Może niedokładnie "wyczuwam" ducha tego wątku, ale nasuwa mi się nieodparta refleksja.
Po pierwsze wpadka organizacyjna w tak hermetycznej strukturze, czyli brak kontroli aktualnego statusu gościa.
Po drugie, jak się powiedziało "A" to trzeba zacisnąć zęby i dać dokończyć mowę. Bardziej głupio wyglądało przerwanie w trakcie - to dopiero pewnie zrodziło domysły!
Ale po trzecie... Wyobrażam sobie sytuację gdy do parafii przyjeżdża były ksiądz/zakonnik/misjonarz i będąc gościem proboszcza (który nie wie, że ten już ma świecki status) dostaje propozycję koncelebracji mszy czy też wygłoszenia kazania/rekolekcji. Wychodzi na ambonę i sru z grubej rury na temat pedofilii w kościele, złotych krzyży, limuzyn, rozpasania, podwójnej moralności....
Jaka byłaby reakcja proboszcza? Jaka wiernych?