagłada i moje ciało jak gnój będzie gniło, jedzone przez robactwo i ptaki. Trochę mnie to przeraziło. Potem posunął się dalej. Wykorzystał śmierć naszej mamy aby zdobyć ucznia, trafił w Mój słaby punk. Przekonał mnie twierdzeniem że jako Świadek Jehowy będę mógł w raju zobaczyć Moją mamę, która zmartwychwstanie. To było impulsem do rozpoczęcia studiów z Moim bratem.....

wkrótce dalsza część...
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 14 Październik, 2017, 22:06

  Ich najbardziej ohydna zagrywka, wykorzystać ludzi na zakręcie, w nieszczęściu. Żerowanie na tym  to coś czym najbardziej chyba gardziłam.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Villa Ella w 14 Październik, 2017, 22:08
  Ich najbardziej ohydna zagrywka, wykorzystać ludzi na zakręcie, w nieszczęściu. Żerowanie na tym  to coś czym najbardziej chyba gardziłam.
No właśnie, na zakręcie. Z moich obserwacji w Organizacji jest ich większość.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 14 Październik, 2017, 22:18
No właśnie, na zakręcie. Z moich obserwacji w Organizacji jest ich większość.

 Duża większość, ktoś ma za sobą dramatyczne przejścia, cierpi. A oni obiecują mu wszystko co chce, mówią to czego pragnie. I ten człowiek się tego uczepia, bo może akurat mają rację.
Z rozpaczą jak z miłością, bywa ślepa.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Geldar w 14 Październik, 2017, 22:24
Chciałbym cofnąć czas gdyby się dało. Niczego tak bardzo nie żałuję jak rozpoczęcie studiów i zostanie Świadkiem Jehowy. Przez to o mało nie straciłem życia, ale o tym napiszę potem.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Matylda w 15 Październik, 2017, 00:32
Historia każdego z nas byłego świadka,czy nawet jeszcze swiadka ale już wyrwanego ze szponów sekty jest smutana,ale twoja historia zaczyna się naaaprawdę smutno.
Mam nadzieję że tak jak po burzy zawsze wychodzi słońce tak i w Twojej opowieści pojawi się pierwiastek optymizmu.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Nemo w 15 Październik, 2017, 13:30
Wykorzystał śmierć naszej mamy aby zdobyć ucznia, trafił w Mój słaby punk. Przekonał mnie twierdzeniem że jako Świadek Jehowy będę mógł w raju zobaczyć Moją mamę, która zmartwychwstanie.
Skąd ja to znam. Sytuacja prawie identyczna z sytuacją w mojej rodzinie. 
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Geldar w 15 Październik, 2017, 13:58
Historia każdego z nas byłego świadka,czy nawet jeszcze swiadka ale już wyrwanego ze szponów sekty jest smutana,ale twoja historia zaczyna się naaaprawdę smutno.
Mam nadzieję że tak jak po burzy zawsze wychodzi słońce tak i w Twojej opowieści pojawi się pierwiastek optymizmu.

Pojawi się pierwiastek optymizmu, ale musiałem przebyć długą drogę.

Dalsza część mojej historii tak się przedstawia:

Studia z bratem trwały 2 czy 3 lata i trwały w trakcie mojej nauki w Technikum. Brat już nie mieszkał razem ze mną, ożenił się i wyprowadził Przez tez czas studiowaliśmy 2 książki. Powoli poznawałem mój przyszły zbór, braci i siostry. W tym okresie studiów udało mi się przeczytać całą biblię. Stawiałem też pierwsze kroki w głoszeniu. Niestety okres studiów był dla mnie początkiem cierpień i prześladowań ze strony ojca. Dlatego studia były utrzymywane w tajemnicy a przynajmniej tak mi się wydawało. Po latach się dowiedziałem że po prostu mój brat mnie sprzedał. Mimo że nie byłem ochrzczonym Świadkiem Jehowy i dopiero co rozpocząłem studia biblijne, brat poinformował ojca że już jestem świadkiem. Co doprowadziło bezpośrednio do znęcania się fizycznego i psychicznego przez mojego ojca nade mną. Mój ojciec bardzo nienawidził świadków i był gotowy za to zabić. Brat bardzo dobrze o tym wiedział, dlatego uciekł z domu i się wyprowadził po jednej z awantur. Na początku ojciec zaczął mi tylko grozić że mnie zabije, że mnie wyrzuci z domu. Potem było już tylko gorzej. Zacząłem głodować, ojciec zablokował mi możliwość korzystania z kuchni i byłem zdany tylko na siebie. Na początku brat mi nie pomagał a wiedział że głoduje i nie mam nic do jedzenia. Podczas roku szkolnego pomagali mi koledzy dzieląc się kanapkami a wychowawca zorganizował mi obiady. Podczas wakacji starałem sobie dorobić, ale 140 zł na miesiąc to nie było dużo. W wieku 21 lat i wzroście 172cm ważyłem tylko 38kg. Zdarzało się że nie jadłem nic po 3 dni. w końcu ojciec postanowił zrealizować swoje groźby i próbował mnie zabić, starał się zrzucić mnie z balkonu na szklarnie. Gdy to się mu nie udało pobił mnie i tak zostawił. Poinformowałem o wszystkim brata ale on nawet nie zareagował, powiedział że szatan próbuje mnie odwieść od prawdy i chrześcijanie z I wieku też byli prześladowani. Bałem się o własne życie i poprosiłem brata czy mógłbym  przenocować u niego, brat odmówił mimo że miał mieszkanie z 3 pokojami. W zimę czekały mnie kolejne cierpienia, zmagałem się z głodem i musiałem dodatkowo marznąć. Zabrano mi z pokoju kołdrę poduszkę i koc, a centralne ogrzewanie zostało wyłączone. Musiałem w takich warunkach mieszkać. Wielokrotnie temperatura w pokoju spadała poniżej zera a ja musiałem tak spać mając tylko ubrania. Bardzo na tym ucierpiały wyniki mojej nauki w szkole a w ostatnim semestrze w technikum musiałem podjąć pracę dorywczą. Zawszę byłem wzorowym uczniem w szkole i przez opuszczone godziny, ze względu na prace byłem zagrożony z niektórych przedmiotów a z zachowania miałem nieodpowiednie. Udało mi się poprawić niektóre przedmioty nawet na 4 a z pracy dyplomowej uzyskać 6. Niestety pod wpływem brata, nie przystąpiłem do matury i nie poszedłem na studia. Zawsze mi powtarzał że armagedon to kwestia góra paru lat i muszę jak najszybciej oddać się Jehowie, aby ocalić życie. A ja głupi go posłuchałem..........

ciąg dalszy wkrótce......
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Salome w 15 Październik, 2017, 14:04
Chłopie, jeśli tak było jak piszesz, to już masz Armagedon za sobą. Witam na forum i pozdrawiam. Czekam na dalszy ciąg .
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Safari w 15 Październik, 2017, 14:08
Ojej! Jaka przygnębiająca historia 😞
A jednak przetwales! Jestem ciekawa dalszego ciągu!
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Asturia w 15 Październik, 2017, 14:35
smutna historia jak moja, mój ojciec też chciał 2 razy mi rozwalić, raz cudem uratował mi wujek, który zatrzymał ojca i błagał żeby nie robił tego, a raz w ostatniej chwili do domu wszedł dziadek i ojciec się pohamował, jednak potem wyrzucił mi z domu i zabraniał żebym pomieszkał u krewnych, chciał żebym wrócił na kolanach, kiedyś opiszę moją historię, interesuje mi jak zbór zareagował na tak ekstremalną sytuację, czy proponowali pomoc, wsparcie, nie byłeś ochrzczony ale chyba chodziłeś na zebrania prawda? przecież miałeś wkrótce zostać członkiem ich kultu, pewne mieli informację co się dzieję z tobą
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Geldar w 15 Październik, 2017, 14:48
Chłopie, jeśli tak było jak piszesz, to już masz Armagedon za sobą. Witam na forum i pozdrawiam. Czekam na dalszy ciąg .

Witaj, chciałbym aby był to tylko senny koszmar, niestety moje życie napisało scenariusz na dramat.

W trakcie studiów tylko kilka raz byłem na sali i rozmawiałem na ten temat tylko ze starszym zboru. Sytuacja się trochę zmieniła jak postanowiłem się ochrzcić. Wtedy bardziej zainteresowali się mną.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Estera w 15 Październik, 2017, 14:54
   Geldar
   Rzeczywiście, historia Twoja emocjonalnie, jest przejmująca aż do kości.
   Mam również dzieci i przykro się czyta, że rodzice mogą tak traktować swoje rodzone dziecko
   Ale jednak jest jakiś promyk nadziei, że życie Ci się jakoś będzie układało, skoro trafiłeś na to forum.
   A jak trafiłeś, to znaczy, że Ci się otworzyły Twoje duchowe oczy na tę sektę.
   A więc, powodzenia i już tylko do przodu, z nadzieją.
   :)
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Reskator w 15 Październik, 2017, 17:39
Czy chłopak że uwierzył sekcie, bratu, może być tak katowany?
Żródło konfliktu to ojciec nie śj.
Ojciec szukał tylko pretestu by dalej uprawiać toksyczne relacje najpierw z żoną a póżniej z synami.
Znam podobny przypadek,tylko jak synowie dorośli,przytrzymali "tatusia"za ręce.
I tatuś dostał taki łomot od matki lampką nocną że spokorniał na całe życie,rodzina była ateistyczna.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: lukasz84gl w 15 Październik, 2017, 17:59
Czy chłopak że uwierzył sekcie, bratu, może być tak katowany?
Żródło konfliktu to ojciec nie śj.
Ojciec szukał tylko pretestu by dalej uprawiać toksyczne relacje najpierw z żoną a póżniej z synami.
Znam podobny przypadek,tylko jak synowie dorośli,przytrzymali "tatusia"za ręce.
I tatuś dostał taki łomot od matki lampką nocną że spokorniał na całe życie,rodzina była ateistyczna.

Dużo masz w tym racji, zwłaszcza z tym źródłem konfliktu. Jednak ŚJ nie są bez winy, biernie przyglądali się temu co się dzieje, szczególnie fizycznej i psychicznej przemocy. Ale na zebraniach mogli się pochwalić, że mają takiego fajnego i wytrwałego.

A czytając tę historię miałem dreszcze.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Reskator w 15 Październik, 2017, 18:11
Dużo masz w tym racji, zwłaszcza z tym źródłem konfliktu. Jednak ŚJ nie są bez winy, biernie przyglądali się temu co się dzieje, szczególnie fizycznej i psychicznej przemocy. Ale na zebraniach mogli się pochwalić, że mają takiego fajnego i wytrwałego.

A czytając tę historię miałem dreszcze.
Co byś doradził SJ,jak powinni się zachować,widząc fizyczną i psychiczną przemoc?
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Geldar w 15 Październik, 2017, 18:39
   Geldar
   Rzeczywiście, historia Twoja emocjonalnie, jest przejmująca aż do kości.
   Mam również dzieci i przykro się czyta, że rodzice mogą tak traktować swoje rodzone dziecko
   Ale jednak jest jakiś promyk nadziei, że życie Ci się jakoś będzie układało, skoro trafiłeś na to forum.
   A jak trafiłeś, to znaczy, że Ci się otworzyły Twoje duchowe oczy na tę sektę.
   A więc, powodzenia i już tylko do przodu, z nadzieją.
   :)

Dziękuję  :)

Jeszcze w trakcie ostatnie klasy technikum postanowiłem że się ochrzczę. Mimo że z nikim nie rozmawiałem o swojej nowej wierze, dowiedziałem się wtedy że jeden z moich kolegów z klasy jest Świadkiem Jehowy. Było to dla mnie zaskoczenie, bo tyle lat chodziliśmy do tej samej klasy i nic o tym nie  wiedziałem. Pamięta jak brat mi ciągle powtarzał że tylko w zborze zaznam prawdziwej miłości, wsparcia i pomocy i na początku tak było. Moje przygotowania do chrztu przebiegały szybko i sprawnie. A po ukończeniu szkoły zacząłem regularnie uczestniczyć w zebraniach. A chodziłem do zboru Łódź-Widzew Augustów mieszczącego się przy ulicy Przybyszewskiego Wtedy ktoś musiał chyba upomnieć mojego brata, bo dopiero wtedy zaczął mi trochę pomagać. Od czasu do czasu zapraszał mnie na obiady i raczył mi kupować zupki chińskie z biedronki. Odwiedzałem też innych braci i siostry gdzie byłem goszczony obiadem. Zostałem ochrzczony w tym samym roku a był 2006 rok, w lato na zgromadzeniu na stadionie Widzewa. Tam ponownie spotkałem kolegę z klasy. W domu nadal sytuacja była tragiczna, nie mogłem już korzystać z łazienki. Musiałem myć się w misce w pokoju. Byłem traktowany jak śmieć i ciągle obawiałem się o własne życie i zdrowie. Marzyłem tylko aby się wyprowadzić i znaleźć pracę. Niestety było to zadanie bardzo trudne, ze względu na to że czekało na mnie wojsko i nikt nie chciał mnie przyjąć do pracy. Od braci i sióstr ze zboru, dostałem nawet skromną pomoc finansową, zebraną podobno od kilkunastu osób. Było to 180zł które brat do dzisiaj mi je wypomina. Czuję się jakbym był ich niewolnikiem kupionym za 180zł. Unikałem domu jak tylko mogłem dlatego przez ponad pół roku byłem na każdym zebraniu i zbiórce do służby. Przez jeden miesiąc byłem nawet pionierem pomocniczym. Wierzyłem we wszystko co mi mówili. Podświadomie szukałem ciepła i prawdziwego domu którego nigdy nie miałem. Dlatego tak bardzo dałem się zmanipulować. Pod koniec roku wojsko się o mnie upomniało, oczywiście odmówiłem i groził mi sąd. Nie miałem żadnego zaświadczenia że jestem Świadkiem Jehowy. Starszy zboru wprowadził mnie w błąd mówiąc, że już się takich zaświadczeń nie wydaję. Potem się sytuacja wyjaśniła ale byłem bardzo nie fajnie potraktowany. Rok 2007 przyniósł zmiany, w końcu miałem pracę, dzięki jednej siostrze ze zboru. Była to praca tylko na pół etatu i na umowę zlecenie, ale zawszę coś. Nie pozwalało mi to niestety na wyprowadzkę z domu. W międzyczasie miałem komisje w sprawie służby zastępczej którą miałem odbywać w urzędzie pracy. W zborze miałem coraz więcej zadań, nosiłem mikrofony, obsługiwałem sprzęt nagłaśniający, sprzątałem sale. Powoli rodziły się we mnie wątpliwości że coś jest nie tak. Niestety mój stan psychiczny pogarszał się z miesiąca na miesiąc. odrabiałem wtedy służbę zastępczą w urzędzie pracy. W zborze szukałem silnego oparcia, ale spotkałem się z brakiem zrozumienia i twierdzeniem typu że musisz cierpieć aby udowodnić swoją wiarę, bo czy też pierwsi chrześcijanie nie byli prześladowani. gdyby nie mój brat Ś
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: zagubiona owca w 15 Październik, 2017, 18:54
Co byś doradził SJ,jak powinni się zachować,widząc fizyczną i psychiczną przemoc?

Powinni okazać miłość i troskę o której tyle się mówi. Na zebraniach czytamy przykłady ze strażnicy jak to wszyscy sobie pomagają. Bracia się zgłaszają i opowiadają jak pomagają zainteresowanym.
U mnie w zborze jest siostra, która przeżywa silną depresje, żyje w złych warunkach- czy ktoś się nad nią zlitował? Nie. Powiem więcej- widać nawet, ze koło niej to nie za bardzo chcą siadać!! Bo po co koło takiej biedaczki i jeszcze z depresją, a jeśli to zaraźliwe?
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Reskator w 15 Październik, 2017, 19:29
Powinni okazać miłość i troskę o której tyle się mówi. Na zebraniach czytamy przykłady ze strażnicy jak to wszyscy sobie pomagają. Bracia się zgłaszają i opowiadają jak pomagają zainteresowanym.
U mnie w zborze jest siostra, która przeżywa silną depresje, żyje w złych warunkach- czy ktoś się nad nią zlitował? Nie. Powiem więcej- widać nawet, ze koło niej to nie za bardzo chcą siadać!! Bo po co koło takiej biedaczki i jeszcze z depresją, a jeśli to zaraźliwe?
Jak taka miłość i troska miałaby się przejawiać -opisz?
Na czym miałoby polegać to zlitowanie się nad siostrą przez śj.
Tej biedaczce potrzebna jest fachowa porada i terapia a nie użalanie się nad jej losem.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Geldar w 15 Październik, 2017, 19:34
   Geldar
   Rzeczywiście, historia Twoja emocjonalnie, jest przejmująca aż do kości.
   Mam również dzieci i przykro się czyta, że rodzice mogą tak traktować swoje rodzone dziecko
   Ale jednak jest jakiś promyk nadziei, że życie Ci się jakoś będzie układało, skoro trafiłeś na to forum.
   A jak trafiłeś, to znaczy, że Ci się otworzyły Twoje duchowe oczy na tę sektę.
   A więc, powodzenia i już tylko do przodu, z nadzieją.
   :)

Dziękuję  :)

Jeszcze w trakcie ostatnie klasy technikum postanowiłem że się ochrzczę. Mimo że z nikim nie rozmawiałem o swojej nowej wierze, dowiedziałem się wtedy że jeden z moich kolegów z klasy jest Świadkiem Jehowy. Było to dla mnie zaskoczenie, bo tyle lat chodziliśmy do tej samej klasy i nic o tym nie  wiedziałem. Pamięta jak brat mi ciągle powtarzał że tylko w zborze zaznam prawdziwej miłości, wsparcia i pomocy i na początku tak było. Moje przygotowania do chrztu przebiegały szybko i sprawnie. A po ukończeniu szkoły zacząłem regularnie uczestniczyć w zebraniach. A chodziłem do zboru Łódź-Widzew Augustów mieszczącego się przy ulicy Przybyszewskiego Wtedy ktoś musiał chyba upomnieć mojego brata, bo dopiero wtedy zaczął mi trochę pomagać. Od czasu do czasu zapraszał mnie na obiady i raczył mi kupować zupki chińskie z biedronki. Odwiedzałem też innych braci i siostry gdzie byłem goszczony obiadem. Zostałem ochrzczony w tym samym roku a był 2006 rok, w lato na zgromadzeniu na stadionie Widzewa. Tam ponownie spotkałem kolegę z klasy. W domu nadal sytuacja była tragiczna, nie mogłem już korzystać z łazienki. Musiałem myć się w misce w pokoju. Byłem traktowany jak śmieć i ciągle obawiałem się o własne życie i zdrowie. Marzyłem tylko aby się wyprowadzić i znaleźć pracę. Niestety było to zadanie bardzo trudne, ze względu na to że czekało na mnie wojsko i nikt nie chciał mnie przyjąć do pracy. Od braci i sióstr ze zboru, dostałem nawet skromną pomoc finansową, zebraną podobno od kilkunastu osób. Było to 180zł które brat do dzisiaj mi je wypomina. Czuję się jakbym był ich niewolnikiem kupionym za 180zł. Unikałem domu jak tylko mogłem dlatego przez ponad pół roku byłem na każdym zebraniu i zbiórce do służby. Przez jeden miesiąc byłem nawet pionierem pomocniczym. Wierzyłem we wszystko co mi mówili. Podświadomie szukałem ciepła i prawdziwego domu którego nigdy nie miałem. Dlatego tak bardzo dałem się zmanipulować. Pod koniec roku wojsko się o mnie upomniało, oczywiście odmówiłem i groził mi sąd. Nie miałem żadnego zaświadczenia że jestem Świadkiem Jehowy. Starszy zboru wprowadził mnie w błąd mówiąc, że już się takich zaświadczeń nie wydaję. Potem się sytuacja wyjaśniła ale byłem bardzo nie fajnie potraktowany. Rok 2007 przyniósł zmiany, w końcu miałem pracę, dzięki jednej siostrze ze zboru. Była to praca tylko na pół etatu i na umowę zlecenie, ale zawszę coś. Nie pozwalało mi to niestety na wyprowadzkę z domu. W międzyczasie miałem komisje w sprawie służby zastępczej którą miałem odbywać w urzędzie pracy. W zborze miałem coraz więcej zadań, nosiłem mikrofony, obsługiwałem sprzęt nagłaśniający, sprzątałem sale. Powoli rodziły się we mnie wątpliwości że coś jest nie tak. Niestety mój stan psychiczny pogarszał się z miesiąca na miesiąc. odrabiałem wtedy służbę zastępczą w urzędzie pracy. W zborze szukałem silnego oparcia, ale spotkałem się z brakiem zrozumienia i twierdzeniem typu że musisz cierpieć aby udowodnić swoją wiarę, bo czy też pierwsi chrześcijanie nie byli prześladowani. Gdyby nie mój brat Świadek Jehowy nie spotkało by mnie to wszystko, po latach wyszło że prowokował ojca do przemocy wobec mnie. W 2008 roku nastał kres mojej siły, planowałem popełnić samobójstwo. Poinformowałem o tym starszych i brata niestety nikt nie zareagował odpowiednio. Byłem w tak złym stanie że nie miałem nic do stracenia i następnego dnia postanowiłem to zrobić. Wybrałem śmierć na torach codziennie mijałem to miejsce do pracy więc wybór był nie przypadkowy. Tego dnia szedł tamtędy kolega i mnie zobaczył. Chyba wiedział że coś jest nie tak, wiedział gdzie pracuję i był zaskoczony dlaczego nie jestem w pracy. Po krótkiej rozmowie z kolegą postanowiłem udać się do pracy po raz ostatni. Tam na mnie koleżanka i kierowniczka czekała, ponieważ nigdy się nie spóźniałem wiedziały że coś jest nie tak. Powiedziałem im co chciałem zrobić i co planuje. Ich reakcja była natychmiastowa, koleżanka zawiozła mnie do psychologa policyjnego. Potem trafiłem do psychiatry i natychmiast na oddział. Mimo że nie chciałem tam zostać zgodziłem się dla koleżanki. Byłem tam 17 dni i nie byłem leczony farmakologicznie, byłem ofiarą przemocy, pilnowali tylko abym sobie krzywdy nie zrobił. Później lekarz który mnie przyjmował powiedział że widział w moich oczach śmierć i wiedział że spróbuję się zabić. Pobyt w szpitalu otworzył mi oczy na tą sektę. Gdyby nie moja koleżanka z pracy katoliczka, która natychmiast zareagowała dzisiaj nie było by mnie. Zawdzięczam jej życie. A gdzie byli bracia i siostry? Odwiedziły mnie tylko 3 osoby ze zboru nie licząc brata i jego żony i to z pretensjami że próbowałem sprowadzić na imię Bożę hańbę. A mój brat powiedział że przeze mnie ma same kłopoty. Koledzy z pracy odwiedzali mnie prawie codziennie co mnie bardzo zaskoczyło. Sytuacja w domu zmieniła się po powrocie ze szpitala do domu o 180 stopni. Potem jeszcze byłem na jednym zebraniu, ale tak słabo mi się tam zrobiło że już więcej nie chodziłem na zebrania. Potem odwiedzili mnie starsi gdzie powiedziałem im co o tym wszystkim myśle. nawet ręki na do widzenia po tym wszystkim mi nie podali.
Taka w skrócie była moja historia. Dzisiaj jestem inną osobą, pełną pasji i wolności  :)
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: zagubiona owca w 15 Październik, 2017, 20:03
Jak taka miłość i troska miałaby się przejawiać -opisz?
Na czym miałoby polegać to zlitowanie się nad siostrą przez śj.
Tej biedaczce potrzebna jest fachowa porada i terapia a nie użalanie się nad jej losem.

Jak miała by się przejawiać?- choć by w tym żeby koło takiej osoby usiąść, porozmawiać, nie omijać i przede wszystkim nie plotkować o niej i wymyślać jakieś głupstwa. Plotka wraca i robi jeszcze większe spustoszenie. Śmianie się za plecami też da się odczuć. Jest przykre i na pewno nie jest oznaką miłości.  Nie chodzi o litowanie się ale okazywanie serca bliźnim.  Mimo, że potrzebuje fachowej pomocy to potrzebuje też braci (pisze, że braci bo tylko tacy znajomi zostają po odrzuceniu świeckiej rodziny i przyjaciół). Interesowanie się kimś kiedy jest pionierem i odpychanie gdy już nim nie jest, to jest według mnie nie fair.  Takie jest moje zdanie ale każdy może myśleć przecież inaczej.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: lukasz84gl w 15 Październik, 2017, 20:05
Jak taka miłość i troska miałaby się przejawiać -opisz?
Na czym miałoby polegać to zlitowanie się nad siostrą przez śj.
Tej biedaczce potrzebna jest fachowa porada i terapia a nie użalanie się nad jej losem.

Jak taka miłość i troska miałaby się przejawiać -opisz?
Na czym miałoby polegać to zlitowanie się nad siostrą przez śj.
Tej biedaczce potrzebna jest fachowa porada i terapia a nie użalanie się nad jej losem.

Wątek jest o czymś innym i raczej nie jest to miejsce na tego typu dyskusje. Ale jeszcze Ci odpowiem.
Domyślam się, że chodzi Ci o to, że ŚJ nie są od załatwiania pewnego typu spraw, a może i o to, że każdy jest kowalem swojego losu.
A co można zrobić? Choćby zwykłe zainteresowanie, po prostu podejść i pogadać. Profesjonalna pomoc nie wyklucza zwykłych ludzkich odczuć. Ale tutaj pojawia się temat zwykłej ludzkiej empatii, wczucie się w czyjeś położenie.
A co do bycia kowalem swojego losu. Zwróć uwagę, że autor obecnego wątku nie miał od kogo i kiedy nauczyć się zaradności życiowej. A jeśli już jesteś takim expertem to sam coś zaproponuj.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Geldar w 15 Październik, 2017, 20:22
Wątek jest o czymś innym i raczej nie jest to miejsce na tego typu dyskusje. Ale jeszcze Ci odpowiem.
Domyślam się, że chodzi Ci o to, że ŚJ nie są od załatwiania pewnego typu spraw, a może i o to, że każdy jest kowalem swojego losu.
A co można zrobić? Choćby zwykłe zainteresowanie, po prostu podejść i pogadać. Profesjonalna pomoc nie wyklucza zwykłych ludzkich odczuć. Ale tutaj pojawia się temat zwykłej ludzkiej empatii, wczucie się w czyjeś położenie.
A co do bycia kowalem swojego losu. Zwróć uwagę, że autor obecnego wątku nie miał od kogo i kiedy nauczyć się zaradności życiowej. A jeśli już jesteś takim expertem to sam coś zaproponuj.

Panowie tylko się tutaj nie kłóćcie. Co masz na myśli mówiąc o zaradności życiowej?
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: parasin w 16 Październik, 2017, 00:42
Witaj Gelda.
Smutna historia, ale zarazem pozytywna bo udało Ci się uwolnić. Wszystkiego dobrego życzę!!!
 
W moim wypadku Organizacja ostatecznie  doprowadziła do próby samobójczej i w końcu zrozumiałem, że jedynym ratunkiem dla mnie, jest opuszczenie jej.

Co byś doradził SJ,jak powinni się zachować,widząc fizyczną i psychiczną przemoc?
Na początek radziłbym im przestać pieprzyć głupoty, że są jedyną prawdziwą organizacją, a przemoc owa to skutki działań Szatana i że w związku z tym  trzeba stawić im czoła za wszelką cenę,  a nadrzędnym celem ważniejszym od zdrowia i życia jest przynależność do tej organizacji.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Startek w 16 Październik, 2017, 02:07
W całej tej tej historii moje największe przerażenie wzbudza  tatuś  . Jak tylko syn odszedł od świadków wszystko było cacy . Cos w tej historii jest nie tak .
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Geldar w 16 Październik, 2017, 02:55
Witaj Parasin, dziękuję i również życzę wszystkiego dobrego.

W całej tej tej historii moje największe przerażenie wzbudza  tatuś  . Jak tylko syn odszedł od świadków wszystko było cacy . Cos w tej historii jest nie tak .
Widzisz nie jest tak, wszystko się zmieniło jak wróciłem ze szpitala a nie że odszedłem od świadków jehowy, bo wtedy ojciec się dowiedział że mój brat go okłamywał. Jak pisałem po szpitalu byłem jeszcze na zebraniu i to chyba po 3 miesiącach. Dosyć długo zajeło mi dojście do siebie. Oficjalnie nadal widnieje jako świadek jehowy po mimo dwóch spotkań ze starszymi nie zostałem wykluczony. No chyba że o czymś nie wiem  :) Od wielu lat nie mam nic wspólnego z ta sektą. Udało mi się w miarę ułożyć swoje życie i staram się zapomnieć o bolesnej przeszłości.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: xXx w 16 Październik, 2017, 08:24
Historia straszna ale najważniejsze że przez to przeszłeś. I to praktycznie sam! Pomoc którą dostałeś to tak właściwie nie pomoc. Żebrak na dworcu więcej uzbiera od ludzi dobrej woli. Niż organizacja licząca w swoich szeregach wzorcowych ludzi.

Ponoć sj są tacy pożądni że swoim współwyznawcom domy remontują po kataklizmach itp. A zebrali marne 180 zł dla ciebie  w takiej sytuacji? To ja znam Księdza który miesięcznie wydawał parę setek na upominki dla dzieciaków w takiej biednej  paafi. A  Brat tak naprawdę odrazu powinien cb zabrać od ojca. On tak naprawdę skazał cię na ten ten koszmar. ,,Zło zatryumfuje wtedy gdy dobrzy ludzie nic nie będą robić". Ciekawe czy wiedział jak zareaguje twój ojciec gdy się dowie że jesteś sj >:( .


Życzę powodzenia w życi i wielu sukcesów. Skoro przez to przeszedłeś to juże chyba nic cię nie złamie.



Ps. Chyba nie chcą cb wyżucić gdyż planują z cb zdrobić gwiazde  ;D. Do strażnic cię wrzuca jako przykład. ,,zaufał jdchowie nic nie wzioł od organizacji i mimo trudnych początków teroryzowany przez złych katolików odnalazł szczęscie i miłość w jechowie " :D ;D
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Geldar w 16 Październik, 2017, 11:02
Dziękuję  :)
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: PoProstuJa w 16 Październik, 2017, 21:46
Witaj Geldar,

masz za sobą trudne przeżycia.
Gdy czytam Twoją historię, to nurtuje mnie pytanie czy szukałeś gdzieś dla siebie pomocy? - mam na myśli szkołę.
Skoro koledzy z klasy dzielili się z Tobą kanapkami, to znaczy, że wiedzieli, że coś u ciebie jest nie tak. Moim zdaniem powinieneś otrzymać od szkoły większą pomoc, która ma możliwość, aby zawiadomić różne instytucje o Twojej sytuacji.
Czy w ogóle mówiłeś komuś co dzieje się u Ciebie w domu?
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: dziewiatka w 16 Październik, 2017, 22:21
Świadkowie nie mogą spontanicznie zorganizować jakiejkolwiek pomocy.Wszystko musi przebiegać zgodnie z teokratycznymi wskazówkami,przede wszystkim to grono starszych ma zdecydować czy ktoś w potrzebie zasługuje na takie wsparcie,potem można ogłosić zbiórkę wszystko musi być pod kontrolą.Taka oddolna inicjatywa mogłaby narazić organizatora na gniew Boży i rozmowę dyscyplinującą.To zabija wszelką inicjatywę.W zborze spontaniczne reakcje są dozwolone po komunikacie zza mównicy.                                                                                                              Witaj Geldar gdy czytałem Twoją historię to wszystko się we mnie burzyło ,sam mam dorosłych synów i nigdy nie wyobraziłem sobie ,że mogą głodować.Mam nadzieję że trudne chwile już za Tobą.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Geldar w 16 Październik, 2017, 22:43
Witaj Geldar,

masz za sobą trudne przeżycia.
Gdy czytam Twoją historię, to nurtuje mnie pytanie czy szukałeś gdzieś dla siebie pomocy? - mam na myśli szkołę.
Skoro koledzy z klasy dzielili się z Tobą kanapkami, to znaczy, że wiedzieli, że coś u ciebie jest nie tak. Moim zdaniem powinieneś otrzymać od szkoły większą pomoc, która ma możliwość, aby zawiadomić różne instytucje o Twojej sytuacji.
Czy w ogóle mówiłeś komuś co dzieje się u Ciebie w domu?

Witaj, tak szukałem pomocy, mój wychowawca i pani pedagog wiedziała co się u mnie dzieję. Szkoła sfinansowała mi obiady. Ojciec był wzywany przez wychowawcę.
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: Bożydar w 27 Grudzień, 2017, 12:57
Smutna historia. Cieszę się, że jesteś teraz na dobrej drodze. :)
Tytuł: Odp: Moja smutna historia
Wiadomość wysłana przez: dziewiatka w 27 Grudzień, 2017, 18:15
 Sam pochodzę z patologicznej rodziny i wiem  ,że dzieci zaburzonych rodziców też są zaburzone .Mojemu ojcu pewnie sprawiało przyjemność znęcanie się nad rodziną i nie dbanie o najbliższych było normą,gdyby nie matka to pewnie też byłbym tym dzieciakiem który głodował.Najgorsze jest to ,że wzorce zakotwiczają się na dłużej.Brak podstawowej empatii  oraz spojrzenie na drugą osobę oczami swojego dzieciństwa to nie jest  świadome działanie lecz mocno zakotwiczony wzorzec. W?iem po sobie jak trudno spojrzeć na innych przez pryzmat ich cierpień bo ja sobie dałem radę a co on jest gorszy.gdyby nie żona to byłbym zimnym sk.....lem. Geldar trzymam kciuki za Ciebie i mam nadzieję ,że z bratem wszystko się ułoży.