Co do mówców kongresowych to mam przeświadczenie graniczące z pewnością , że to towarzystwo wzajemnej adoracji.
Powiem wam , jak to się odbywało ostatnimi czasy .
Kazano wtedy takiemu , którego obgadywano
wyjść na korytarz
a w tym czasie koordynator i nadzorca szkoły ,czyli ja w skromnej osobie , stawialiśmy punkty w tabelce przygotowanej przez Nadarzyn , wszystkim starszym. Generalnie kolega koledze krzywdy nie zrobi , zwłaszcza gdy się prywatnie spotykają na kawkach czy grillach.
Ja zaznaczyłem, że skoro robię za pisarza to chcę aby mnie omówiono na końcu . Wnikliwie
przeanalizowaliśmy zalety i wady przemawiania każdego z nich a w tym czasie biedak siedział na krzesełku na korytarzu i piekły go uszy .
Gdy przyszła moja kolej powiedziałem , ze ni huhu ja nigdzie nie wychodzę .
Wszystko co macie przeciwko mogę usłyszeć bez obrazy
Nie mieli jaj aby obsmarowywać mnie w sytuacji gdy to wszystko słyszałem
I w taki to oto sposób zostałem mówcą kongresowym na kolejny rok z prawie maksymalna ilością punktów .
Ja akurat zawsze byłem dobrym mówcą i łatwo przychodziło mi przemawianie z głowy czyli z niczego.
Ale starzy mówcy są jak Audi z komisu.
Niby dobra marka. Na liczniku trochę, ale wierzymy, że nie kręcony. Poprzedni właściciele całkiem wiarygodni i papiery są (mimo, że nie z ASO). .. Ale jak już kupisz to widzisz wycięty DPF i rozrząd do wymiany.
Żal słuchać ,zachowują się jak huby na drzewie , zdrewniałe zresztą ,pasożyty jedne , które lubią się grzać w dawno przeminiętej sławie.