Możliwe też, że kierownictwo poszukuje ludzi, ale głosiciele nie są zainteresowani "wynajdywaniem duchowych klejnotów", a głoszą już jedynie z przyzwyczajenia i presji społecznej. Tłumaczyłoby to fenomen odsuwania się od zboru ludzi, których wcześniej bombardowano miłością, tudzież odsuwania się zboru od nich. Po prostu nikt nie był zainteresowany na dłuższą metę relacją, a tylko odegrano pewien teatr na potrzeby teokracji, którego punktem kulminacyjnym był chrzest, a potem można było się rozejść. Organizacja chce by szeregi rosły, ale zbory to już od dawna zamknięte środowiska ludzi w kwiecie wieku z uporządkowanym życiem rodzinnym i towarzyskim. Takie grupy potrafią mieć problem ze zintegrowaniem nowych, zwłaszcza jeśli są to ludzie spoza dominującego w danym miejscu profilu demograficznego.
Wydaje mi się, że z prężnej religii protestu przez dekady podbierającej wiernych innym wiarom, idą obecnie w stronę protestanckiej wersji Radia Maryja, tyle że bez polityki.